Specjaliści apelują o szerszy dostęp do terapii w szpiczaku
Polscy pacjenci cierpiący z powodu szpiczaka mają dobry dostęp do leczenia w pierwszej i drugiej linii. Gorzej sytuacja wygląda, gdy choroba powraca kolejny raz. Płatnik nie refunduje bowiem sześciu zarejestrowanych na świecie terapii stosowanych w takich przypadkach.

Jak przekonuje dr Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematologii UM w Poznaniu, prezes Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego w takich przypadkach lekarze mogą stosować tylko klasyczne, dożylne chemioterapie, które powodują szereg powikłań. Są gorzej tolerowane, a przede wszystkim mniej efektywne od najnowszych.
Nowe terapie w szpiczaku są kosztowne, dlatego - jak zaznacza prof. Roman Hajek, szef Departamentu Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Ostrawie - jedynie w Niemczech i Luksemburgu można je wszystkie stosować.
Specjaliści jednak zwracają uwagę, że bardzo dużą składową kosztów są koszty hospitalizacji. Korzystanie z leków, które można przyjmować doustnie, obniżają koszty leczenia. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami z kongresu ESMO w Madrycie i ASCO w Chicago, leczenie powinno być kontynuowane w sposób ciągły, różnymi kombinacjami leków o największej skuteczności. Dzięki temu szpiczak stanie się chorobą przewlekłą, z którą można żyć wiele lat.
Polscy lekarze chcieliby mieć możliwość podawania chorym przynajmniej trzech z zarejestrowanych sześciu nowych terapii.
Więcej: www.rp.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)