Eksperci: nadmiar badań i terapii nie poprawia wyników leczenia raka
W leczeniu chorych na raka nadużywa się wielu zabiegów, badań diagnostycznych oraz chemioterapii, co wcale nie przyczynia się do poprawy efektów leczenia - przyznali specjaliści podczas kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej w Chicago.

Część lekarzy woli mieć większą pewność, że uczynili wszystko, by zwiększyć szanse chorego na pokonanie choroby lub przedłużenie życia. Inni chcą uniknąć procesów wytaczanych przez niezadowolonych pacjentów, zarzucających im "zaniechanie leczenia". Zlecają wykonywanie kosztownych procedur, nie zawsze przydatnych, a czasami wręcz szkodliwych.
Według American Society Of Clinical Onkology (ASCO), chodzi przede wszystkim o rutynowo wykonywane badania obrazowe, takie jak tomografia komputerowa, pozytonowa tomografia emisyjna (PET) oraz scyntygrafia. Jednak takie specjalistyczne badania diagnostyczne nie są potrzebne np. u chorych z wczesną postacią raka piersi i raka prostaty.
Wbrew oczekiwaniom u tych pacjentów tomografia, PET i scyntygrafia wcale nie przyśpieszają wykrycia pierwszych oznak przerzutów. Nie zwiększają też szans przeżycia chorych. Mogą natomiast narażać na dodatkowe stresy i procedury, gdyż czasami dają tzw. wyniki fałszywie pozytywne.
Z przedstawionych na kongresie danych wynika, że tylko u 1 proc. mężczyzn z wczesną postacią raka prostaty przydatne są tego rodzaju specjalistyczne badania obrazowe. W przypadku raka piersi większość nawrotów choroby wykrywanych jest podczas zwykłych oględzin chorego lub przy użyciu mammografii, a nie dzięki specjalistycznej diagnostyce.
Eksperci zwracali też uwagę na powszechne nadużywanie chemioterapii u pacjentów z zaawansowaną choroba nowotworową, szczególnie w przypadku raka płuc i jelita grubego. W USA podawana jest ona aż 49 proc. chorych na raka płuca, którzy nie są nawet w stanie się poruszać. Chemioterapia w takiej sytuacji nie przedłuża życia ani nie poprawia samopoczucia chorego - wykazują badania.
Niektórzy chorzy otrzymują kolejne chemioterapeutyki, choć od początku nie reagują na podawane im leki. Tymczasem w kolejnych cyklach nieudanego leczenia zmiana leków na ogół już nie pomaga. W przypadku raka płuc na trzeci kurs zmodyfikowanej terapii odpowiada jedynie 2 proc. chorych, a na czwarty nie reaguje już żaden chory.
Według ekspertów ASCO chorzy w osłabieniu, nie reagujący na terapie, powinni być kierowani do leczenia paliatywnego, bardziej dla nich przydatnego. Lekarze muszą przekonywać chorych, że chemioterapia jest toksyczna i nie zawsze może być stosowana.
Część lekarzy twierdzi, że nie można im narzucać, jak mają leczyć, bo nie wszyscy pacjenci pasują do przyjętych schematów postępowania, sami też często domagają się dodatkowych badań i chemioterapii.
Z badań, które opublikowano w 2008 r. wynika, że w USA w całej opiece medycznej aż 30 proc. stosowanych procedur nie przyczynia się do poprawy stanu chorych, a jedynie zwiększa koszty leczenia.
Według American Society Of Clinical Onkology (ASCO), chodzi przede wszystkim o rutynowo wykonywane badania obrazowe, takie jak tomografia komputerowa, pozytonowa tomografia emisyjna (PET) oraz scyntygrafia. Jednak takie specjalistyczne badania diagnostyczne nie są potrzebne np. u chorych z wczesną postacią raka piersi i raka prostaty.
Wbrew oczekiwaniom u tych pacjentów tomografia, PET i scyntygrafia wcale nie przyśpieszają wykrycia pierwszych oznak przerzutów. Nie zwiększają też szans przeżycia chorych. Mogą natomiast narażać na dodatkowe stresy i procedury, gdyż czasami dają tzw. wyniki fałszywie pozytywne.
Z przedstawionych na kongresie danych wynika, że tylko u 1 proc. mężczyzn z wczesną postacią raka prostaty przydatne są tego rodzaju specjalistyczne badania obrazowe. W przypadku raka piersi większość nawrotów choroby wykrywanych jest podczas zwykłych oględzin chorego lub przy użyciu mammografii, a nie dzięki specjalistycznej diagnostyce.
Eksperci zwracali też uwagę na powszechne nadużywanie chemioterapii u pacjentów z zaawansowaną choroba nowotworową, szczególnie w przypadku raka płuc i jelita grubego. W USA podawana jest ona aż 49 proc. chorych na raka płuca, którzy nie są nawet w stanie się poruszać. Chemioterapia w takiej sytuacji nie przedłuża życia ani nie poprawia samopoczucia chorego - wykazują badania.
Niektórzy chorzy otrzymują kolejne chemioterapeutyki, choć od początku nie reagują na podawane im leki. Tymczasem w kolejnych cyklach nieudanego leczenia zmiana leków na ogół już nie pomaga. W przypadku raka płuc na trzeci kurs zmodyfikowanej terapii odpowiada jedynie 2 proc. chorych, a na czwarty nie reaguje już żaden chory.
Według ekspertów ASCO chorzy w osłabieniu, nie reagujący na terapie, powinni być kierowani do leczenia paliatywnego, bardziej dla nich przydatnego. Lekarze muszą przekonywać chorych, że chemioterapia jest toksyczna i nie zawsze może być stosowana.
Część lekarzy twierdzi, że nie można im narzucać, jak mają leczyć, bo nie wszyscy pacjenci pasują do przyjętych schematów postępowania, sami też często domagają się dodatkowych badań i chemioterapii.
Z badań, które opublikowano w 2008 r. wynika, że w USA w całej opiece medycznej aż 30 proc. stosowanych procedur nie przyczynia się do poprawy stanu chorych, a jedynie zwiększa koszty leczenia.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)