Nowy Sącz: lekarz dyżurował na SOR ponad siły, aż sam stał się pacjentem
W Szpitalu Specjalistycznym im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu zabrakło lekarzy chętnych na weekendowy dyżur na SOR. Po ponad 40-godzinnym dyżurze lekarz, który podjął się zastępstwa na oddziale, zdiagnozował u siebie podejrzenie zawału.

Jak podaje Dziennik Polski, w miniony weekend żaden lekarz nie chciał wziąć dyżuru na SOR w nowosądeckim szpitalu. Obowiązek ten wziął na siebie zastępca dyrektora ds. lecznictwa Andrzej Fugiel. Podczas pierwszego dyżuru przyjął około 40 chorych, podczas kolejnego - podobną liczbę pacjentów. Dodatkowo odpowiadał za chorych na oddziale hematologicznym, gdzie także miał dyżur. W konsekwencji lekarz sam stał się pacjentem oddziału kardiologii. Zdiagnozował u siebie podejrzenie zawału.
Wcześniej gazeta zwracała uwagę, że lekarz pracujący na SOR musi liczyć się z dużym obciążeniem pracą, ogromną odpowiedzialnością, działaniem pod presją czasu, a do tego z niezbyt motywującą pensją, co wpływa na to, że nie ma chętnych do pracy w tym oddziale.
Więcej: www.dziennikpolski24.pl
Łukasz Wrzak, specjalista medycyny ratunkowej i chorób wewnętrznych, kierujący SOR w Szpitalu Specjalistycznym im. S. Żeromskiego w Krakowie, w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl przyznaje, że praca w szpitalnym oddziale ratunkowym jest bardzo obciążająca. - Dlatego kładziemy nacisk na to, by nikt nie pracował więcej niż 12 godzin. Przez ten czas pracuje jednak bardzo ciężko i to jest codzienna rzeczywistość wielu szpitalnych oddziałów ratunkowych w Polsce - mówi Łukasz Wrzak.
Uważa, że SOR to swoista pierwsza ''linia frontu'' zarówno dla pacjenta, jak i personelu tej jednostki. - Szukamy sposobów, by warunki pracy były jak najmniej obciążające, szczególnie dla lekarzy - podaje szef SOR w krakowskim szpitalu.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)