×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

HCC Online: diagnostyka obrazowa i laboratoryjna bez limitów, ale wciąż z barierami

Autor: RR/Rynek Zdrowia13 czerwca 2020 08:00

Epidemia koronawirusa obnażyła wszystkie bolączki, z jakimi od lat boryka się diagnostyka laboratoryjna i obrazowa. Wiadomo, co należy poprawić w tych obszarach. Oby jak najszybciej - wskazywali eksperci uczestniczący w dotyczącej tej tematyki sesji zorganizowanej w ramach V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online 2020.

HCC Online: diagnostyka obrazowa i laboratoryjna bez limitów, ale wciąż z barierami
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

O problemach diagnostyki obrazowej mówił prof. Andrzej Urbanik, kierownik Katedry Radiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, który w swym wystąpieniu zwracał uwagę, że jakość diagnostyki obrazowej zależy także od lekarza kierującego na badania.

- Zbyt małą uwagę zwraca się na współpracę lekarza kierującego na badanie z lekarzem radiologiem. Tymczasem im bardziej dokładne skierowanie, tym łatwiej radiologowi odpowiedzieć na pytania lekarza kierującego - przekonywał prof. Urbanik, zaznaczając, że są w internecie dostępne (w tym na stronach MZ - red.) "Wytyczne dla lekarzy kierujących na badania obrazowe".

Przyznał, że w diagnostyce obrazowej istotne jest jednak także jasne przekazanie wyników badania lekarzowi kierującemu. Stąd dyskusja o potrzebie wprowadzania tzw. opisu ustrukturalizowanego, który bardzo przyspiesza opisywanie zdjęcia i ułatwia klinicystom zrozumienie problemu zdrowotnego pacjenta, który został skierowany na badanie.

Zobacz retransmisję debaty.

Badania bez limitu
W ocenie profesora obecnie wykonuje się więcej badań obrazowych. Przyczyniło się do tego zniesienie limitów na tego rodzaju badania. - Jednocześnie wraz ze zniesieniem limitu nasiliło się zjawisko braku radiologów, co nie jest tylko polskim problem - stwierdził Andrzej Urbanik i dodał, że dużo łatwiej jest uruchamiać kolejne pracownie niż szkolić radiologów.

Dane dotyczące liczby wykonywanych badań obrazowych po zniesieniu narzuconych przez płatnika limitów przedstawił Dariusz Dziełak, dyrektor Departamentu Analiz i Innowacji Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Liczby mówią same za siebie. Jeśli porównamy lata 2017, 2018, 2019, to okazuje się, że liczba badań tomografii komputerowej (TK), tzw. odrębnie kontraktowanych, wzrosła w 2019 r. o 11 proc. w stosunku do 2018 r. i o 14 proc. w stosunku do 2017. Szczególnie widoczne jest to na przykładzie kart DiLO (diagnostyki i leczenia onkologicznego), w przypadku których ten wzrost sięgał 60 proc. w ciągu 2 lat - powiedział dyrektor Dariusz Dziełak.

Podkreślił, że uwolnienie limitów na badania obrazowe doprowadziło do skrócenia czasu oczekiwania na ich wykonanie. Porównując maj 2019 do maja 2020 r. w przypadku TK nastąpiło skrócenie czasu oczekiwania z 46 do 35 proc. W przypadku rezonansu magnetycznego (RM) okres oczekiwania skrócił się ze 128 dni do 76.

Prezentując dane liczbowe Dariusz Dziełak przyznał, że jednocześnie dłużej czeka się na opis badania, ale jego zdaniem, z czasem i to zostanie uregulowane.

- W tym roku liczba badań obrazowych z powodu COVID-19 ulegnie zmniejszeniu. Nie mamy jeszcze pełnych danych na ten temat, ale przewidujemy, że będzie to w granicach 20-30 procent mniej. Zatem następnych miesiącach wydłużą się kolejki - przyznał.

Pandemia zweryfikowała wiele ocen i poglądów
W dalszej części sesji mówiono o bieżących zagadnieniach organizacyjnych diagnostyki laboratoryjnej.

Jednym problemów, który pojawił się w czasie pandemii była obniżka wyceny badań prowadzanych w kierunku koronawirusa z 450 zł do 280 zł. Zmiany cennika dokonano 24 kwietnia na polecenie Ministerstwa Zdrowia po pozytywnej rekomendacji AOTMiT. Pojawiła sie wówczas obawa, że wykonywanie testów, za które płaci NFZ, stanie się nieopłacalne i będzie ich jeszcze mniej.

- Nie dostrzegliśmy zmian co do ilości i jakości testów, które powodowałaby nowa wycena - powiedział Dariusz Dziełak i wyjaśnił, że przed obniżką przeprowadzano w Polsce ok. 12 tys. badań w kierunku COVID-19 na dobę, teraz to 23 tys. na dobę. - Nie dostrzegliśmy też znaczącego wpływu na jakość - zapewnił.

Pandemia doprowadziła do zmian w różnych obszarach ochrony zdrowia, zweryfikowała wiele ocen i poglądów, także tych nt. diagnostyki laboratoryjnej.

Zdaniem dr Jolanty Mrochem-Kwarciak, kierownika Zakładu Analityki i Biochemii Klinicznej Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie -Państwowego Instytutu Badawczego Oddział w Gliwicach, okres pandemii pokazał, jak ważne jest posiadanie przez szpital własnego laboratorium, dzięki czemu możliwy jest bezpośredni kontakt diagnosty z klinicystą.

Z kolei Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, wskazała na skutki zaniechania działań legislacyjnych związanych z ustawą o diagnostyce medycznej. - W czasie pandemii widzimy efekty tego zaniechania zarówno w obszarze kadr, jak i organizacji laboratoriów medycznych w Polsce - powiedziała. - Obserwujemy dysonans między tym, czego oczekiwałoby społeczeństwo a tym co diagności laboratoryjni mogą zaoferować - oceniła.

Jak przypomniała, na początku pandemii pierwszą linią frontu miały być laboratoria sanepidu. Szybko okazało się, że jest ich za mało.

- W związku z tym w trybie pilnym do walki z koronawirusem należało włączyć inne laboratoria. Brak rejestrów i pełnej sprawozdawczości spowodował, że nie do końca było wiadomo, jakie wyposażenie one posiadają. I ten okres był trochę stracony, jeśli chodzi o uruchamianie tzw. laboratoriów covidowych. Powinniśmy dużo wcześniej wiedzieć, ile mamy laboratoriów, gdzie są, jak są wyposażone - wskazała prezes Niewiadomska i podkreśliła, że mimo niesprzyjających okoliczności, diagności laboratoryjni dzięki swemu zaangażowaniu pomyślnie zdają egzamin z konfrontacji z koronawirusem.

- Na początku pandemii płynęły sygnały, że nie przewiduje się udziału laboratoriów prywatnych w diagnostyce COVID-19. Szybko okazało się, że system laboratoriów sanepidu jest kompletnie niewydolny i ta ocena uległa zmianie - zauważył Jakub Swadźba, prezes zarządu Diagnostyka.

Zaznaczył, że sieć Diagnostyka obecne ma zarejestrowanych 10 laboratoriów na liczącej 143 laboratoria covidowe liście MZ. Te prywatne laboratoria wykonują ok. 2 tys. badań dziennie, czyli 10 proc. testów przeprowadzanych w Polsce.

- Teraz słyszymy opinie, że Diagnostyka to pierwszy przypadek udanego partnerstwa publiczno-prywatnego w tym obszarze - zaznaczył Jakub Swadźba i dodał, że Diagnostyka obsługuje 25 proc. wszystkich badań wykonywanych w Polsce.

Poinformował również, że jego firma zaistniała nawet "na tzw. rynku preanalitycznym, czyli przy pobieraniu wymazów, co było z początku problemem". - Teraz posiadamy 15 namiotów, punktów mobilnych do pobierania wymazów, w największych miastach.

Na początku był chaos i panika
Prof. Bogdan Solnica, kierownik Katedry Biochemii Klinicznej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyznał, że w pierwszej fazie pandemii działania w obszarze diagnostyki były chaotyczne, wynikały z panicznej obawy przed grożąca nam falą zakażeń.

- Nie może być tak, że gdy mamy pandemię, to rzucamy się do tworzenia laboratoriów. One powinny istnieć i od razu podejmować wyznaczone zadania - powiedział.

Potwierdził też ocenę prezes Niewiadomskiej o zaniechaniu polegającym na braku informacji nt. wyposażenia i potencjału laboratoriów. W opinii prof. Solnicy, do tego potrzebne są narzędzia administracyjne, które powinny być umocowane w ustawie o medycynie laboratoryjnej.

- Generalnie laboratoria powinny być licencjonowane, czyli mieć potwierdzone spełnianie określonych kryteriów - zaznaczył.

Odnosząc się do wcześniejszych wypowiedzi nt. wyceny testów w kierunku koronawirusa, zauważył, że dopiero kiedy pojawiła się pandemia, okazało się, że można było wycenić badanie laboratoryjne jako refundowane świadczenie zdrowotne. Wcześniej się to nie udawało, mimo że diagności od lat domagali się tego.

W czasie dyskusji poruszono również temat umiejscowienia laboratoriów - czy lepiej, gdy znajdują się w szpitalu, czy też gdy badania szpital zleca, na zasadzie outsourcingu, zewnętrznemu laboratorium należącemu do sieci laboratoriów.

Zdania ekspertów były podzielone. Oba rozwiązania mają mocne i słabe strony.

Dla mniejszych szpitali ekonomicznie opłacalny jest outsourcing. Zagrożeniem bywa jednak transport próbek do zewnętrznego podmiotu. Natomiast duże lecznice, w których wykonuje się wiele testów, mogą sobie pozwolić na sfinansowanie działalności laboratoriów, gdyż korzystają z efektu skali. Ponadto duże szpitale stać na prowadzenie tzw. badań przyłóżkowych z udziałem zatrudnionych diagnostów, co umożliwia bezpośredni kontakt lekarza z diagnostą w celu omówienia wyników.

Sesja pt." Diagnostyka laboratoryjna i obrazowa w Polsce - wybrane zagadnienia organizacyjne" odbyła się podczas V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online. Emisję tej sesji, nagranej 9 czerwca, przeprowadziliśmy w środę, 10 czerwca.

Dostęp do retransmisji - poniżej.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum