Prof. Ziaja o leczeniu operacyjnym chorych na Covid-19: jest dłuższe i trudniejsze
Operowanie chorych na COVID-19 to wyzwanie - infekcja pogarsza stan ogólny chorego, leczenie jest z reguły dłuższe i wymaga dodatkowych środków ostrożności - wskazuje chirurg prof. Damian Ziaja ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Od kilku tygodni kieruje on Oddziałem Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym Megrez w Tychach (Śląskie), który od początku pandemii był szpitalem zakaźnym jednoimiennym. Obecnie działa na III poziomie zabezpieczenia jako placówka hybrydowa - leczy zarówno chorych na Covid-19, jak i cierpiących na inne schorzenia.
Do oddziału chirurgii tyskiego szpitala trafiają obecnie pacjenci z Covid-19 wymagający leczenia operacyjnego z całego województwa - placówka pełni dla nich stale ostry dyżur.
- Są to np. chorzy z zapaleniem wyrostka robaczkowego, kamicą pęcherzyka żółciowego, niedrożnością przewodu pokarmowego, przetoką między jelitami a układem moczowym, czy ostrym zapaleniem trzustki. Niestety, trafiają też do nas często chorzy z innych ośrodków z powikłaniami, bo nagle się okazało, że są Covid-dodatni i najlepiej takiego niewygodnego pacjenta odesłać - wyjaśnia prof. Ziaja.
- Zakażenie koronawirusem i spowodowane nim problemy oddechowe pogarszają ogólny stan takiego chorego, który - dodatkowo osłabiony - dłużej dochodzi do siebie po operacji. Przebywa w szpitalu dłużej, niż wymagałoby tego samo leczenie operacyjne również dlatego, że opuszcza oddział dopiero, kiedy ma ujemny wynik testu w kierunku koronawirusa - dodaje.
Praca w warunkach oddziału covidowego stawia przed chirurgami dodatkowe wymagania. - Operowanie w kombinezonach ochronnych jest trudne - kaski ograniczają widoczność, ręce w dwóch parach rękawic drętwieją, mimo nawiewu jest w tych strojach bardzo gorąco. Dobrze jednak, że możemy operować, co - w dobie pandemii, kiedy przełożono tyle zabiegów planowych - nie jest tak oczywiste - zaznacza prof. Ziaja.
Anna Gumułka - PAP

ZOBACZ KOMENTARZE (0)