×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Brakuje neonatologów. Konsultant krajowa: deficyt się pogłębia. "Czeka nas zapaść"

Autor: Iwona Bączek • Źródło: Rynek Zdrowia14 lutego 2022 07:29

- W Polsce brakuje neonatologów i deficyt ten się pogłębia. Może nas czekać zapaść podobna do tej, z jaką mamy do czynienia w psychiatrii dziecięcej - mówi prof. Ewa Helwich.

Brakuje neonatologów. Konsultant krajowa: deficyt się pogłębia. "Czeka nas zapaść"
Deficyt neonatologów stale się pogłębia Fot. Shutterstock
  • W Polsce brakuje neonatologów i deficyt ten się pogłębia. Może nas czekać zapaść podobna do tej, z jaką mamy do czynienia w psychiatrii dziecięcej - mówi prof. Ewa Helwich
  • Według Naczelnej Izby Lekarskiej mamy w Polsce 1,5 tys. neonatologów. Według moich danych jest ich niespełna 1 tys. - wskazuje
  • Wielu lekarzy, już w wieku emerytalnym, nadal jeszcze pracuje, ale gdy zdecydują się odejść, będzie dramat - ocenia
  • Neonatolodzy nie mają raczej gabinetów prywatnych. W podmiotach prywatnych nie ma także intensywnej terapii noworodka. Młodzi lekarze wybierają inne, bardziej dochodowe i mniej obciążające specjalizacje - wyjaśnia
  • Lekarzy neonatologów mamy w Polsce za mało, aby taki specjalista mógł pracować w każdym szpitalu - zaznacza

"Gdy odejdą lekarze - emeryci będzie dramat"

Jak mówi prof. Ewa Helwich, konsultant krajowa w dziedzinie neonatologii, według Naczelnej Izby Lekarskiej mamy w Polsce 1,5 tys. neonatologów.

- Według moich danych jest ich niespełna 1 tys. To bardzo duża różnica i wynika ona - moim zdaniem - z faktu, że wprowadza się do rejestrów okręgowych izb lekarskich lekarzy kończących specjalizację z neonatologii, a nie wykreśla się tych, którzy umierają. Może tam także figurować część lekarzy, którzy mimo posiadanej specjalizacji nie pracują albo w zawodzie albo w specjalności. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć - wskazuje prof. Helwich.

- Problem polega na tym, że sytuacja się nie poprawia. Wręcz odwrotnie - braki się pogłębiają. Wielu lekarzy, już w wieku emerytalnym, nadal jeszcze pracuje, ale gdy zdecydują się odejść, będzie dramat, ponieważ nabór mamy zdecydowanie za mały w stosunku do potrzeb. Może nas czekać zapaść podobna do tej, z jaką mamy do czynienia w psychiatrii dziecięcej - ocenia  konsultant krajowa.

"Obciążenia związane z tą pracą nie są łatwe do uniesienia"

Jak mówi, dzieje się tak głównie dlatego, że jest to bardzo wymagająca specjalizacja. Wiąże się m.in. z dyżurami na intensywnej terapii noworodka, a te są wyjątkowo trudne, pełne stresu i wyczerpującej pracy.

- Trzeba mieć świadomość, że maleńkie dziecko jest pacjentem całkowicie zależnym od lekarza. W przypadku noworodka można wiele wygrać, ale też wiele przegrać. W przypadku przegranej lekarz zostaje z poczuciem, że dziecko, które ma przed sobą kilkadziesiąt lat życia, będzie się w tym czasie zmagać z niepełnosprawnością. Takie kwestie rozstrzygają się okołoporodowo, a my ratujemy przecież coraz mniejsze wcześniaki. Jednocześnie wymagania rosną. Wszystko to nie jest łatwe do uniesienia - podkreśla prof. Helwich.

"Lekarze, którzy chcą mieć święty spokój i godziwie zarabiać, nie decydują się na neonatologię"

- Ponadto neonatolodzy nie mają raczej gabinetów prywatnych. W podmiotach prywatnych nie ma także intensywnej terapii noworodka, która jest za droga. Dodatkowo w neonatologii trzeba się również ciągle się uczyć, bo postęp w tej dziedzinie jest olbrzymi, a standardy zmieniają się często. Wszystko to powoduje, że młodzi lekarze, którzy chcą mieć święty spokój i godziwie zarabiać, nie decydują się na neonatologię. Wybierają inne, bardziej dochodowe i mniej obciążające specjalizacje - wyjaśnia konsultant krajowa.

W jej ocenie lekarzy neonatologów mamy w Polsce za mało, aby taki specjalista mógł pracować w każdym szpitalu. W placówkach pierwszego stopnia referencyjności zostaną zatem prawdopodobnie pediatrzy, natomiast neonatolodzy będą pracować w oddziałach trzeciego stopnia referencyjności - tam, gdzie jest intensywna terapia noworodka. Zdecydowana większość z nich pracuje tam zresztą już teraz.

"Pomysły na przyciągnięcie młodych są już na wyczerpaniu"

Czy to rozwiąże problem?

- Bywa, że szpital w oddziałem pierwszego lub drugiego stopnia referencyjności oferuje o wiele większe zarobki, niż ten z trzecim stopniem referencyjności, a zakres pracy i odpowiedzialności są tam jednocześnie nieporównywalnie niższe. Decyzja należy do lekarza - zauważa prof. Helwich.

- Co zrobić, aby zwiększyć nabór? Sama chciałabym to wiedzieć, bo pomysły na przyciągnięcie młodych są już na wyczerpaniu - podsumowuje konsultant krajowa.

 

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum

    Najnowsze