Radziwiłł: kompetencje lekarzy rodzinnych są niewykorzystane
Kompetencje lekarzy rodzinnych są niewykorzystane - przyznaje minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, odnosząc się do raportu NIK, która oceniła, że podstawowa opieka zdrowotna nie działa wystarczająco skutecznie na rzecz zapobiegania chorobom i ich wczesnego wykrywania.

W swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że brakuje kompleksowej, przemyślanej i konsekwentnie prowadzonej profilaktyki. Większość lekarzy POZ, jak wskazała NIK, nie wykonuje lub nie dokumentuje badań profilaktycznych, pozwalających rozpoznać choroby cywilizacyjne.
- Podstawowa opieka zdrowotna jest obecnie usytuowana na marginesie systemu, który nie działa najlepiej, a jest ona wielką szansą przede wszystkim dla pacjentów - ocenił minister poproszony o komentarz do ustaleń NIK.
Jego zdaniem kompetencje lekarzy rodzinnych są niewykorzystane. - Stosunkowo niewielkim kosztem można tę cześć systemu opieki zdrowotnej uzdrowić tak, by pacjenci mieli dostęp do kompetentnego lekarza, który wyjdzie naprzeciw wielu ich potrzebom i oczekiwaniom - powiedział. - Nikt tak jak lekarze POZ nie widzi, w jaki sposób dbać o swoich podopiecznych jeszcze na etapie zanim zachorują - dodał.
Lekarze rodzinni, jak podkreślił minister, powinni w znacznie większym stopniu niż obecnie wykorzystywać swoje umiejętności i czas by promować np. rzucanie palenia, walkę z otyłością, odpowiednie żywienie dzieci oraz szczepienia - zarówno zalecane, jak i dodatkowe. - Lekarze POZ mogą się przyczynić do znacznie lepszego poziomu zdrowia obywateli - zaznaczył.
W badanym przez NIK okresie (lata 2012, 2013 i pierwsze półrocze 2014 r.) lekarze podstawowej opieki zdrowotnej udzielali coraz mniej porad profilaktycznych, zwłaszcza dotyczących chorób cywilizacyjnych. Liczba świadczeń na rzecz profilaktyki chorób układu krążenia, które są najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce, spadła o ponad 26 proc.
Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że średnio rocznie bada się pod tym kątem zaledwie ok. 3 proc. populacji kwalifikującej się do takich badań (czyli z ok. 2,7 mln Polaków). W latach objętych kontrolą udzielano też mniej porad w zakresie profilaktyki gruźlicy (o blisko 15 proc.) oraz chorób związanych z paleniem tytoniu, w tym nowotworów (o 23 proc.).
Lekarze POZ w większości przypadków nie wykonywali lub nie dokumentowali badań profilaktycznych. Tłumaczyli, że są one zbyt czasochłonne, a przede wszystkim nie są obowiązkowe w świetle prawa. Regulujące tę kwestię rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie zakresu świadczeń opieki zdrowotnej w tym badań przesiewowych oraz okresów, w których te badania są przeprowadzane, zostało uchylone w 2009 r.
Ważnym problemem podstawowej opieki zdrowotnej jest, według NIK, utrudniony dostęp do lekarza wskazanego w deklaracji wyboru. W badanym okresie tylko co druga wizyta odbywała się u lekarza wybranego przez pacjenta. Taka sytuacja wynikała z zatrudniania lekarzy POZ na cząstkowych etatach. W badanym okresie na jednego lekarza przypadało przeciętnie 0,7 etatu.
Problem cząstkowych etatów występuje też w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS). Tylko w dwóch poradniach specjalistycznych liczba lekarzy równała się liczbie etatów. W pozostałych poradniach normą był ułamkowy wymiar etatu: np. jeden diabetolog pracował przeciętnie na 0,42 etatu, a na jednego kardiologa przypadało średnio zaledwie 0,29 etatu.
NIK zauważa, że znaczne rozdrobnienie etatów w AOS sprzyja co prawda dostępności terytorialnej, jednak utrudnia budowanie zaufania w kontakcie z pacjentem oraz zachowanie ciągłości opieki medycznej.
Zatrudnianie lekarzy na cząstkowych etatach sprawia też problem w przypadkach pilnych. Zdecydowaną większość takich pacjentów przyjmowano w tym samym dniu, jednak zdarzało się, że pacjent zakwalifikowany jako pilny nie był przyjmowany w dniu zgłoszenia do poradni. W przypadkach stabilnych, w badanym okresie, średni czas oczekiwania na pierwszą wizytę w poradniach kardiologicznych i diabetologicznych wahał się od 10 dni do nawet ponad 100 dni.
W ponad jednej trzeciej poradni specjalistycznych inspektorzy NIK stwierdzili formalne niedociągnięcia w zakresie prowadzenia list osób oczekujących (np. brak daty i godziny wpisu czy wyznaczonego terminu wizyty).
NIK zwraca uwagę, że utrudnia to sprawdzenie, czy wpisy w zbiorczej dokumentacji medycznej, takie jak termin wizyty, liczba oczekujących, czas oczekiwania na wizytę, są zgodne z prawdą. Takie nieprawidłowości umożliwiają, według NIK, przyjmowanie świadczeniobiorców poza kolejnością, stanowiąc tym samym naruszenie praw pacjenta.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)