Warszawa: i tu brakuje lekarzy do zespołów karetek "S"; będzie ich mniej
Z 9 do 5 ma zmniejszyć się liczba karetek "S" w stolicy. To ambulanse z lekarzem, które kierowane są do trudniejszych przypadków. Czy w przyszłości w karetkach będą jeździć wyłącznie ratownicy medyczni?

O zmianę taką wystąpiła do wojewody mazowieckiego Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego. Wniosek o przekwalifikowanie kilku zespołów specjalistycznych w podstawowe to efekt braku lekarzy do obsadzania dyżurów.
Stacja wyjaśnia, że jeśli karetka z powodu braku lekarza ma stać na parkingu, to lepiej, żeby jeździła, ale z samymi ratownikami.
Podobne problemy ma pogotowie w całej Polsce. W Krakowie do niedawna były cztery „eski", teraz są tylko trzy.
Podczas niedawnego IV Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (Katowice, 7-8 marca 2019 r.) prof. Jerzy Robert Ładny, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej, kierownik Kliniki Medycyny Ratunkowej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku przypomniał, że gdy tworzono system PRM mieliśmy w nim ok. 40 proc. karetek specjalistycznych, a w tej chwili jest ich 27 proc.
Przyznawał, że nie jest w stanie przewidzieć czy karetki S za kilka lat w ogóle nie znikną z systemu. - Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja - mówił.
Tworząc system PRM (obejmujący karetki i SOR-y - red.) przyjęto założenie, że w kraju potrzeba 2500-2800 lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej. - Przez 20 lat do tej pory tych specjalistów wykształciliśmy ok. 1200, ale w systemie pracuje tylko 514. To odzwierciedla trend jaki mamy - przyznał konsultant krajowy.
Jak zaznaczyła dr Małgorzata Popławska, dyrektor naczelny Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, prezes Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego SP ZOZ, jesteśmy w takim momencie, gdy powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie do jakiego systemu PRM chcemy dążyć i czy dalej chcemy utrzymywać zespoły specjalistyczne.
- Postawmy na wykorzystanie kadry, która celowo jest kształcona dla przedszpitalnego ratownictwa medycznego, czyli ratowników medycznych i pielęgniarki systemu - stwierdziła, dodając, że obecnie wszyscy już widzą, że braki kadrowe nie dotyczą tylko zespołów, ale również jednostek szpitalnych. Dlatego - jej zdaniem - lekarze powinni pracować na SOR, a ratownicy w pogotowiu, bo to pozwoli na optymalne wykorzystanie zasobów kadrowych.
- Lekarze odchodzą i będą odchodzić z pogotowia. My to widzimy na co dzień. Wydaje się, że ratownictwo przedszpitalne w sposób ewolucyjny mogłoby pozostać bez lekarzy - podsumowała dyr. Małgorzata Popławska.
Marek Tombarkiewicz, obecnie dyrektor Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2016-2018, odpowiedzialny za ratownictwo medyczne (jest specjalistą anestezjologiem - red.) podzielał ten pogląd. Jego zdaniem, nawet jeśli będzie coraz więcej lekarzy medycyny ratunkowej, to na pewno znajdą swoje miejsce w SOR, centrach urazowych, czyli "tam gdzie są niezwykle potrzebni".
- Natomiast nie widzę żadnego problemu, żeby jeździli w karetkach tylko dobrze wykształceni ratownicy - powiedział, zaznaczając, że to rozwiązanie wymaga jednak wprowadzenia takich wymagań jak np. recertyfikacja umiejętności ratowników medycznych co 2-3 lata, która dawałaby gwarancję zapewniania jakości świadczeń przedszpitalnych i bezpieczeństwa pacjentów.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)