Rak piersi potrójnie ujemny. "To najmniej zaopiekowana grupa pacjentek"
Wyniki leczenia raka piersi potrójnie ujemnego są zdecydowanie gorsze, iż w przypadku raka HER2 dodatniego czy raka hormonozależnego. Pojawiły się terapie, które mogą je poprawić, ale polskie pacjentki nadal nie mają do nich dostępu - mówi dr Katarzyna Pogoda.

- Potrójnie ujemny rak piersi to 10-15 proc. wszystkich przypadków raka piersi. To najbardziej agresywny podtyp, na który chorują zwykle młodsze kobiety - mówi dr Katarzyna Pogoda
- U 20-30 proc. pacjentek dochodzi do nawrotu choroby, przy czym nawroty występują już po 2-3 latach od pierwotnego rozpoznania - wskazuje
- Wyniki leczenia raka potrójnie ujemnego są znacznie gorsze niż w innych podtypach raka piersi - zaznacza
- Zgodnie z zaleceniami ESMO w pierwszej linii leczenia powinna być stosowana immunoterapia u chorych, które mają szansę na nią odpowiedzieć, natomiast w drugiej linii preferowany jest sacituzumab govitecan - wymienia
- W Polsce nadal stosujemy chemioterapię - podkreśla
- Potrójnie ujemny rak piersi (TNBC) jest dla onkologów dużym wyzwaniem. Dotyczy szczególnej grupy pacjentek, która była dotychczas najmniej zaopiekowana - mówi dr Katarzyna Pogoda z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej NIO-PIB w Warszawie.
"To najbardziej agresywny podtyp raka piersi"
- Generalnie w ciągu roku odnotowujemy 20 tys. nowych zachorowań na raka piersi i 7 tys. zgonów z jego powodu. Potrójnie ujemny rak piersi to 10-15 proc. wszystkich pacjentek. To najbardziej agresywny podtyp, na który chorują zwykle młodsze kobiety. Częściej dotyczy ich także problem mutacji BRCA1/2 - wyjaśnia specjalistka.
Jak wskazuje, uważa się, że jest to nowotwór wrażliwy na chemioterapię, jednak - mimo dobrych odpowiedzi wczesnych - nawet u 20-30 proc. pacjentek dochodzi do nawrotu choroby, przy czym nawroty występują już po 2-3 latach od pierwotnego rozpoznania. Mają wówczas miejsce przerzuty do płuc, ale również do ośrodkowego układu nerwowego. Wówczas rokowanie pacjentek jest bardzo niekorzystne.
"Wyniki leczenia nie są satysfakcjonujące"
- Wyniki leczenia również nie są satysfakcjonujące. Jeśli porównamy raka piersi potrójnie ujemnego do raka HER2 dodatniego, czy raka hormonozależnego, wyniki leczenia, zwłaszcza choroby uogólnionej, są zdecydowanie gorsze - zauważa dr Pogoda.
- Jeśli chodzi o leczenie, stosujemy bardzo intensywne schematy chemioterapii, po które nie sięgamy w innych podtypach biologicznych. Następnie pacjentka jest poddawana operacji/radioterapii, a jeśli mamy do czynienia z chorobą resztkową, od 2-3 lat stosowana jest dodatkowo chemioterapia pooperacyjna - wymienia.
Szansą jest immunoterapia
- Obecnie mamy do czynienia z próbami włączenia do leczenia immunoterapii w celu jeszcze większego zmniejszenia ryzyka nawrotu choroby. Odsetki odpowiedzi w terapii przedoperacyjnej są większe, jeśli do chemioterapii dołączamy atezolizumab, czy pembrolizumab. Te leki dołączone na wczesnym etapie choroby powodują, że nawrotów jest o ok. 10 proc. mniej. Niestety, ta terapia nie jest na razie dostępna dla polskich chorych - mówi dr Pogoda.
Wyjaśnia, że w przypadku pacjentek z mutacją BRCA1/2 również widać postęp w postaci leku olaparib. Jego stosowanie w leczeniu uzupełniającym zmniejsza ryzyko nawrotu choroby. Obecnie trwa oczekiwanie na rejestrację olaparibu w UE.
Nawrót choroby. Jak leczyć?
- Jeśli jednak dojdzie do nawrotu, wyniki leczenia standardowego są słabe. Odpowiedzi na leczenie są bardzo krótkie - 12 tygodni po pierwszej linii leczenia, podczas gdy w innych podtypach raka piersi możemy mówić o dwóch latach. Kolejne linie leczenia dają jeszcze gorsze wyniki. W efekcie czas przeżycia chorych to zaledwie kilkanaście miesięcy w przypadku nawrotu choroby i stosowania standardowej chemioterapii - zaznacza specjalistka.
- Tu znów wkracza immunoterapia, choć nie ma jej jeszcze w programie lekowym. Pierwszym lekiem był atezolizumab, który w grupie chorych mogących z niego skorzystać powoduje, że 3-letnie przeżycia rosną o 14 proc. Mediana czasu przeżycia pacjentek wynosi tu ok. 25 miesięcy. Z kolei w ostatnich miesiącach mamy doniesienia dotyczące pembrolizumabu. Dołączenie go do chemioterapii w pierwszej linii wydłuża czasy przeżycia o 7 miesięcy - podkreśla dr Pogoda.
W chorobie przerzutowej w przypadku nosicielek mutacji BRCA1/2 może być również stosowany olaparib w połączeniu ze standardową chemioterapią. Wydłuża on czas wolny od progresji choroby - dodaje.
"To może być przełomowa terapia"
Jak zauważa, w ostatnim czasie mówi się o nowych terapiach, które mogą mieć przełomowy charakter.
- Badanie ASCENT pokazało, że koniugat (przeciwciała + chemioterapia, terapia celowana) jest o wiele bardziej skuteczny niż standardowa chemioterapia. Zastosowanie leku o nazwie sacituzumab govitecan powoduje wydłużenie czasu wolnego od progresji oraz czasu przeżycia chorych. Ten lek również nie jest dostępny dla naszych chorych - mówi dr Pogoda.
Przypomina, że pod koniec ub.r. zostały opublikowane zalecenia ESMO, ktore mówią, że w pierwszej linii leczenia powinna być stosowana immunoterapia o chorych, które mają szansę na nią odpowiedzieć, natomiast w drugiej linii preferowany jest sacituzumab govitecan.
- W Polsce wciąż musimy stosować chemioterapię - podsumowuje dr Pogoda.
***
Wypowiedź zarejstrowana podczas sesji „Rak piersi - kliniczne i systemowe działania na rzecz optymalizacji opieki nad pacjentami z potrójnie ujemnym rakiem piersi” w ramach VII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)