O profilaktyce i leczeniu cukrzycy
Nie opanujemy epidemii cukrzycy, jeśli nie zaczniemy realizować działań profilaktycznych, które pozwolą na wczesne wykrycie choroby i jeśli nie zapewnimy od początku odpowiedniego leczenia, edukacji i dostępu do nowoczesnych leków - mówił podczas debaty Rynku Zdrowia poświęconej leczeniu cukrzycy prof. Jacek Sieradzki, honorowy przewodniczący Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, długoletni kierownik Katedry Chorób Metabolicznych CM UJ.

– Problemem jest to, że na razie nie jest dobrze realizowany żaden z wymienionych warunków... – stwierdził prof. Jacek Sieradzki.
Publikujemy fragmenty relacji z tej debaty. Pełna relacja oraz stanowisko Ministerstwa Zdrowia w kwestiach poruszanych podczas dyskusji – już lipcowym wydaniu miesięcznika Rynek Zdrowia, a niebawem także w portalu rynekzdrowia.pl.
***
Niezakaźna, ale epidemiczna
Prognozowanie zachorowalności i umieralności z powodu cukrzycy ma długą tradycję. Kilka zespołów naukowców podejmowało badania prognostyczne: King z zespołem naukowców WHO, potem Amos, Zimmert i inni. Prognozowanie pokazywało dynamikę choroby w poszczególnych latach. Dane są prezentowane cyklicznie w Atlasie Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej (IDF).
– Te dane w pełni usprawiedliwiają określenie „epidemia cukrzycy”, bowiem w roku 2000 WHO podawało liczbę 200 mln chorych w stosunku do 6 mld ludności świata. W 2025 roku było to już 330 mln przy 6,5 mld populacji światowej. Trend tak szybkiego zwiększenia zachorowań na cukrzycę dotyczy wszystkich kontynentów, we wszystkich grupach wiekowych i wszystkich ras – mówił prof. Jan Tatoń z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jeśli porównywać prognozy badaczy z każdym kolejnym wydaniem Atlasu IDF, to okazuje się, że wiele badań okresowych nie tylko potwierdza te prognozy, ale nawet przekracza przewidywania.
– ONZ uznało cukrzycę za niezakaźną chorobę epidemiczną – przypomniał prof. Jacek Sieradzki, zwracając także uwagę, iż cukrzyca i otyłość są generatorami daleko zaawansowanych powikłań kardiologicznych i śmiertelności sercowo-naczyniowej.
Na potwierdzenie tej tezy prof. Tatoń przytoczył wyniki programu Archimedes, wykonanego w USA: – Wyliczono, jak zmieniłaby się chorobowość ogólna, m.in. na choroby kardiologiczne, gdybyśmy umieli wyleczyć cukrzycę, albo jeśli leczylibyśmy ją w sposób bardzo dobry: liczba zawałów w USA zmniejszyłaby się o jedną trzecią.
Sytuacja w Polsce
Chorobowość w Polsce, według wydania trzeciego Atlasu IDF (2007), to 9,1% dorosłej populacji (tzw. współczynnik surowy zachorowań dla cukrzycy). Wyniki są porównywalne do odnotowanych w Czechach i na Węgrzech.
Wzrost odsetka zachorowań na cukrzycę potwierdzają wyniki badań populacyjnych. Dr Wiesława Fabian z Kolegium Lekarzy Rodzinnych, dyrektor NZOZ Przychodni Medycyny Rodzinnej w Szczecinie, prowadziła badanie epidemiologiczne na populacji szczecińskiej (27 tysięcy osób). W 2002 roku liczba chorych na cukrzycę typ I i II, wynosiła 993 osoby, co oznaczało chorobowość na poziomie 3,6%. Badanie wykonane w 2008 roku pokazało wzrost chorobowości na podobnej populacji (31 tysięcy) do 4,2%.
– Dla lekarzy rodzinnych najważniejszym wnioskiem jest to, że w 2002 roku jeden lekarz rodzinny miał pod opieką 100-160 pacjentów, w 2008 roku 160-200. Przeciętna liczba pacjentów przypadająca na jednego lekarza rodzinnego jest taka sama. To oznacza, że w ciągu sześciu lat wzrosła liczba chorych. Podejrzewamy, że jest tak dzięki większemu rozpoznaniu choroby – oceniła dr Wiesława Fabian.
Wzrost zachorowalności odnotował też doktor Włodzimierz Bołtruczuk, prezes Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. Kiedy w 2008 roku podniesiono nakłady na opiekę w ramach POZ, przeznaczając większe pieniądze na finansowanie m.in. programów opieki nad pacjentami chorymi na cukrzycę i lepszą opiekę nad pacjentami chorymi na choroby układu krążenia, lekarze rodzinni zaczęli chętniej wykonywać proste testy w kierunku wykrycia cukrzycy i nadciśnienia.
– O ile wcześniej na 2300 pacjentów miałem około 70 chorych na cukrzycę, po półtora roku działania programu, już 163 osoby miały rozpoznaną cukrzycę. Prawie drugie tyle ma nieprawidłową tolerancję glukozy. To oznacza chorobowość na poziomie 7% – powiedział Włodzimierz Bołtruczuk.
Pilotaż powstał, rejestru nie ma
W Polsce problemem jest rzeczywista ocena sytuacji epidemiologicznej. Dane NFZ odnoszą się do liczby osób leczonych. Jaka jest prawdziwa skala problemu oraz jakie są wyniki efektów zdrowotnych – tych danych nie posiadamy.
– W Polsce nie ma systemowego podejścia do problemu rejestrów klinicznych – mówiła Bogusława Osińska, główny specjalista w Wydziale Oceny Technologii Medycznych AOTM. – Według różnych badań, z których korzysta AOTM przy okazji oceny technologii medycznych, populacja osób z cukrzycą typu II, wynosi między 1-2 mln osób. Według danych NFZ z 2009 roku leczonych czynnie jest niecałe 500 tysięcy pacjentów.
Przed laty powstały podwaliny pod wykonanie rejestru chorych na cukrzycę. – Minister zdrowia powołał zespół, który miał na celu stworzenie narodowego programu prewencji i leczenia cukrzycy. Było tam 5 dużych tematów, wśród nich opracowanie rejestru chorych na cukrzycę – przypomniał prof. Sieradzki.
Na jego stworzenie i prowadzenie w pierwszym roku resort przeznaczył 500 tys. złotych. W dodatku decyzję o przekazaniu pieniędzy resort zdrowia podjął 1 listopada. Specjaliści byli zobowiązani wydać je do 15 grudnia.
– Miarą absurdu jest, że roczna pula musiała być wydana w 6 tygodni – przypomniał profesor. – Za te pieniądze udało się zrobić pilotażowy rejestr, podzielony na część pediatryczną i dla dorosłych. Liczyliśmy, że w następnym roku dostaniemy racjonalną kwotę na rozwinięcie programu. Tymczasem dostaliśmy 350 tysięcy złotych.
– Dobry rejestr wymaga zaplanowania i określenia, jakie dane powinny być zbierane, jak reprezentatywna powinna być próba, czy są grupy kontrolne, jak zachęcić lekarzy i pacjentów do udziału w tym rejestrze. Potem przed twórcami rejestru jest zadanie wykonania analizy statystycznej, komunikowania się, sprawozdawania… – wymieniała Bogusława Osińska.
Trudności w dostępie do informacji
Doc. Leszek Czupryniak z Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i wiceprezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, przypomniał, że rejestry chorych na cukrzycę istnieją od ćwierć wieku w mniejszych państwach niż Polska. – Dlatego zdobycie wiedzy i know-how, jak wykonać rejestr, nie jest problemem – stwierdził sugerując, że widocznie nie wszystkim podobałoby się funkcjonowanie w warunkach jasno określonych reguł.
Uczestnicy debaty zwrócili także uwagę na trudności w dostępie do informacji i wyników badań z istniejących rejestrów.
– Ministerstwo Zdrowia finansuje wykonanie kilku rejestrów, ale otrzymanie z nich danych jest bardzo trudne – stwierdziła Bogusława Osińska.
Zdaniem doc. Czupryniaka, w USA rzeczą nie do pomyślenia jest, by podmiot, który otrzymał rządowe pieniądze na realizację projektu, nie opublikował jego wyników. To samo dotyczy projektów unijnych, które są rozliczane i publikowane.
Polityka w medycynie
– Polskie instytucje opieki zdrowotnej nie opierają się na dowodach, na faktach, wykazują ignorancję organizacyjną i merytoryczną. Nie korzystają z pomocy i wiedzy środowiska medycznego. To „wieża Babel“ pojęć, zamiarów, programów widmowych, niekończonych, nieporządnie robionych – stwierdził prof. Jan Tatoń, opowiadając o jednym ze sposobów na rzetelne zebranie danych zdrowotnych, wykonywanym przez centrum chorób niezakaźnych w Atlancie:
– Z populacji 300 mln ludzi naukowo wybiera się reprezentatywną grupę 30 tys. rodzin, by co trzy lata oceniać ich stan zdrowia. Dlaczego u nas nie ma naukowej busoli tego rodzaju? – pytał prof Tatoń. – Powinniśmy mieć reprezentatywną grupę, która jest pod stałą obserwacją, by w sposób naukowy wyciągać realne wnioski.
Prof. Sieradzki przypomniał, że problemem nie są tylko sprawy organizacyjne, ale i finansowe – na diabetologię przeznaczane są zbyt niskie nakłady, niewspółmiernie małe w stosunku do innych dziedzin medycznych:
– Na tegorocznym zjeździe lekarzy medycyny rodzinnej w Wiśle, prof. Andrzej Rynkiewicz, były prezes PTK, wystąpił z wykładem na temat kardiologii jako dziedziny integrującej wszystkie specjalności medyczne. Tym uzasadniał wysokie nakłady przeznaczane na kardiologię. Nie powiedział jednak, że są to pieniądze walkę ze skutkami zaniedbań w innych dziedzinach medycyny, m.in w diabetologii. Kardiologia jest spektakularna, a jej efekty są natychmiastowe. Każda zaś władza chce mieć natychmiastowy efekt. Tymczasem leczenie cukrzycy lub jej powikłań, to wieloletni problem – zaznaczył prof. prof. Jacek Sieradzki.
– Podobnie długo trzeba czekać na efekty działań profilaktycznych. Ich plony zbiera się po kilku latach, zazwyczaj po okresie dłuższym niż trwa kadencja zgodna z kalendarzem wyborczym. Dlatego akcje profilaktyczne można robić w krajach, gdzie jest konsensus, które mają spójną politykę – dodał doc. Czupryniak.
Jego zdaniem, powinno zostać określone pojęcie „medyczna racja stanu“, która oznacza, że bez względu na zmiany polityczne, w opiece medycznej będzie kontynuacja prowadzenia prewencji, leczenia.
Inaczej będzie tak, jak przedstawił prof. Sieradzki: – Na prośbę NFZ, eksperci ustalili sposoby mierzenia efektów leczenia owrzodzenia stopy cukrzycowej, łącznie z rankingowaniem lekarzy, którzy uzyskują najlepsze wyniki terapii. Kiedy zainteresowany rozwiązaniem tego problemu urzędnik odszedł z Funduszu, projekt umarł śmiercią naturalną...
Pełna relacja z debaty oraz stanowisko Ministerstwa Zdrowia w kwestiach poruszanych podczas dyskusji – już w lipcowym wydaniu miesięcznika Rynek Zdrowia, a niebawem także w portalu rynekzdrowia.pl.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)