Dziś Światowy Dzień Walki ze Szpiczakiem. Późne rozpoznanie oznacza gorsze rokowanie. "Mamy narzędzie, które może to zmienić"
Rozpoznanie szpiczaka plazmocytowego jest opóźnione od kilku miesięcy nawet do kilku lat, co negatywnie wpływa na rokowania. Algorytm opracowany przez hematologów i lekarzy rodzinnych mógłby znacząco poprawić sytuację - mówi prof. Krzysztof Giannopoulos.

- W czwartek, 30 marca, obchodzony jest Światowy Dzień Walki ze Szpiczakiem. W Polsce pacjentów z nowo rozpoznaną chorobą jest ok. 2-2,5 tys., a pacjentów w trakcie leczenia - kilkanaście tysięcy
- Szpiczak plazmocytowy może się objawiać pod postacią złamań patologicznych, problemów z nerkami, niedokrwistością z podwyższonym OB. Jednego zestawu objawów nie ma, dlatego diagnostyka rozpoczyna się późno - mówi dr hab. Dominik Dytfeld
- Późne rozpoznanie to gorsze rokowanie, dlatego Polska Grupa Szpiczakowa we współpracy z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce skonstruowała prosty algorytm diagnostyczny, który może poprawić sytuację - wyjaśnia prof. Krzysztof Giannopoulos
- Kluczową sprawą wydaje się też pełniejsze wykorzystanie AOS do diagnozowania, wczesnego wykrywania i leczenia szpiczaka - dodaje
"Szpiczak jest chorobą przykrytą kilkoma maskami. Nie ma jednego zestawu objawów"
- Szpiczak plazmocytowy jest chorobą nieuleczalną, ale nowe terapie, wprowadzane każdego roku, powodują, że życie tych chorych staje się coraz dłuższe, ale i coraz lepszej jakości - mówił dr hab. Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematoonkologii i Chorób Rozrostowych Układu Krwiotwórczego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podczas spotkania z dziennikarzami w przeddzień przypadającego 30 marca Światowego Dnia Walki ze Szpiczakiem.
Jak wskazywał, jeszcze nie tak dawno temu czas przeżycia tych pacjentów wynosił ok. 3 lata. Teraz możemy mówić o kilkunastu latach, przy czym nie są to lata wyrwane z życia i spędzone w szpitalu, ale czas normalnego funkcjonowania w pracy, społeczeństwie, rodzinie. Pacjent raz na jakiś czas musi pojawić się u lekarza, aby dostać zastrzyk podskórny, dożylny lub tabletkę. Nowoczesne terapie nie tylko znacznie lepiej kontrolują chorobę, ale też nie dają uciążliwych objawów niepożądanych. Dzięki nim szpiczak z choroby śmiertelnej staje się chorobą przewlekłą.
- Nie znamy niestety dokładnej liczby pacjentów ze szpiczakiem w Polsce, brakuje bowiem profesjonalnych rejestrów ze zweryfikowanymi danymi. Obecnie nad tym pracujemy. Szacujemy, że pacjentów z nowo rozpoznaną chorobą jest ok. 2-2,5 tys., a pacjentów w trakcie leczenia - kilkanaście tysięcy w całym kraju. Choroba jest najczęściej rozpoznawana u osób ok. 70. r.ż., ale coraz częściej spotykamy pacjentów znacznie młodszych, nawet ok. 30. r. ż.- zaznaczył ekspert.
Dodał, że szpiczak plazmocytowy jest chorobą przykrytą kilkoma maskami. Może się objawiać pod postacią złamań patologicznych, problemów z nerkami, niedokrwistością z podwyższonym OB. Jednego zestawu objawów w tej chorobie nie ma, co powoduje, że diagnostyka rozpoczyna się późno.
Śląski Uniwersytet Medyczny otwiera dwa nowe kierunki
"Późne rozpoznanie to gorsze rokowanie. Dlatego stworzyliśmy prosty algorytm diagnostyczny"
- Rozpoznanie szpiczaka jest opóźnione od kilku miesięcy, nawet do kilku lat - mówią o tym dane brytyjskie. To z kolei negatywnie wpływa na rokowania - mówił prof. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Jak wyjaśnił, z badań wynika, że rozpoznanie w trybie ratunkowym, gdzie pacjent jest przyjmowany do szpitala bądź z powodu patologicznych złamań, bądź z powodu niedokrwistości lub niewydolności nerek, wiąże się z roczną przeżywalnością pacjentów niewiele wyższą niż 50 proc. Jeśli natomiast rozpoznanie dokonuje się w trybie rutynowym, tj. z powodu nieprawidłowości lekarz POZ zleci badania, a następnie skieruje do hematologa, przeżywalność jest znacznie wyższa (starsze dane mówią o 70 proc.). Widać zatem, że wczesne rozpoznanie znacznie poprawia sytuację chorego.
- Nie jest o nie niestety łatwo ze względu na nieswoiste objawy szpiczaka i długie kolejki do lekarzy. Dlatego w ramach kampanii edukacyjnej Polska Grupa Szpiczakowa kilka lat temu skonstruowała prosty algorytm diagnostyczny obejmujący 8 parametrów - objawy kliniczne, w tym m.in. dolegliwości bólowe kośćca, złamania, osłabienie, białkomocz, oraz parametry laboratoryjne. Uwzględniliśmy tu badania dostępne na poziomie POZ - przypomniał prof. Giannopoulos.
Zaznaczył, że do drugiego etapu badań kwalifikowali się pacjenci, którzy uzyskali co najmniej cztery punkty. Etap ten stanowiło ważne badanie OB i CRP, zauważono bowiem, że w przypadku chorych na szpiczaka OB może być podwyższone. Wynika to zaburzenia stosunku albuminy do gammaglobulin. CRP, wskaźnik zakażenia, jest natomiast bardzo często prawidłowe lub podwyższone w niewielkim stopniu.
- Na podstawie wyników OB i CRP kwalifikowaliśmy pacjenta do badania immunofiksacji, przy czym u 10 proc. tych osób wykryte zostało białko monoklonalne, które daje takie konsekwencje jak np. niewydolność nerek, czy niedokrwistość. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że biopsja szpiku u takiego pacjenta przyniesie rozpoznanie szpiczaka. Białko monoklonalne wykrywamy u 1 proc. populacji, zatem nasz algorytm 10-krotnie zwiększył tę skuteczność - podkreślił prof. Giannopoulos.
"Czas na pełniejsze wykorzystanie AOS do diagnozowania i leczenia szpiczaka"
Jak zauważył, w tych badaniach wzięło udział kilkanaście tysięcy pacjentów, głównie z województw mazowieckiego, małopolskiego, podkarpackiego i lubelskiego. Hematolodzy z Polskiej Grupy Szpiczakowej projektowali je wspólnie z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce i wydawało się, że można będzie wdrażać algorytm do praktyki, ale pandemia zatrzymała wszystko. Niemniej algorytm jest dostępny, choć w koszyku badań, które może zlecić lekarz rodzinny, nie ma immunofiksacji. Mimo to algorytm nadal pozostaje bardzo użytecznym narzędziem.
- Tym bardziej, że w ub.r. udało się dołożyć do badań podstawowych oznaczenie ferrytny, poziomu B12 i poziomu kwasu foliowego. Te trzy parametry pozwalają nam dobrze identyfikować najczęstsze niedokrwistości niedoborowe. Dlaczego to ważne? Ponieważ gdyby wszyscy pacjenci z niedokrwistością z niedoboru byli kierowani do hematologów, na pewno nie poprawiłoby to efektywności systemu. Jeśli będą diagnozowani i leczeni na poziomie POZ, mamy możliwość lepszego wykorzystania zasobów hematologicznych - wyjaśniał ekspert.
- Kluczową sprawą wydaje się teraz pełniejsze wykorzystanie AOS do diagnozowania, wczesnego wykrywania i leczenia szpiczaka. Największy ośrodek hematologiczny w Kopenhadze liczy sobie 17 łóżek. Nasze kliniki mają po kilkadziesiąt. Różnica wynika z tego, że w Danii większość ciężaru diagnozowania i leczenia spoczywa na ambulatorium. Do tego powinniśmy dążyć - przekonywał prof. Giannopoulos.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)