Co za dużo, to... Teleporady zaczynają Polakom wychodzić bokiem
Pandemia przyspieszyła rozwój telemedycyny w Polsce, wdrażanie telekonsultacji, e-recept, e-skierowań czy e-zwolnień. Jednak pacjenci oraz sami lekarze coraz częściej mówią problemach związanych z teleporadami - pisze "Gazeta Wyborcza".

Ministerstwo Zdrowia oraz konsultant krajowy w dziedzinie medycyny rodzinnej przygotowali standardy organizacyjne oraz wytyczne w zakresie udzielania teleporad dla lekarzy POZ. Weszło w życie odpowiednie rozporządzenie ministra zdrowia. Wytyczne określają m.in. sposób rejestracji pacjentów, formy udzielania porad zdalnych czy kwestie związane z organizacją pracy - przypomina „Wyborcza”.
Pacjenci, którzy próbują dostać się do poradni POZ, często narzekają jednak na utrudniony kontakt. Największym problemem jest, że do poradni nie można się dodzwonić przez wiele godzin.
Problemy z teleporadami mają zwykle osoby starsze. Często niedosłyszą, nie rozumieją, o co lekarz pyta. Także lekarze przyznają, że o ile wielu pacjentów świetnie znają i wiedzą, kto ma skłonność do bagatelizowania problemu, a kto wręcz przeciwnie, raczej do wyolbrzymiania dolegliwości, o tyle kłopot jest z pacjentami, którzy rzadko bywają w poradni.
Teleporad mogą udzielać także lekarze specjaliści. Wskazują, że nie jest to rozwiązanie dobre w przypadku każdego pacjenta. Doktor Anna Dołaszyńska-Żółkiewska, chirurg ze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach, zarówno konsultuje pacjentów online, jak i przyjmuje stacjonarnie. Zaznacza, są sytuacje, gdy teleporada jest dobrym rozwiązaniem, kiedy trzeba np. omówić wyniki przeprowadzonych wcześniej badań czy porozmawiać z pacjentem po zabiegu.
- Są jednak przypadki, w których nie można czekać ze stacjonarną konsultacją, aż skończy się pandemia. Chodzi np. o niepokojące znamię, które rośnie, zmieniło kolor albo pojawiło się nagle. Lekarz musi je dokładnie obejrzeć, usunąć i skierować do badania histopatologicznego - wskazuje specjalistka.
Więcej: katowice.wyborcza.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)