Rak piersi. Potrzebny dostęp do nowych leków. "Pacjentki wolą doustne i podskórne podanie"
Obecną dostępność do różnego rodzaju preparatów leczniczych dla pacjentek z rakiem piersi oceniam jako średnią. Mamy oczywiście możliwość stosowania leków, których skuteczność znana jest już od dłuższego czasu, ale pojawia się coraz więcej nowych terapii, do których dostępu na razie nie mamy - mówi dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld.

- Dostępność do różnego rodzaju preparatów leczniczych dla pacjentek z rakiem piersi oceniam jako średnią. Pojawia się coraz więcej nowych terapii, do których dostępu na razie nie mamy - mówi dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld
- We wczesnym raku piersi czekamy na refundację nowych leków dla pacjentek z wysokim ryzykiem nawrotu z hormonozależnym rakiem piersi, potrójnie ujemnym rakiem piersi oraz dla chorych z mutacją BRCA1/2 - wskazuje
- W przerzutowym raku piersi liczymy na nowe terapie w raku HER2 dodatnim, z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego, w raku potrójnie ujemnym, czy w rakach hormonozależnych - zaznacza
- Do listy oczekiwań należałoby dołożyć terapie podskórne, które - obok terapii doustnych - są formą podania preferowaną przez większość pacjentek - dodaje
Wczesny rak piersi. "Liczymy na refundację tych terapii"
- Obecną dostępność do różnego rodzaju preparatów leczniczych dla pacjentek z rakiem piersi oceniam jako średnią. Mamy oczywiście możliwość stosowania leków, których skuteczność znana jest już od dłuższego czasu, ale w tej dziedzinie szybko dokonuje się ogromny postęp. Pojawia się coraz więcej nowych terapii, do których dostępu na razie nie mamy - mówi dr n. med. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narodowego Instytutu Onkologii-Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
Jak wskazuje ekspertka, wśród tych, na które czekają pacjentki i lekarze, jest m.in. abemacyklib dedykowany w leczeniu uzupełniającym pacjentkom chorującym na wczesnego raka piersi. Jest to lek wspomagający hormonoterapię chorych na hormonozależnego raka piersi o wysokim ryzyku nawrotu. Udowodniono, że abemacyklib istotnie wydłuża czas do nawrotu choroby, a w połączeniu z hormonoterapią jest skuteczniejszy. Leczenie rozpoczyna się po operacji. Powinno ono trwać dwa lata.
- Nasze kolejne oczekiwanie to lek niezbędny w leczeniu wczesnego raka piersi - pembrolizumab z grupy immunoterapii. Dedykowany jest pacjentkom z potrójnie ujemnym rakiem piersi, z wysokim ryzykiem nawrotu. Stosuje się go dożylnie w okresie okołooperacyjnym. Leczenie trwające łącznie blisko rok rozpoczyna się razem z chemioterapią przedoperacyjną, a po operacji jest ono kontynuowane. Lek podawany jest co trzy tygodnie. Udostępnienie tej terapii naszym pacjentkom może bardzo poprawić wyniki leczenia potrójnie ujemnego raka piersi - wyjaśnia dr Jagiełło-Gruszfeld.
Jak mówi, klinicyści liczą również na refundację olaparibu, stosowanego doustnie przez rok w leczeniu uzupełniającym chorych z mutacją BRCA1/2. Dedykowany jest pacjentkom z wysokim ryzykiem nawrotu, głównie w potrójnie ujemnym raku piersi, ponieważ mutacja BRCA1/2 najczęściej spotykana jest w tej grupie. Może być także stosowany u chorych na hormonozależnego raka piersi, jeśli mutacja zostanie u nich wykryta.
Przerzutowy rak piersi. "Tu zmieniło się najwięcej"
- Największe oczekiwania dotyczące nowych leków mamy w przypadku przerzutowego raka piersi, ponieważ w tym obszarze zmieniło się ostatnio najwięcej - podkreśla dr Jagiełło-Gruszfeld.
Zaznacza, że przełomem okazał się lek z grupy koniugatów - trastuzumab derukstekan, bardzo skuteczny, wydłużający zarówno medianę czasu do progresji choroby, jak i medianę przeżycia całkowitego u pacjentek z uogólnionym HER2 dodatnim rakiem piersi.
- Kolejnym preparatem skierowanym do tej samej grupy pacjentek jest tukatynib, który może być stosowany z dużym powodzeniem u chorych z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego. W grupie pacjentek chorujących na HER2 dodatniego uogólnionego raka piersi takie przerzuty ma wcześniej czy później 40-50 proc. pacjentek, a terapia tukatynibem może zmniejszyć potrzebę radioterapii obejmującej cały układ nerwowy. Będzie to skutkowało znaczną poprawą jakości życia chorych, wydłużeniem czasu do progresji choroby i wydłużeniem przeżycia całkowitego - wyjaśnia ekspertka.
Dodaje, że w przypadku uogólnionego potrójnie ujemnego raka piersi nadal brakuje dostępu do immunoterapii - pembrolizumabu lub atezolizumabu. Oba te leki (wybór jednego lub drugiego należy do lekarza) mogą być stosowane w pierwszej linii leczenia u pacjentek z receptorem PD-L1. Wyniki tej terapii są bardzo zachęcające.
- Jeśli chodzi o raki hormonozależne, jest to obszar nieźle zaopiekowany, ale pojawiają się nowe możliwości. W przypadku raka HER2 low to wspomniany już wcześniej trastuzumab derukstekan - okazało się, że może on być skuteczny również u chorych z niską ekspresją receptorów HER2. Oczekiwanie na refundację tej bardzo atrakcyjnej terapii może potrwać, ponieważ jej rejestracja w UE miała miejsce stosunkowo niedawno - zauważa dr Jagiełło-Gruszfeld.
Wskazuje, że skuteczny w leczeniu hormonozależnych raków piersi może być również inny koniugat, sacituzumab govitecan, refundowany w Polsce dla pacjentek z potrójnie ujemnym rakiem piersi.
Terapie podskórne. "Ta forma podania jest lepsza dla pacjentek i personelu medycznego"
- Do listy oczekiwań należałoby dołożyć terapie podskórne, które - obok terapii doustnych - są formą podania preferowaną przez większość pacjentek. Nie trzeba się martwić brakiem dostępu do żył, bo często jest on trudny u chorych, które wcześniej otrzymywały chemioterapię. Forma podania w postaci zastrzyku podskórnego skraca też pobyt w ośrodku onkologicznym, a oszczędność czasu podczas wizyty, która ma miejsce co trzy tygodnie, jest ważna dla pacjentek prowadzących aktywne życie rodzinne i zawodowe - wyjaśnia ekspertka.
Jak mówi, dostępny jest obecnie podskórny trastuzumab, ale brakuje refundacji preparatu, na który składają się dwa leki: pertuzumab i trastuzumab. Jest on często stosowany w leczeniu okołooperacyjnym, jak i w leczeniu choroby rozsianej.
- Podanie takiego preparatu trwa kilka minut, podczas gdy podanie leku w formie dożylnej oznacza, że oba leki będą podawane oddzielnie, po pół godziny każdy. Do tego należy dodać czas na założenie i wyjęcie wkłucia oraz czas oczekiwania pacjentki w kolejce do zajęcia fotela. W sytuacji, gdy mamy bardzo wielu chorych, a tak właśnie wygląda to obecnie, takie oczekiwanie może potrwać. Dlatego forma podskórna jest zdecydowanie lepsza zarówno dla pacjentek, jak i dla personelu medycznego - ocenia dr Jagiełło-Gruszfeld.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)