Borelioza: brak standaryzacji badań i często zbyt późna diagnoza
Kleszcze zakażone boreliozą występują na coraz większym obszarze Polski. Lekarze nie lekceważą już tej choroby, jak jeszcze dwie dekady temu, ale w jej leczeniu i diagnostyce popełnianych jest wciąż wiele błędów.

Poza boreliozą kleszcze są nosicielami groźnych patogenów, odpowiadającch za anaplazmozę, babeszjozę, zapalenie mózgu. Z ostatnich badań wynika, że na niektórych obszarach Polski około 30 proc. kleszczy ma któryś z tych patogenów lub kilka naraz.
To dane uśrednione - podkreślał ich autor prof. Krzysztof Solarz, kierownik Zakładu Parazytologii Wydziału Farmacji z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej w Sosnowcu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach (profesor kierował zakończonym latem trzyletnim projektem badawczym badającym ryzyko ekspozycji na kleszcze i choroby odkleszczowe na terenie południowej Polski).
Kleszcze: gdzie i kiedy?
Odsetek zakażonych lub zarażonych kleszczy może być bowiem lokalnie znacznie wyższy, jak w Puszczy Niepołomickiej, gdzie około 60 proc. kleszczy jest nosicielami patogenów powodujących anaplazmozę i babeszjozę, a kilka proc. także boreliozę.
Specjaliści zwracają uwagę, że niektóre kleszcze w pewnym środowisku zawierają w ślinie bardzo silną neurotoksynę, która powoduje porażenie nerwowo-mięśniowe klatki piersiowej. Zbyt późne usunięcie takiego kleszcza może doprowadzić nawet do uduszenia.
W kraju najwyższy współczynnik zapadalności na boreliozę odnotowują następujące województwa: podlaskie, warmińsko-mazurskie i podkarpackie.
Najwięcej nowych przypadków zachorowań na boreliozę przypada na okres letni między 1 maja a 30 listopada, 80 proc. przypada na czerwiec i lipiec. Rocznie do polskich szpitali w ostatnich latach trafia około 9 tys. pacjentów z boreliozą (dane NIZP PZH). To pięć razy więcej niż przed 10 laty.
Problem z diagnostyką
Jak wynika z badania ankietowego przygotowanego przez Stowarzyszenie Osób Chorych na Boreliozę, tylko w przypadku 12 proc. badanych (udział w badaniu wzięło 132 chorych - red.) chorobę zdiagnozowano w ciągu 6 tygodni od zachorowania.
W przypadku dalszych 17 proc. upłynęło od 6 tyg. do 6 miesięcy, a u dalszych 24 okres ten wyniósł od pół roku do dwóch lat. Aż 25 proc. pacjentów chorowało od 3 do 10 lat, kolejne 22 proc. pozostawało bez diagnozy przez 10 i więcej lat.
Dlaczego mamy takie problemy ze zdiagnozowaniem choroby? Dr Piotr Kajfasz z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie tymi wynikami nie jest zaskoczony i przyznaje, że szybka diagnoza w przypadku boreliozy odgrywa kluczową rolę, jednak w kraju wciąż borykamy się z brakiem standaryzacji badań w tym zakresie.
- W efekcie zaskakuje nas rozbieżność obserwowanych w Polsce wyników badań laboratoryjnych. Mamy dziesiątki placówek, które dają statystycznie o wiele częściej wynik pozytywny niż inne placówki. Często powtórne badanie w innym ośrodku ten wynik jednak podważa. To znaczy, że u wielu chorych mimo badań choroba nie jest odpowiednio diagnozowana - mówi portalowi rynekzdrowia.pl dr Kajfasz. Dodaje, że bez kontroli nad laboratoriami sytuacja w kraju się nie poprawi.
Skuteczne rozpoznanie
Nasz rozmówca podkreśla jednak, że w ostatnich latach świadomość choroby jest zdecydowanie większa wśród lekarzy i płatnika, który jeszcze kilkanaście lat temu praktycznie nie dostrzegał tego problemu.
Obecnie zdecydowaną większość przypadków boreliozy jest w stanie skutecznie rozpoznać i leczyć lekarz POZ. - Jeżeli widoczny jest rumień, lekarz praktycznie natychmiast rozpoznaje chorobę i zleca odpowiednią terapię - podkreśla specjalista.
Problem pojawia się, gdy pacjent nie pamięta o ukąszeniu, nie widać też charakterystycznego rumienia wędrującego. W takich przypadkach choroba nawet latami może być nieprawidłowo diagnozowana.
Bakteria w tym czasie wędruje po organizmie wywołując nietypowe objawy jak osłabienie, bóle mięśni i stawów, gorączka, złe samopoczucie, bóle głowy, późną postać gruźlicy lub kiły. Zdarza się, że mylona jest z tak poważnymi chorobami jak stwardnienie rozsiane.
Wiemy, jak leczyć
Jak zwraca uwagę dr Kajfasz sam proces leczenia jest w kraju uregulowany i opisany.
- Boreliozę leczy się antybiotykami. Nie ma innej metody. Jest to zakażenie bakteryjne (krętki Borrelia) - wyjaśnia specjalista i podkreśla, że rekomendacje postępowania w tym zakresie przygotowało Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Nasz rozmówca zapewnia, że sama borelioza wbrew pojawiającym się głosom jest wyleczalna. - Problem stanowią zespoły poboreliozowe.
- Pacjenci cierpiący z ich powodów błędnie traktują je jako niewyleczoną chorobę. Stąd opinia, że borelioza jest nie do wyleczenia - tłumaczy ekspert.
Specjaliści ostrzegają, że nie ma sposobu na odstraszenie kleszczy. Środki dostępne w aptece nie zawsze są skuteczne.
Ze szczepionką czy bez?
Co zrobić kiedy zostaniemy ukąszeni przez kleszcza? Lekarze przypominają, że kleszcza należy jak najszybciej usunąć, a następnie obserwować miejsce ukąszenia, które w przypadku zakażenia boreliozą zacznie się zmieniać. Pierwszy i podstawowy objaw to pojawienie się rumienia tzw. wędrującego, tj. zaczerwienienia większych rozmiarów w okolicy ukąszenia. Kolejne objawy to ogólne zmęczenie, zaburzenia mowy, widzenia oraz szumy w uszach.
Jeśli kleszcz ugryzie i urwie się go bez nóżek należy zgłosić się do ambulatorium chirurgicznego.
- Niestety nie ma szczepionki chroniącej przed boreliozą. Z takiej ochrony możemy jednak skorzystać, aby zabezpieczyć się przed kleszczowym zapaleniem mózgu - dodaje Kajfasz.
Eksperci podkreślają, że mieszkańcy rejonów o nasilonej obecności kleszczy oraz wybierający się tam np. w okresie urlopowym powinni z tej formy profilaktyki korzystać. W Polsce śmiertelność z powodu kleszczowego zapalenia mózgu szacuje się na 1-2 proc.
Nawet jeśli pacjent przeżyje, choroba może pozostawić trwały ślad w postaci zaników mięśni, bólów głowy, zaburzeń równowagi, pogorszenia funkcji poznawczych, jak np. problemy z zapamiętywaniem, a nawet zmianę osobowości, podkreślają eksperci.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)