×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Leczenie SM na świecie i w Polsce

Autor: KL/Rynek Zdrowia04 listopada 2015 13:43

Jedną z grup pacjentów mogących korzystać z bardzo ograniczonego zasobu leków - które można podawać jedynie w programach lekowych - są chorzy na stwardnienie rozsiane - zwracał uwagę prof. Jerzy Kotowicz z Akademickiego Centrum Medycznego w Warszawie podczas XI Forum Rynku Zdrowia (22-23 października).

Leczenie SM na świecie i w Polsce
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

- SM jest uważane za najczęstszą przyczynę niepełnosprawności osób młodych, ale nie oznacza to, że zawsze musi do tego prowadzić - podkreślał prof. Jerzy Kotowicz.

Szacuje się, że w Polsce na SM cierpi ponad 50 tys. osób. Dzięki postępowi medycyny na rynku pojawiły się leki, które zmniejszają liczbę ognisk demielinizacyjnych w mózgu, redukują liczbę rzutów, a przez to redukują postęp niepełnosprawności. Obecnie na świecie dostępnych jest dziesięć leków dedykowanych tej grupie chorych.

- Ale nie w Polsce. W kraju pacjenci mają do dyspozycji jedynie niektóre z nich. Dodatkowo leki te system opieki zdrowotnej podzielił na środki dostępne w ramach terapii pierwszego i drugiego wyboru. Trudno więc mówić o możliwości terapii celowanej, która jest przyszłością walki z SM - zaznacza specjalista.

Zbyt długo diagnozowani
- Mamy też problem z niewielką wiedzą wśród społeczeństwa, a to, niestety, prowadzi często do wykluczenia społecznego - powiedział prof. Kotowicz.

Z danych NFZ wynika, że w ubiegłym roku lekami pierwszoliniowymi leczonych było blisko 7300 chorych, a lekami drugoliniowymi - niespełna 600.

- To najniższy w Europie odsetek chorych na stwardnienie rozsiane poddawanych tego typu leczeniu. Są leki, które pozwalają u wielu pacjentów skutecznie łagodzić rzuty tej choroby i spowalniać jej rozwój, a przez to zapobiegać inwalidztwu - podkreślił prof. Jerzy Kotowicz.

Jak dowodził, leczenie, choć drogie, jest dla państwa opłacalne, bo zapobiega niepełnosprawności chorych i przechodzeniu na renty. Jednak w kraju z tej możliwości leczenia może skorzystać niewielki, bo kilkuprocentowy odsetek chorych.

- Mamy bardzo ostre kryteria kwalifikacji do terapii. Program wprowadza punktację, która praktyczne eliminuje chorych po 40. roku życia i chorujących dłużej niż trzy lata. Małe szanse na terapię mają też pacjenci z nawet niewielkim stopniem niepełnosprawności. Do tego dochodzi długi czas oczekiwania na włączenie terapii, a przecież w tym przypadku czas odgrywa decydującą rolę. To zaś jest związane z niewystarczającą liczbą wyspecjalizowanych ośrodków, gdzie prowadzone jest leczenie - wyliczał specjalista.

Prof. Kotowicz przyznał, że w przypadku chorych na SM ograniczony dostęp do skutecznego leczenia to niejedyny problem.

- Nasi pacjenci są zdecydowanie zbyt długo diagnozowani w kierunku SM. W Polsce rozpoznanie tej choroby zajmuje nawet dwa lata, podczas gdy w np. w Czechach tylko 3 miesiące. Opóźnienia w diagnozie i leczeniu powodują bezpowrotną utratę tkanki nerwowej mózgu oraz rozwój niepełnosprawności - podkreślał.

Inwestujmy w skuteczne terapie
Eksperci wskazywali, że wskutek tych barier w Polsce, w dwa lata od zdiagnozowania SM 75% chorych przechodzi na rentę.

- Państwu opłacałoby się inwestowanie w skuteczne terapie osób ze stwardnieniem rozsianym, gdyż pozwalałoby to utrzymać chorych na rynku pracy - zaznaczyła Magdalena Fac-Skhirtladze, sekretarz Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego.

Przypomniała, że SM dotyka młodych ludzi, w wieku produkcyjnym, między 20. a 40. rokiem życia i w krótkim czasie potrafi uczynić z nich niepełnosprawne osoby.

- Młody człowiek mógłby - mimo choroby - zachować możliwie długo dobry stan zdrowia, bo postęp medycyny sprawił, że skuteczność terapii jest coraz większa. Niestety, limitowanie procedur prowadzi do tego, że taka osoba trafia na wózek i spychana jest na margines życia społecznego - komentowała Magdalena Fac-Skhirtladze.

Prof. Kotowcz zwrócił uwagę, że leki pierwszoliniowe dostępne w kraju wymagają iniekcji, co jest dużym dyskomfortem dla chorych. Nowsze, doustne leki zarejestrowane w Unii Europejskiej mają udowodnioną wysoką skuteczność.

- Na te leki wyczekują polscy pacjenci. Trzeba pamiętać, że w przypadku chorób przewlekłych także sposób przyjmowania leków jest istotną kwestią - podkreślał profesor.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum