×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Robot medyczny bezpieczny tylko w rękach fachowca. Potrzebny państwowy egzamin z obsługi?

Jakub Styczyński Autor: Jakub Styczyński • Źródło: Rynek Zdrowia   • 16 marca 2023 06:00   • Aktualizacja: 16 marca 2023 14:41

Potrzeba kilku lat ćwiczeń i operacji z wykorzystaniem robota chirurgicznego, aby nabyć odpowiednie doświadczenie. Tymczasem w niektórych szpitalach lekarze przeprowadzają zabiegi po kilkudniowym kursie. Czy ten problem mógłby rozwiązać państwowy egzamin z obsługi urządzeń medycznych?

Robot medyczny bezpieczny tylko w rękach fachowca. Potrzebny państwowy egzamin z obsługi?
Potrzeba kilka lat ćwiczeń, aby uznać operatora robota medycznego za doświadczonego specjalistę. Fot. AdobeStock
  • Roboty medyczne będą powszechnie stosowane w placówkach medycznych. Przywitają chorego, wspomogą diagnostykę i operacje. Ich wykorzystanie jest koniecznością: brakuje personelu, a potrzeby pacjentów rosną
  • Rodzimy system musi lepiej przygotowywać się na rozwój robotyki. Na uczelniach wyższych nadal brakuje wydziałów kładących nacisk na inżynierię biomedyczną
  • W zakresie stosowania robotów medycznych Polska jest zapóźniona o dwie dekady względem Niemiec. Musimy nadganiać, ale jednocześnie mamy szansę uniknąć popełnionych błędów
  • Operator robota musi wykonać kilkaset operacji, aby nabyć odpowiednie doświadczenie. Tymczasem lekarze z niektórych szpitali użytkują takie maszyny po kilkudniowym kursie. Efekt? Coraz więcej przypadków zgonów po chirurgii robotycznej
  • O tym, czy każdy szpital potrzebuje mieć robota medycznego, dyskutowano w trakcie VIII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (HCC) w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach
  • Państwo powinno wprowadzić centralny egzamin z obsługi robotów medycznych. Certyfikacją nie mogą zajmować się sprzedawcy urządzeń - takie m.in. wnioski padły w trakcie sesji

Maszyny pomogą rozwiązać problemy kadrowe

Roboty przydadzą się placówkom medycznym praktycznie w każdym obszarze ich funkcjonowania. Od przywitania pacjenta i wskazania mu drogi do gabinetu, poprzez założenie mu karty w systemie, wsparcie lekarza lub nawet samodzielne wykonanie diagnostyki, wysterylizowanie instrumentów medycznych, przeprowadzenie zabiegu, na posprzątaniu i odprowadzeniu pacjenta do wyjścia kończąc.

W ten sposób niedaleką przyszłość placówek medycznych opisywał prof. Zbigniew Nawrat, dyrektor kreatywny Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi, adiunkt na Śląskim Uniwersytecie Medycznym oraz prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Robotyki Medycznej.

- Szeroka dostępność do różnego rodzaju robotów to jedyne, co może uratować system opieki zdrowotnej przez upadkiem. Bo personelu medycznego jest ciągle za mało, a potrzeby zdrowotne pacjentów stale się powiększają – mówił prof. Nawrat podczas HCC w Katowicach.

Przytakiwał mu prof. Marek Gzik, dyrektor European HealthTech Innovation Center, przewodniczący Rady Dyscypliny Inżynieria Biomedyczna oraz kierownik Katedry Biomechatroniki na Politechnice Śląskiej. Wskazywał, że zastosowanie robotów choćby tylko na salach operacyjnych sprawi, że precyzja wykonywanych zabiegów znacząco się poprawi.

- Mniejsza inwazyjność operacji będzie skutkować krótszym pobytem pacjenta w szpitalu, co przełoży się na niższe koszty dla systemu oraz większą wydajność placówek – wskazywał prof. Marek Gzik.

Krótka historia robotów medycznych w Polsce

Robotyczni asystenci wspomagani algorytmami Sztucznej Inteligencji to niewątpliwie melodia (niedalekiej) przyszłości. Obecnie jednak pod mianem robotyki medycznej najczęściej rozumie się urządzenia asystujące chirurgom w przeprowadzaniu operacji. Najpopularniejszym jest Da Vinci, opracowany przez amerykańską firmę Intuitive Surgical w 1999 r.

W raporcie „Rozwój chirurgii robotowej w Polsce”, przygotowanym w ubiegłym roku przez Modern Healthcare Institute (MHI) czytamy, że pionierami wdrażania robotyki medycznej w Polsce były dwa szpitale publiczne. We Wrocławiu roboty zaczęto stosować po raz pierwszy w 2010 r., a w Toruniu – od 2016 r.

Z kolei w latach 2018-2021 r. z takich urządzeń zaczęły korzystać prywatne placówki. Ich zastosowanie było w stanie przekonać pacjentów do płacenia kwot rzędu 30-60 tys. zł za operacje. Rynek zdominowały zwłaszcza zabiegi prostatektomii radykalnej, czyli usunięcia gruczołu krokowego w przebiegu leczenia nowotworu prostaty. 

Warunkiem jest jednak m.in. przeprowadzenie co najmniej 100 takich zabiegów rocznie — czytamy w raporcie MHI.

W 2020 r. kolejne szpitale publiczne wdrażały u siebie roboty do wykonywania zabiegów i rozliczały te świadczenia według wycen NFZ, uzyskując finansowanie m.in. dzięki wsparciu samorządów lub instytucji rządowych. Od 1 kwietnia 2022 r. Ministerstwo Zdrowia wprowadziło osobną wycenę zabiegu prostatektomii radykalnej w asyście robota chirurgicznego — dwukrotnie wyższą niż zabiegi wykonywane metodą laparoskopową lub otwartą. Warunkiem jest jednak m.in. przeprowadzenie co najmniej 100 takich zabiegów rocznie oraz odpowiednie doświadczenie personelu wykonującego zabiegi — czytamy w raporcie MHI.

Dynamiczny rozwój popularności robotów chirurgicznych obrazuje liczba szpitali, która przeprowadza zabiegi w ich asyście. W 2017 r. były zaledwie trzy, w 2019 r. – 14 placówek, w 2021 r. – 22 szpitale, a w 2022 r. to już 35 lecznic.

Wśród szpitali publicznych roboty najczęściej stosowane są w Wojskowym Instytucie Medycznym (205 zabiegów rocznie), Samodzielnym Publicznym Szpitalu Kliniczny Nr 2 PUM w Szczecinie (183 zabiegi) oraz Wielkopolskim Centrum Onkologii (182 zabiegi). Wśród szpitali niepublicznych przoduje Szpital Medicover, przeprowadzający rocznie 399 operacji przy użyciu robota Da Vinci.

Na rynku pojawiają się również alternatywy dla tego urządzenia. Chociażby robot Versius, wyprodukowany przez brytyjską firmę CMR Surgical. Pierwszy w Polsce system Versius został uruchomiony w grudniu 2021 r., w łódzkim szpitalu Salve Medica. Zastąpił tamn stosowany wcześniej robot Da Vinci. Do końca lipca 2022 r. Versius zagościł łącznie w siedmiu placówkach - trzech prywatnych oraz czterech publicznych.

Versius jest urządzeniem nieco innym od Da Vinci - przede wszystkim znacznie mniejszym (przez co nie wymaga wielkiej sali operacyjnej oraz odpowiednio solidnego stropu do podwieszenia urządzenia). Posiada także cztery niezależne moduły, które można ustawić zgodnie z zapotrzebowaniem. CMR Surgical proponuje też szpitalom różne modele przekazania urządzenia, bo w grę wchodzi nie tylko zapłata z góry, ale również zakup rozłożony na raty, albo nawet dzierżawa.

- Oferowane przez nas urządzenie to ciekawe rozwiązanie dla wielu szpitali, których przeraża koszt nabycia robotów, sięgający nawet kilkunastu mln zł, oraz ich gabaryty. Robota Versius można od nas nie tylko kupić, ale także wynająć. Dzięki temu duża liczba szpitali może zacząć realnie myśleć o rozpoczęciu stosowania robotów – przekonywał Artur Dolny, Dyrektor Handlowy na region Europy Wschodniej CMR Surgical.

Musimy kształcić więcej inżynierów biomedycznych

Za dynamicznie rozwijającym się rynkiem operacji z wykorzystaniem robotów medycznych nie nadąża jednak system kształcenia. Profesor Marek Gzik opowiadał w trakcie HCC, że w Polsce jest tylko jeden wydział zawierający w swojej nazwie termin „inżynieria biomedyczna” – ten na Politechnice Śląskiej. Ogółem jest zresztą tylko 17 wydziałów, gdzie można znaleźć kierunek kształcenia inżynierów biomedycznych.

Takich specjalistów należy rozumieć jako osoby zajmujące się nie tylko obsługą i konserwacją urządzeń wykorzystywanych w branży medycznej, ale również opracowujące inne innowacyjne technologie dla sektora zdrowia.

- Technika robotyczna ma świetlaną przyszłość, która jednak się opóźni, jeżeli system nie będzie wspierał rozwoju inżynierii biomedycznej. Brakuje też przepisów uprawniających takich specjalistów do pracy z pacjentami - podkreślał prof. Marek Gzik.

Na swojej uczelni prof. Gzik wdraża nową koncepcję kształcenia inżynierów biomedycznych. Z początku chce im serwować porcję wiedzy przygotowującą ich do bliskiego kontaktu z technologią, a w kolejnych latach kształcić tak, jak innych medyków.

Dzięki temu, po kilku latach studiów, inżynier biomedyczny będzie specjalistą nie tylko z zakresu technologii, ale także szeroko pojętej medycyny – co niewątpliwie przełoży się na lepsze zrozumienie potrzeb mogących być rozwiązanych przy pomocy innowacji.

Robotyka w Polsce? Dwie dekady za Niemcami

Kubeł zimnej wody na głowy osób zachwycających się obecnym stanem wykorzystania robotów medycznych w Polsce wylał dr n. med. Paweł Salwa, kierownik Oddziału Urologii Szpitala Medicover.

- Musimy sobie zdawać sprawę, że Polska jest zapóźniona w zakresie upowszechnienia robotyki nawet 20 lat względem Niemiec. Pracowałem tam przez siedem lat i tego, co dziś robię w Medicover, uczyłem się za Zachodzie już w 2004 r. – mówił dr Paweł Salwa.

Wskazał, że to opóźnienie — choć szokujące — daje Polsce możliwość uniknięcia niektórych błędów popełnionych przez zachodnich sąsiadów. Lekarz ocenił, że w Niemczech jest ponad 200 systemów robotycznych, jednak w praktyce są zaledwie dwie placówki, gdzie ten sprzęt wykorzystuje się naprawdę efektywnie. Oznacza to, że nie każdy polski szpital powinien za wszelką cenę wprowadzać u siebie robotów medycznych, jeżeli nie przeprowadza określonych typów operacji.

Zdaniem dr. Salwy robotyka – i jakakolwiek inna technologia medyczna – mają bowiem sens tylko wtedy, gdy przekłada się to na faktyczną korzyść kliniczną dla pacjenta. Jeżeli przykładowo zastosujemy robota do przeprowadzenia rutynowej operacji przepukliny i będzie to skutkowało trzykrotnie większym kosztem, a korzyści będą porównywalne z operacją tradycyjną, to taka inwestycja nie ma sensu.

Z tego też powodu robot Da Vinci powszechnie przyjął się w prostatektomii radykalnej: dobrze wykonany zabieg przez doświadczonego operatora przynosi dodatkowe korzyści choremu. I nie chodzi o to, że skutki takiej operacji są mniej dotkliwe, a pobyt w szpitalu jest krótszy. Dr Paweł Salwa mówi, że to kwestie "błahe i przemijające".

- Ważniejsze jest to, że dzięki operacji w asyście robota można łatwiej usunąć prostatę i nie okaleczyć pacjenta, pozbawiając go możliwości uzyskania erekcji oraz zmuszając go do chodzenia w pieluchach do końca życia ze względu na nietrzymanie moczu. Jakość życia pacjenta jest bardzo ważna, bo przecież ma on się nim cieszyć możliwie jak najdłużej po zabiegu – podkreślał dr Salwa.

Potrzebny państwowy egzamin z obsługi robotów chirurgicznych

Doktor Paweł Salwa zwrócił również uwagę na niebezpieczeństwa, wiążące się z szybkim upowszechnianiem się robotów chirurgicznych. Wyliczał, że operator potrzebuje przeprowadzić ok. 500-1000 operacji ze wsparciem robota, aby można było go uznać za doświadczonego specjalistę. Kształcenie ich, w asyście już doświadczonego operatora, może zająć nawet kilka lat.

Dlaczego? Można to porównać do różnych kategorii prawa jazdy. Otóż nawet kierowca, który od wielu lat doskonale jeździ samochodem osobowym, może mieć przecież kłopot z prowadzeniem TIR-a.

Tymczasem, jak twierdzi dr Salwa, niektórzy chirurdzy ze szpitali publicznych, nierzadko odbywają zaledwie kilkudniowy kurs z obsługi robota Da Vinci, a potem zaczynają operować tym urządzeniem. Przedstawiciel Medicover uważa, że takie podejście jest nie do pomyślenia w szpitalach prywatnych. Jeśli bowiem pacjent nie uzyskałby obiecywanej mu przed operacją korzyści, to powie o tym wszystkim swoim znajomym i dziennikarzom — a wówczas ucierpi biznes szpitala.

Dr Paweł Salwa zauważał też, że przez wiele lat stosowania robota Da Vinci na świecie zdarzył się tylko jeden przypadek śmierci w wyniku takiej operacji — i wywołał wielki skandal. Z kolei w Polsce robotyka upowszechniła się w ostatnich trzech latach, a w mediach mogliśmy przeczytać już o czterech przypadkach zgonów po zabiegach w asyście robotów. Zdaniem dr. Salwy może to wynikać z braku odpowiedniego szkolenia operatorów.

Chirurg zauważył, że w Polsce nikt nie może zabronić lekarzowi używania robota medycznego. Nie ma też wymogu prawnego, aby operator przechodził jakiekolwiek szkolenie w tym zakresie. Certyfikacja operatorów organizowana przez firmy sprzedające roboty chirurgiczne — w opinii Salwy — może zaś budzić ryzyko poważnego konfliktu interesów. Jego zdaniem państwo powinno wprowadzić centralny egzamin z obsługi robotów medycznych.

 

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum