Prof. Lidia Brydak: nie chodzimy do lekarzy, co nie oznacza, że ludzie nie chorują na grypę
Zdaniem wielu ekspertów liczba zachorowań na grypę była w tym roku tak mała, bo jest ona nieprawidłowo diagnozowana. Chorych jest mniej także dlatego, że pacjenci rzadziej zgłaszają się do lekarzy.

W pierwszym tygodniu stycznia 2020 r. było 89,2 tys. przypadków grypy, a w pierwszym tygodniu stycznia 2021 r. - 26,2 tys.
Z czego wynika ta różnica? – Nie chodzimy do lekarzy. Nie znaczy to jednak, że ludzie nie chorują na grypę. Chorują w domach, a pewna część przechodzi również Covid-19, co u części z nich prowadzi do zgonu - mówi Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy, w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego - Państwowym Zakładzie Higieny.
Jak mówi prof. Brydak, jej ośrodek w tym sezonie przebadał łącznie 119 próbek i ani razu nie potwierdził grypy. A jeżeli nie naukowcy nie będą badali i izolowali grypy, będzie kłopot z opracowaniem szczepionki na następny sezon.
Z teorią, że w tym roku jest mniej grypy tylko dlatego, że nie jest diagnozowana, nie zgadza dr Paweł Grzesiowski, ekspert NRL w dziedzinie Covid-19.
Jego zdaniem liczba chorych na Covid-19 jest niedoszacowana, bo wiele osób nie zgłasza się na badania. Z kolei liczba zachorowań na grypę spadła we wszystkich krajach. Także tych, które mają o wiele lepszy system monitorowania zakażeń grypy. Uważa, że te same sposoby zapobiegania zakażeniu koronawirusem przeciwdziałają także zakażeniom wirusem grypy: dystans, dezynfekcja i maseczki. Wirus grypy rozprzestrzenia się często np. w szkołach. Obecnie są one w większości zamknięte, więc zakażenia nie są takie częste.
Więcej: rp.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)