Szef Szpitala Narodowego: coraz więcej pacjentów w coraz cięższym stanie. To może niepokoić
W Chinach podczas pierwszej fali jeden lekarz zajmował się stu osobami i widział pacjenta średnio minutę w ciągu dnia. Tego sobie w Polsce nie wyobrażam - mówi dr Artur Zaczyński.

- W Szpitalu Narodowym zajętych jest obecnie 310 łóżek - mówi dr Zaczyński
- Jeżeli nasza infrastruktura osiągnie 75 proc. wypełnienia, będziemy zajmować kolejne obszary stadionu - wyjaśnia
- Wiek zachorowalności ewidentnie się obniżył, co jest bardzo niepokojące. Wirus przeniósł się na nową grupę żywicieli - dodaje
Jak mówił szef szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym, w placówce przebywa obecnie ok. 310 pacjentów, a kolejka oczekujących na przyjęcie jest spora.
- Niestety, nowi chorzy są przeważnie w stanie ciężkim, z potężnym zajęciem płuc. To bardzo niepokojące, bo wiemy, że oddziały intensywnej terapii w standardowych szpitalach są już wypełnione po brzegi. Dobrze, że mamy zapas respiratorów, ale i ten się powoli wypełnia. Niemniej zasoby jeszcze są - wskazywał dr Zaczyński.
Infrastruktura się rozrasta
- Jeśli chodzi o kolejne łóżka, które będą udostępniane w naszym szpitalu, to od czwartku będzie ich 28 w nowo otwieranym unicie. Nasza infrastruktura powoli się rozrasta. Jeżeli osiągnie 75 proc. wypełnienia, będziemy zajmować kolejne obszary stadionu aby powiększyć bazę, oczywiście adekwatnie do posiadanej kadry - wyjaśnił.
- To w jakim tempie to będzie następowało, zależy od tego, w jakim tempie inne szpitale będą nam przysyłały chorych na dokończenie terapii w warunkach szpitala tymczasowego. Zwolnione przez nich łóżka zostaną zajęte przez kolejnych pacjentów. Ci najciężej chorzy pozostaną jednak w lecznicach standardowych - musi być zapewnione zaplecze, np. w postaci bloku operacyjnego, którego my nie mamy - zaznacza Artur Zaczyński.
Ale i u nas są "odcinki" dla ciężej i lżej chorych. Należy pamiętać, że osoby, które trafiły do nas w niezłym stanie, gwałtownie się pogarszają, co wpisuje się w naturalny rozwój tej choroby. Stan zdrowia pacjent w ciągu kilku godzin potrafi załamać się tak, że chory potrzebuje respiratora, bo inne metody nie dają już odpowiednich parametrów utlenowania krwi - zauważa.
Chorują coraz młodsi
- Wynika to z faktu, że jest spora fala pacjentów, którzy próbowali leczyć się w domu, m.in. koncentratorami tlenu. Wielu z nich zgłosiło się do szpitala zbyt późno. Jest wśród nich sporo młodych ludzi, co pokazuje, że mamy do czynienia z inteligentną cząsteczką, która zajęła nową grupę osób i zmieniła sobie żywiciela. Wiek zachorowalności ewidentnie się obniżył, co jest bardzo niepokojące - wskazuje dr Zaczyński.
- Czy dojdziemy do liczby 1200 łóżek? Jeśli będzie taka potrzeba. Pamiętajmy, że Chinach podczas pierwszej fali jeden lekarz zajmował się stu osobami i widział pacjenta średnio minutę w ciągu dnia. Tego sobie nie wyobrażam i nie można dopuścić do tego, abyśmy spotkali się w Polsce z tego rodzaju sytuacją - podsumowuje.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)