ONKOLOGIA

Wrocławscy chirurdzy wykonali niezwykle rzadką operację onkologiczno - kardiochirurgiczną. Guz Wilmsa zaatakował nie tylko nerkę, ale dotarł drogą żylną poprzez prawy przedsionek aż do prawej komory serca. Po ponad 4 godzinach udało się go usunąć, a pięcioletni pacjent ma bardzo dobre rokowania.
Gdy okazało się, że skarżący się zaledwie od kilku dni na bóle brzucha chłopczyk ma na prawej nerce guza Wilmsa, a czop nowotworowy przez żyłę nerkową i czczą dotarł już do serca, decyzja o natychmiastowej operacji była jedynym rozwiązaniem.
Prof. dr hab. Jan Godziński, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im Marciniaka CRM we Wrocławiu oraz chirurg referencyjny krajowego programu leczenia nerczaka zarodkowego w Polsce nie miał wątpliwości, że to była operacja ratująca życie.
- Zwykle poddaje się najpierw pacjenta chemioterapii, co powoduje regresję guza. Jednak zwlekanie w sytuacji, gdy czop nowotworowy przez zastawkę trójdzielną przedostawał się do prawej komory serca i w każdej chwili mogło dojść do zatoru tętnicy płucnej wskutek oderwania się fragmentu guza było zbyt ryzykowne. W każdej chwili mogło dojść do zatrzymania krążenia i nagłej śmierci dziecka.
Operacja odbyła się w Dolnośląskim Centrum Chorób Serca Medinet, które dysponuje specjalistycznym sprzętem do wykonywania zabiegów z użyciem krążenia pozaustrojowego.
Guz Wilmsa tak obszernie zaatakował nerkę, że nie można było już liczyć na uratowanie tego organu. Precyzyjny plan zabiegu przewidywał usunięcie prawej nerki wraz z guzem, ale znacznie poważniejszym wyzwaniem było całkowite usunięcie czopa nowotworowego, który w ciągu kilku dni dostał się aż do prawej komory serca.
Chirurdzy potrzebowali dużego dostępu operacyjnego - bo w jednym polu operacyjnym musiały się znaleźć klatka piersiowa i jama brzuszna.
Z uwagi na konieczność otwarcia jam serca celem usunięcia czopa nowotworowego, mały pacjent musiał być operowany w krążeniu pozaustrojowym.
- Mieliśmy świadomość, jak ryzykowna jest sama operacja - przyznał kardiochirurg Cyprian Augustyn z Dolnośląskiego Centrum Chorób Serca Medinet. - Fragment skrzepliny mógł się urwać nawet podczas najmniejszych manipulacja na sercu. A my przecież musieliśmy je zatrzymać, by usunąć z jego światła czop nowotworowy.
W celu zapewnienia maksymalnej ochrony narządów - przede wszystkim mózgu - temperaturę ciała pacjenta obniżono do 28 st. Celsjusza.
- Hipotermia jest bronią obosieczną - tłumaczył Augustyn. - Zwalnia metabolizm, chroniąc narządy, ale z drugiej strony niekorzystnie wpływa na krzepliwość krwi. Dlatego podwyższyliśmy temperaturę pacjenta najszybciej, jak to było możliwe.
Pierwszym etapem zabiegu było otwarcie klatki piersiowej, podłączenie krążenia pozaustrojowego, zatrzymanie serca i wyjęcie zakrzepu z jego wnętrza. Następnym krokiem chirurgicznym, po przywróceniu ponownie akcji serca, było przygotowanie się do usunięcia nerki oraz czopu nowotworowego z żyły czczej dolnej.
Podwiązano tętnicę chorej nerki i wydzielono ją wraz z otaczającym ją krwiakiem bez naruszenia jego pseudotorebki. Na tym etapie jedynym połączeniem między zajętą guzem nerką i dzieckiem pozostała żyła nerkowa wypełniona czopem nowotworowym.
Czop nowotworowy był bowiem tak duży, że żyła, która normalnie u zdrowego dziecka ma nie więcej niż jeden centymetr średnicy, w tym przypadku miała około trzech.
- Po nacięciu żyły nerkowej i czczej oraz delikatnym zmobilizowaniu czopa, na skutek ciśnienia krwi, czop spłynął razem z krwią z żyły czczej. To był moment, w którym mogliśmy pomyśleć, że się udało - podkreślił Godziński.
Po ponad czterech godzinach spędzonych przy stole operacyjnym lekarze Jan Godziński oraz kardiochirurg Cyprian Augustyn z powodzeniem zakończyli zabieg. Był to pierwszy taki zabieg na Dolnym Śląsku, a biorąc pod uwagę młody wiek pacjenta, to w Polsce takich operacji skojarzonych było w ostatnim dwudziestoleciu niewiele.
Po kilku tygodniach pięciolatek, po poddaniu go chemioterapii, ma stabilne wyniki i rokowania 7/10, co oznacza, że lekarze dają 70 procent na całkowite wyleczenie.
Lekarze-operatorzy ocenili, że życie 5-latka uratowała przede wszystkim właściwa diagnoza lekarza POZ oraz błyskawicznie przeprowadzony zabieg.
- Pod względem kardiochirurgicznym to był prosty zabieg - stwierdził Cyprian Augustyn. - Jednak najtrudniejszym, a zarazem kluczowym dla powodzenia tego zabiegu, było opracowanie krok po kroku każdej czynności, ponieważ najmniejszy błąd np. w kolejności przyłączania kaniul mógł spowodować komplikacje.
Kardiochirurg przyznał też, że pod względem zawodowym, operowanie w tandemie ze specjalistą z innej dziedziny było bardzo wartościowym doświadczeniem.
Onkolog i chirurg dziecięcy dr Godziński przyznał, że tego typu manifestacja nerczaka zarodkowego jest bardzo rzadka. Guz Wilmsa to choroba dzieci do 6-7 roku życia.
Niestety, zdarza się, że czop nowotworowy wrasta do wnętrza żyły nerkowej, także do żyły czczej i za jej pośrednictwem dostaje się do serca. W ostatnich latach w literaturze opisano niewiele podobnych przypadków u dzieci i niezwykle rzadko dochodzi do sytuacji, gdy czop nowotworowy przez przedsionek i zastawkę w sercu przedostaje się aż do komory. A tak właśnie było w przypadku wrocławskiego pacjenta.
- Nie można jednak sugerować, że rodzice zaniedbali opiekę nad dzieckiem - podkreślił Godziński. - Guz Wilmsa potrafi w ciągu tygodnia podwoić swoją objętość. U tego pacjenta przez kilka dni utrzymywał się ból brzucha i podwyższona temperatura ciała. To objawy typowe np. dla nieżytu żołądka. Najczęściej guza można stwierdzić, dotykając dłonią okolic nerki i brzucha. Badanie usg już tylko potwierdza taką obawę i diagnozę, dlatego warto je wykonywać w takich, nawet pozornie banalnych, przypadkach. Przecież takie badanie nie zaszkodzi pacjentowi - dodał Godziński.


CZYTAJ TAKŻE
- 10:49 Najnowsze dane o koronawirusie w Polsce
- 10:38 MZ: rośnie liczba zajętych respiratorów i łóżek covidowych, mniej zakażeń i zgonów
- 10:15 Dużo mniej zakażeń kiłą i rzeżączką. Efekt koronawirusa?
- 09:54 Choroby rzadkie, ale nie zapomniane
- 09:12 "Ekstremalnie duży" poziom przeciwciał po drugiej dawce szczepionki. Psychoterapeuta ujawnia swoje wyniki
- 08:31 MZ również zaleca, żeby preparatem AstraZeneca szczepić do 69 r.ż.
- 07:45 Izby wytrzeźwień? A jednak potrzebne, tam pacjentów nadal sporo
- SB, 16:15 Paszport szczepionkowy budzi kontrowersje w UE. Pojawią się "sanitarni bezpaństwowcy"?
- SB, 15:31 Sytuacja pacjentów z IPF: Covid-19 utrudnia diagnostykę nowych przypadków
- SB, 15:01 Sanepid kontroluje największy hotel w Mikołajkach. "Paranoja"
- SB, 14:15 Pandemia skraca życie chorym na nowotwory. Najgorsze jeszcze przed nami
- SB, 13:42 MZ: zmiany w rozporządzeniu ws. świadczeń z zakresu leczenia szpitalnego
- 1 Liczba potwierdzonych zakażeń koronawirusem w Polsce to 1 706 986, zmarło 43 769 pacjentów
- 2 Personel medyczny zaszczepiony. POZ wróci do normalności?
- 3 To nie jest żart: lekarzom ze specjalizacją rząd zaproponował 19 zł podwyżki. Brutto
- 4 Znamy wynik testu na koronawirusa u ministra Niedzielskiego. Co dalej?
- 5 Kiedy dzieci pójdą do szkoły? Minister mówi, co musi się zdarzyć
- 6 Sanepid kontroluje największy hotel w Mikołajkach. "Paranoja"
- 7 Koronawirus już nam niestraszny? „Polacy nie nauczyli się niczego poza kombinowaniem”
- 8 Niedzielski o strategii tańca z młotkiem: tak działa cała Europa
- 9 AOTMiT: pierwszy wykaz leków do sfinansowania przez Fundusz Medyczny, m.in. w terapii SMA
- 10 SMA: koniec zbiórek w sieci na terapię genową? Jest decyzja agencji ws. refundacji
- 11 Olsztyn: połowa testowanych miało wynik pozytywny; zwołano sztab kryzysowy
- 12 Będzie dodatkowa dawka szczepionki Pfizera? "Wiele schematów szczepień opiera się o trzy podania"
Newsletter
Rynekzdrowia.pl: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Zdrowia na Twitterze
Follow @rynekzdrowiaRSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych