Są pieniądze na leczenie skatowanego robotnika, który upomniał się o wypłatę
23-letni Dominik Barszcz z Katowic, który został skatowany tasakiem, a następnie wrzucony do grobu w lesie pod Grójcem, nie chce pomocy finansowej od polityków. Mężczyzna stwierdził, że nie chce, by sprawa opłaty kosztów jego leczenia nabrała politycznego wymiaru - podało w czwartek (26 września) Radio Zet.

Pomoc w opłaceniu leczenia 23-latka i zbiórkę pieniędzy na ten cel zapowiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Operacja i leczenie Dominika kosztowały w sumie kilkanaście tysięcy złotych.
- Chciałbym, żeby świat polityczny nie brał mnie pod uwagę. Znalazło się tylu wspaniałych ludzi, że poradzimy sobie bez żadnego problemu. Bez polityki - powiedział Dominik Barszcz w rozmowie z Radiem Zet.
Przypomnijmy, że gdy młody murarz upomniał się o zaległą pensję 1,4 tys. zł, szef wywiózł go z pracownikiem do lasu pod Grójcem. Tam pocięli mu tasakiem kark i prawie odrąbali palce u rąk. Okaleczonego zakopali, sądząc, że nie żyje. Dominik wygrzebał się z grobu i dotarł do drogi, gdzie znaleźli go kierowcy.
Tylko dzięki koronkowej operacji lekarzy z Grójca palce udało się przyszyć. W sytuacji zagrożenia życia nikt oczywiście nie pytał skatowanego mężczyznę o uprawnienia do ubezpieczenia zdrowotnego. Sprawa rachunków za leczenie wyniknęła później, gdy okazało się, że pracujący na czarno mężczyzna nie jest ubezpieczony.
Tymczasem Gazeta Wyborcza opisuje reakcje i pomysły przedstawicieli różnych instytucji państwa na to jak sfinansować leczenie młodego robotnika.
- Może się zgłosić do gminy, która złoży wniosek o jego dobrowolne ubezpieczenie. W przypadku nagłych wypadków, jak w tej sprawie, ubezpieczenie działa do trzech miesięcy wstecz - mówi Gazecie wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Z ubezpieczenia będzie opłacony rachunek.
W środę (25 września) w jego sprawie trwała narada między ministrem pracy i ministrem zdrowia. Janusz Sejmej, rzecznik Ministerstwa Pracy, zapewnił, że jeśli będą kłopoty z powrotem do zdrowia, resort pracy obiecuje pomoc z PFRON, m.in. na rehabilitację. Dominik może też wystąpić do pomocy społecznej o wsparcie materialne czy pomoc w znalezieniu mieszkania.
W środę rzecznik NFZ przekazał też informację, że po konsultacjach z ZUS-em podjęto decyzję, że będzie wszczęte postępowanie zmierzające do obciążenia kosztami sprawców.
Pomóc może też Ministerstwo Sprawiedliwości - działa przy nim fundusz pomocy pokrzywdzonym, który daje pieniądze na leczenie, rehabilitację, pomoc w opłacie czynszu, naukę, żywność czy przejazdy.
Czytaj też. Szpital udziela pomocy, dopiero potem pyta o ubezpieczenie
Przybity rachunkiem za leczenie w szpitalu Grójcu Dominik powiedział: - Zgłaszają się do mnie osoby, które chcą pomóc. Ludzie są wspaniali, ale przecież byłem zdrowym, silnym chłopakiem. Bardzo wstydzę się wyciągać rękę.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)