Mononukleoza, czyli o chorobie pocałunków
Całowanie się jest zdrowe: chroni przed depresją, wzmacnia układ odporności. Pomaga nawet schudnąć. Jednak podczas zwykłego całusa można zakazić się mononukleozą, zwaną chorobą pocałunków.

Ludzka ślina pełni funkcje regeneracyjne i obronne. Doskonale radzi sobie z wieloma patogenami. Przy okazji całowania uwalniana jest ponadto serotonina i endorfiny, hormony bezpośrednio wpływające na nasze poczucie szczęścia - informuje Gazeta Wyborcza.
Drogą kropelkową roznosi się jednak także mnóstwo infekcji, szczególnie zimą. Wysyp zakażeń wirusem Epsteina-Barra (EBV), wywołującym mononukleozę zakaźną (zwaną chorobą pocałunków) przypada właśnie na ten czas. Podobnie zresztą dzieje się z wirusami wywołującymi zwykłe przeziębienia czy ze zwykle nieco spóźnionym wirusem grypy.
Objawy mononukleozy to gorsze samopoczucie, wrażenie przemęczenia, bóle głowy i brzucha. Potem pojawia się gorączka, towarzyszy jej silny ból gardła, zmiany zapalne gardła i migdałków. Charakterystyczne jest powiększenie węzłów chłonnych nie tylko na szyi, ale i znajdujących się w okolicy mostka, obojczyka i sutka. Atak na węzły zwykle jest jednostronny. Typowe jest też pojawienie się czerwonych, wypukłych grudek na podniebieniu. U co drugiego chorego lekarz stwierdza również powiększenie wątroby i śledziony (splenomegalia). Objawy mononukleozy zakaźnej zazwyczaj utrzymują się do miesiąca.
Więcej: http://zdrowie.gazeta.pl/
ZOBACZ KOMENTARZE (0)