×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Zima, czas wytężonej pracy dla pogotowia i urazówek

Autor: SA/Rynek Zdrowia03 lutego 2010 11:10

Zima w pełni i urazów, typowych dla tej pory roku nie brakuje ani na stokach górskich, ani na ulicach wielkich miast.

Zima, czas wytężonej pracy dla pogotowia i urazówek
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

– W styczniu odnotowaliśmy ponad 300 przypadków zdarzeń na stokach, w których musieliśmy interweniować – mówi portalowi rynekzdrowia.pl Mariusz Zaród, naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR. – To więcej niż przeciętnie. Ludzie nie przestrzegają zasad bezpiecznej jazdy, nie panują nad nartami, nie biorą poprawki na umiejętności. Skutek jest taki, że wypadki podczas jazdy na nartach coraz bardziej przypominają wypadki komunikacyjne.

Spostrzeżenia Mariusza Zaródy potwierdzają doświadczenia Krynickiej Grupy GOPR, która niedawno interweniowała w takim zdarzeniu. Doszło do niego na stoku Jaworzyny Krynickiej, gdzie dwaj mężczyźni zderzyli się z innymi narciarzami i doznali pęknięcia nerek. Trafili do Szpitala im. dr. J. Dietla w Krynicy-Zdroju.

Dr Tadeusz Frączek, ordynator oddziałów chirurgii ogólnej oraz urazowo-ortopedycznej w tym szpitalu twierdzi, że co dnia do izby przyjęć w szpitalu, ambulatorium lub poradni chirurgicznej trafia od 100 do 150 osób z urazami typowo zimowymi. 95 procent pacjentów to narciarze lub snowboardziści.

Nie lepiej jest w dużych miastach.

– Wczoraj miałem dyżur, w ciągu doby mieliśmy 600 wyjazdów – mówi portalowi rynekzdrowia.pl dr Marek Niemirski, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Warszawie.

Dr Niemirski zwraca jednak uwagę, że przypadki, do których wyjeżdża pogotowie zimą w dużych miastach różnią się od tych w górach. Bardzo często wyjeżdża się do osób z chorobami wieńcowymi, do pacjentów po spożyciu alkoholu, ale jest też wiele przypadków zatrucia czadem, urazów spowodowanych spadającymi z dachu soplami i czapami śniegu...

Marek Niemirski podkreśla, że coraz więcej jest znowu przypadków zachorowania na grypę i choroby grypopodobne.

– Powinni to załatwiać lekarze podstawowej opieki zdrowotnej – mówi, ale ludzie wzywają pogotowie.

Wypadki komunikacyjne natomiast, w opinii Niemirskiego, nie są teraz tak groźne w skutkach, jak latem. Gdy nawierzchnia jezdni jest nieoczyszczona, ludzie jeżdżą ostrożniej, aczkolwiek urazów nie brakuje. Na szczęście od 1 lutego wszystkie szpitale przyjmują pacjentów z urazami przez całą dobę, a nie dwa dyżurne, jak było do końca stycznia. Zlikwidowano bowiem dyżury ortopedyczne. I wbrew wcześniejszym obawom okazało się, że system się sprawdza.

Jak podaje w komunikacie Ivetta Biały, rzecznik prasowy wojewody, 1 lutego szpitale odnotowały w miarę równomierne, proporcjonalne do zasobów zgłoszenia pacjentów urazowo-ortopedycznych. Przede wszystkim zaś wyraźnie mniejsze, niż podczas wcześniejszych tzw. ostrych dyżurów. Jeśli Wojewódzki Szpital Chirurgii Urazowej (Barska) w Warszawie 25 stycznia przyjął 152 pacjentów, to 1 lutego – w pierwszym dniu po likwidacji ostrych dyżurów miał ich 43.
W Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus w Warszawie natomiast 1 lutego przyjęto 37 pacjentów, podczas gdy tydzień wcześniej – 143.

Odetchnęli więc lekarze i pacjenci, oczekujący jeszcze niedawno ze złamanymi nogami w wielogodzinnych kolejkach na założenie gipsu. Ulgę odczuło również w pogotowiu ratunkowym.

– Nie musimy jeździć na drugi koniec miasta i przebijać się przez korki. Zawozimy pacjenta do najbliższego szpitala, gdzie szybko dostaje pomoc – mówi dr Marek Niemirski, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Warszawie.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum

    Najnowsze