Coraz mniej internistów, a chętnych na internę brak. "To ślepa uliczka"
Lekarze tuż po studiach poszukują specjalizacji, które zapewniają szybką samodzielność i możliwość prowadzenia własnej praktyki - mówi na łamach Gazety Krakowskiej dr Lech Kucharski ze Szpitala Specjalistycznego w Krakowie. Młodzi lekarze nie są zainteresowani interną.

- Od lat w Polsce narasta problem z internistami. Wśród lekarzy rezydentów brakuje chętnych, aby kształcić się w tym kierunku
- Wybierający aktualnie internę lekarz jest "frajerem". To ślepa uliczka - mówi były przewodniczący Porozumienia Rezydentów
- Jak wskazuje na łamach Gazety Krakowskiej dr Lech Kucharski, za kilka lat zabraknie lekarzy tej specjalności, a gdyby nie było obecnie pracujący lekarze w wieku emerytalnym, wiele oddziałów już teraz trzeba by było zamknąć
Ferie w reżimie sanitarnym. GIS opublikował zasady
Nie ma chętnych na internę, ale także inne specjalizacje
18 osób na jedno miejsce dermatologii i ponad 10 osób na ortodoncję - tak wyglądają wyniki ostatniego postępowania kwalifikacyjnego na miejsca rezydenckie w Małopolsce - pisze Gazeta Krakowska.
Dużym powodzeniem cieszyła się też endokrynologia czy chirurgia stomatologiczna.
Lekarze rezydenci nie byli zainteresowany angiologią, chirurgią klatki piersiowej, chorobami płuc dzieci czy medycyną ratunkową. Niewielu skusiła geriatria, hematologia, neonatologia czy patomorfologia, choć to dziedziny obecnie priorytetowe i można liczyć na wyższe wynagrodzenie.
"Lekarze szukają prowadzenia własnej praktyki"
Trend, że wśród wchodzących do zawodu wybierane są specjalizacje w dalszej perspektywie bardziej dochodowe, obarczone mniejszą odpowiedzialnością, nie wiążące się z dyżurami nocnymi, które można praktykować z powodzeniem poza szpitalami, zauważany jest od kilku już lat.
- Lekarze tuż po studiach poszukują specjalizacji w węższych dziedzinach medycyny, które zapewniają szybką samodzielność i możliwość prowadzenia własnej praktyki - tłumaczy cytowany przez dziennik dr Lech Kucharski, lekarz kierujący oddziałem chorób wewnętrznych w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
- Inaczej jest ze specjalizacjami, które wymagają dużego nakładu nauki, zaplecza szpitalnego np. sal operacyjnych, tu proces osiągania samodzielności jest zdecydowanie wydłużony w czasie i bardziej skomplikowany - dodaje.
"To bardzo trudna specjalizacja. Internista musi wiedzieć najwięcej"
Ogromny problem jest właśnie z internistami. Na jedno miejsce rezydenckie w Małopolsce było ledwie 0,08 zgłoszeń.
- To bardzo trudna specjalizacja. Mówi się, że internista musi wiedzieć najwięcej i być przygotowany na każdą ewentualność, a nie idzie za tym ani wynagrodzenie, ani warunki pracy, ani prestiż. Niestety wśród wielu ludzi wciąż pokutuje, przekonanie, że internista to lekarz bez specjalizacji – zauważa dr Kucharski.
Brak chętnych na internę nie dziwi byłego przewodniczącego Porozumienia Rezydentów Jakuba Kosikowskiego.
- Wybierający aktualnie internę lekarz jest frajerem, bo zrobienie po niej wąskiej podspecjalizacji jest w Polsce praktycznie niemożliwe, systemowo zablokowane. Więc po co się pchać zawodowo w ślepą uliczkę? Skoro specjalizacja jest na całe życie - napisał na Twitterze Kosikowski.
- Miejsca w wąskich specjalizacjach typu kardiologia, gastrologia, pulmonologia itd. są głównie w dużych ośrodkach. Te szpitale są najbardziej zadłużone. Lekarzowi na specjalizacji trzeba płacić. Rezydent jest za darmo. Każdy szpital bierze rezydenta zamiast internisty na te miejsca, bo to dla niego czysty zysk. A interniści mają przez to zablokowane zrobienie szczegółowej specjalizacji - wyjaśnia.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (2)