Rodzice zabierają dzieci na kontrowersyjne "ospa party"
Moda na tzw. ospa party dotarła nad Wisłę. Za sprawą rodziców zdrowe dzieci odwiedzają chore, by też zachorować i jak najszybciej zyskać odporność.

Rodzice są zwolennikami "przechorowania" ospy zamiast uniknięcia choroby przez zaszczepienie swoich dzieci.
Ospowe przyjęcia (ang. pox party) stają się coraz popularniejsze w Wielkiej Brytanii i USA. Również na polskich forach toczą się dyskusje między zwolennikami i przeciwnikami takich praktyk, a problem wykroczył już poza internet.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, w naszym kraju część rodziców nie waha się przed celowym zarażaniem swoich dzieci w ten sposób. Ich zdaniem lepiej, aby jak najszybciej nabrały one odporności niż zaraziły się ospą jako nastolatki albo dorośli, ryzykując poważne powikłania.
Jednak Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl przypomina, że nie u każdego dziecka choroba ta musi mieć łagodny przebieg.
- Mimo że ospa wietrzna z reguły jest rzeczywiście groźniejsza dla dorosłych, to również w młodszym wieku może dojść do niebezpiecznych powikłań, jak zakażenia bakteryjne czy zapalenie mózgu. Chęć świadomego zarażenia dziecka to zwykłe nieporozumienie, a być może także przejaw kolejnej kontrowersyjnej mody, jak np. zrzucanie nadwagi "z pomocą” tasiemca - uważa.
Rzecznik wskazuje także na obserwowaną od pewnego czasu tendencję do negowania roli szczepień ochronnych.
- Szczepionki stały się w pewnym sensie ofiarami własnej skuteczności: ponieważ dzięki nim część chorób udało się praktycznie wyeliminować. Niektórzy sądzą, że ich stosowanie nie jest już konieczne. Takie podejście może wywołać wzrost zachorowań. W Polsce przeciw ospie obowiązkowo szczepione są tylko dzieci z grup ryzyka, np. o obniżonej odporności. Ale jeśli rodzicom naprawdę zależy na zdrowiu dziecka, nie ma przeszkód, by zamiast wysyłać je na "ospa party”, po prostu je zaszczepić - twierdzi Bondar.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)