Eksperci: co trzeci chory z rozpoznaną astmą nie cierpi na tę chorobę
- Aż 30 proc. polskich pacjentów, którzy są leczeni z powodu astmy, tak naprawdę nie choruje na to schorzenie - podkreśla prof. Ryszarda Chazan, z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii, Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, członek Komitetu Nauk Klinicznych Polskiej Akademii Nauk.

Prof. Chazan zaznacza, że nagminne diagnozowanie pacjentów z innymi schorzeniami, jako astmatyków, nie jest problemem tylko Polski. Podobnie sytuacja wygląda w całej Unii Europejskiej.
Na 27. Międzynarodowym Kongresie Europejskiego Towarzystwa Oddechowego (ERS) identyczny problem pokazali również Kanadyjczycy, u których nadrozpoznawalność dotyczy takiego samego odsetka chorych z rozpoznaną astmą, jak w naszym kraju.
W badaniu wykonanym w Kanadzie i obejmującym 540 osób z astmą rozpoznaną przez lekarza ogólnego okazało się, że u 30 proc. pacjentów nie potwierdzono tej choroby na podstawie obiektywnych parametrów. Podobne wyniki stwierdzono w innym badaniu kanadyjskim porównującym trafność rozpoznań astmy w grupie chorych z otyłością i prawidłową masą ciała. Również tutaj wykluczono astmę u blisko 32 proc. osób, u których uprzednio lekarze ogólni ustalili takie rozpoznanie.
W Polsce wnioski takie wynikają z szeroko zakrojonych badań epidemiologicznych o nazwie ECAP (Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce, 2012 r.), którymi kierował prof. Bolesław Samoliński, kierownik Zakładu Alergologii i Immunologii Samodzielnego Publicznego Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie, a które miały na celu pokazanie skali problemu.
Badania te pokazały, że na astmę w Polsce cierpi blisko 12 proc. społeczeństwa (ok. 4 mln). Niestety przy okazji wyszedł też inny problem, jakim jest właśnie nadrozpoznawalność astmy w gabinecie lekarza pierwszego kontaktu.
Zjawisko to potwierdzają także badania przeprowadzone pod kierownictwem prof. Renaty Jankowskiej, ówczesnej kierownik Klinika Pulmonologii i Nowotworów Płuc Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, których celem była ocena prawidłowości rozpoznawania astmy wśród lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
Analizą objęto 79 chorych kierowanych z wstępnym rozpoznaniem astmy do lekarza - specjalisty chorób płuc i alergologii. Ostateczne rozpoznanie było postawione na podstawie badania podmiotowego i przedmiotowego, spirometrii z próbą rozkurczową oraz badań obrazowych celem wykluczenia innych schorzeń układu oddechowego.
Okazało się, że diagnozę astmy potwierdzono u 54,4 proc. pacjentów, natomiast u pozostałych chorych najczęściej rozpoznawano POChP lub nadreaktywność oskrzeli - łącznie u 27,9 proc. chorych. W pojedynczych przypadkach objawy imitujące astmę występowały u chorych z rozstrzeniami oskrzeli, z zespołem obturacyjnego bezdechu śródsennego, niewydolnością krążenia, alergicznym nieżytem nosa lub na podłożu psychogennym.
Duszność duszności nierówna
Prof. Chazan przyznaje, że dziś już wiadomo, iż problem nadrozpoznawalności astmy istnieje i nie można go bagatelizować. Jak podkreśla, jest on tak samo ważny, jak niedorozpoznanie astmy zarówno w populacji dzieci, jak i osób dorosłych. Kluczowe dla pacjenta jest bowiem podjęcie prawidłowego leczenia.
- Na nadrozpoznawalność astmy należy spojrzeć w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze rozpoznanie astmy u lekarza POZ stawiane jest na podstawie objawów, które są dość typowe. Są to: kaszel, duszność, ściskanie w klatce piersiowej. Wielu lekarzy, po ich zidentyfikowaniu, stawia niejako z automatu diagnozę. Tymczasem, tak naprawdę w wielu innych chorobach rownież występują te objawy. Jeżeli lekarz nie zastanowi się, iż do prawidłowego rozpoznania konieczne jest przypisanie tym objawom cech, które są typowe dla astmy, to mamy gotowe rozpoznanie, nieprawdziwe - podkreśla prof. Chazan.
I dodaje, że bywa też tak, iż lekarz pierwszego kontaktu po rozpoznaniu objawów, poddaje je weryfikacji, tzn. dopytuje chorego, czy objawy te są nagłe, czy nasilają się w nocy, czy jest jakiś czynnik sprawczy wywołujący napady kaszlu i duszności, tak jak to ma miejsce w astmie. Niestety zapomina o najważniejszym, czyli koniecznym z definicji potwierdzeniem rozpoznania zanim rozpocznie się leczenie - testem rozszerzalności oskrzeli.
- I tutaj zaczyna się problem. Ponieważ, kiedy rozpoznanie stawia lekarz POZ, to niestety nie ma on do dyspozycji tego narzędzia. W związku z tym stawia on rozpoznanie, a w konsekwencji rozpoczyna leczenie, tylko na podstawie objawów, lepiej czy gorzej weryfikowanych - podkreśla prof. Chazan.
Potwierdzają to badania prof. Samolińskiego. Wynika z nich, że w grupie przebadanych 846 pacjentów, u których stwierdzono astmę, tylko u niewielkiego odsetka wykonano niezbędne testy potrzebne do potwierdzenia diagnozy, tj. spirometrię, rtg klatki piersiowej oraz testy skórne. Spirometrię wykonano u 146 osób, testy skórne u 48, a rtg klatki piersiowej u 54.
Nie każda astma jest ciężka
Przedstawicielka PAN, prof. Chazan zwraca też uwagę na jeszcze jeden problem, jakim jest mylne przypisywanie przez lekarzy POZ wielu pacjentom chorym na astmę jej ciężkiej postaci.
- Nadrozpoznawalność astmy ciężkiej wiąże się nierozerwalnie z intensyfikacją leczenia, co nie jest dobre dla pacjenta. Dzięki badaniom i obserwacjom pacjentów wiemy, że 80 proc. chorych na astmę doskonale leczymy małą dawką glikokortykosteroidów wziewnych w połączeniu z betamimetykiem. Niestety w Polsce, tę małą dawkę otrzymuje nie 80 proc., a jedynie 20 proc. Te pozostałe 80 proc. pomimo tego, że jest to błędne, otrzymuje dużą dawkę glikokortykosteroidów - wyjaśnia prof. Chazan.
Ekspertka podkreśla, że takie podejście do terapii wiąże się z tym, iż u wielu chorych nierozpoznana jest po prostu astma trudna. A przyczyn tej choroby może być naprawdę wiele. Jeżeli np. u chorego na astmę mamy zapalenie zatok, nieżyt nosa, refluks, lęk, depresję to standardowe leczenie astmy bez zastosowania terapii w chorobach współistniejących nie przyniesie oczekiwanego rezultatu.
- Kiedy chory np. stale przebywa w środowisku, który powoduje u niego nadwrażliwość na jakiś bodziec, np. kota, na którego jest uczulony, jednak nie chce się z nim rozstać, to nawet najbardziej intensywne leczenie astmy, nie doprowadzi do stabilizacji stanu chorego - podkreśla prof. Chazan.
I dodaje:
- W klinice mamy wielu takich pacjentów, którzy zostali skierowani do nas z rozpoznaną astmą ciężką w celu włączenia chorego do leczenia biologicznego. Po zweryfikowaniu przez specjalistów okazuje się, że wielu z nich ma albo astmę lekką, albo też w ogóle astmy nie ma, gdyż diagnoza chorego nie została zweryfikowana przed leczeniem.
Astmę rozpozna specjalista
Eksperci nie mają złudzeń, iż to właśnie opieka lekarza specjalisty spowodowała, że dziś pacjenci chorzy na astmę są w zdecydowanej większości dobrze leczeni. Jednak leczenie i rozpoczynanie diagnostyki takiego pacjenta w gabinecie lekarza POZ, nie tylko u nas, ale na całym świecie doprowadza do tego, że albo rzeczywiście chorzy na astmę pacjenci zostają nierozpoznani w porę, albo też osobom cierpiącym na zupełnie inne schorzenia płucne, błędnie przypisuje się astmę.
- Jedynym sposobem, który może zahamować nadrozpoznawalność astmy, a co się z tym wiąże doprowadzić do postawienia chorym trafnej diagnozy, jest wprowadzenie wymogu potwierdzenia rozpoznania przez lekarza specjalistę chorób płuc lub alergii. Konsultacja lekarza specjalisty pozwala często na skierowanie diagnostyki w innym kierunku i doprowadza do wczesnego prawidłowego rozpoznania schorzenia a co się z tym wiąże wdrożenia odpowiedniego leczenia. Nie oznacza to jednak, że lekarz specjalista musi cały czas takiego pacjenta leczyć. Jednak powinien bezwzględnie potwierdzić rozpoznanie i przekazać lekarzowi POZ wytyczne, jak należy leczyć chorego z problemami płucnymi - podsumowuje prof. Chazan.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)