×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu

Rak jajnika jest zbyt późno rozpoznawany i często źle leczony

Autor: Wojciech Kuta • Źródło: Rynek Zdrowia   • Dodano: 04 maja 2021 10:32

80 proc. pacjentek z rakiem jajnika operowanych jest w Polsce na oddziałach nieonkologicznych. Problemów z leczeniem tego nowotworu mamy znacznie więcej.

Rak jajnika jest zbyt późno rozpoznawany i często źle leczony
Ryzyko raka jajnika drastycznie zwiększa mutacja w genach BRCA 1/2. Dlatego tak ważne są badania genetyczne; FOT. Arch. RZ
  • Większość kobiet z rakiem jajnika w naszym kraju trafia do szpitali,  które nie są przygotowane do wykonywania diagnostyki genetycznej
  • Tylko ok. 30 proc. chorych miało w Polsce wykonane badania w kierunku mutacji w genach BRCA 1/2, drastycznie podnoszącej ryzyko raka jajnika
  • Wśród 70-80 proc. nowo zdiagnozowanych pacjentek w Polsce rak jajnika jest rozpoznawany w trzecim lub czwartym stopniu zaawansowania
  • Dla większości polskich pacjentek z rakiem jajnika nie ma żadnej refundowanej terapii podtrzymującej

- W raku jajnika nie ma charakterystycznych, wczesnych objawów oraz metod, które pozwalałyby wykryć tę chorobę w jej początkowych postaciach - zaznacza prof. Radosław Mądry, kierownik Oddziału Ginekologii Onkologicznej w Szpitalu Przemienienia Pańskiego w Poznaniu, przewodniczący Polskiej Grupy ds. Raka Jajnika Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej.

Bardzo trudna diagnostyka

- Kiedy rozpoznajemy ten nowotwór, większość pacjentek jest w bardzo zaawansowanym stadium choroby - zwraca uwagę specjalista.

I dodaje: - Wówczas diagnostyka polega przede wszystkim na usytuowaniu pacjentki we właściwym etapie postępowania terapeutycznego, a więc np. na określeniu, czy jest kandydatką do pierwotnej cytoredukcji, czyli wykonania zabiegu operacyjnego, czy jest to pacjentka, u której powinniśmy rozpocząć leczenie od chemioterapii.

Czy problemy z wczesną diagnostyką raka jajnika mogłyby, przynajmniej do pewnego stopnia, rozwiązać badania przesiewowe (skryning) w kierunku jak najszybszego wykrywania tego nowotworu w jego wczesnych stopniach zaawansowania? Niestety, specjaliści także w tej kwestii nie mają najlepszych wiadomości.

Badania przesiewowe nie dają efektów

- Trzy zasadnicze programy przesiewowe, które funkcjonują obecnie m.in. w Polsce, dotyczą badań w kierunku raka szyjki macicy, raka piersi i raka jelita grubego. Są powszechnie wykorzystywane, ponieważ naukowo udowodniono, że ich stosowanie zmniejsza umieralność z powodu tych nowotworów od 20 do 40 proc. - mówi prof. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej, kierownik Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie.

Zaznacza, że nie dysponujemy obecnie naukowym danymi, które uzasadniałyby prowadzenie badań przesiewowych w kierunku raka jajnika. - Niestety, podobny problem dotyczy także raka endometrium - dodaje konsultant krajowy.

- W przypadku raka jajnika prowadzone są rozmaite badania, które z czasem doprowadzą do zidentyfikowania jakiegoś biomarkera sygnalizującego ryzyko zachorowania na ten nowotwór. Jednak dziś najważniejsze jest mądre łączenie obecnie dostępnych metod leczenia, a więc odpowiednie kojarzenie oraz kompleksowość terapii w raku jajnika - podkreśla prof. Maciej Krzakowski.

Tych objawów nie należy lekceważyć

Wskazuje ponadto, że lekarze powinni zwracać uwagę kobietom, by reagowały nawet na niecharakterystyczne objawy, łączone zazwyczaj z niegroźnymi dolegliwościami.

Jeden z głównych problemów w diagnostyce raka jajnika tkwi właśnie w tym, że przez długi czas nie daje charakterystycznych, klinicznych objawów, a jeśli już daje, to są one niezbyt nasilone. Dlatego kobiety często je lekceważą. Jakie więc symptomy nie powinny umknąć uwadze lekarzy oraz potencjalnych pacjentek?

- Na pewno panie powinny zwrócić uwagę na historię rodzinną - czy ktoś z ich bliskich chorował na nowotwory jajnika. Dodatkowo, jeśli ta osoba jest nosicielem mutacji w genach BRCA, należy objąć ją szczegółowym programem nadzoru - tłumaczy prof. Radosław Mądry.

Dodaje: - Jeżeli ktoś od dłuższego czas ma dolegliwości związane z zaburzeniami perystaltyki, pęcherzem moczowym, a leczenie u lekarza rodzinnego nie przynosiło poprawy ani zdiagnozowania przyczyn tych dolegliwości, taka pacjentka wspólnie ze swoim lekarzem powinni zastanowić się, czy nie są to pierwsze, jeszcze bardzo dyskretne i niespecyficzne objawy raka jajnika - radzi specjalista.

- Kiedy już pojawia się płyn w jamie brzusznej, okazuje się, że mamy do czynienia z rakiem jajnika, a wcześniej przez dłuższy czas pacjentka była diagnozowana i badana np. w kierunku zaburzeń związanych z przewodem pokarmowym czy stanów zapalnych żołądka lub jelit - tłumaczy prof. Jarosław Mądry.

Dotrzeć do pacjentek z grup ryzyka

Z kolei prof. Mariusz Bidziński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej, kierownik Kliniki Ginekologii w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie zaznacza, że bardzo ważna jest edukacja zdrowotna dotycząca m.in. nowotworów kobiecych oraz skuteczne docieranie z odpowiednią informacją dotyczącą profilaktyki tych chorób.

- Mam na myśli kobiety z grup ryzyka. To często osoby z małych miejscowości, mające kilkoro dzieci, borykające się z problemami socjalno-ekonomicznymi. Mamy w Polsce ok. 27 tys. położnych środowiskowych, są tysiące pielęgniarek pracujących w placówkach POZ. To są właśnie te osoby, które powinny docierać do wspomnianych grup wysokiego ryzyka - tłumaczy prof. Mariusz Bidziński.

Zwraca uwagę, że takie edukacyjne i środowiskowe działania powinny być skierowane m.in. do kobiet, które od 10, 15, a nawet 20 lat nie były u ginekologa i nie wykonywały badań profilaktycznych.

Leczenie chirurgiczne nie wystarczy

Specjaliści wskazują, że bardzo poważne trudności z diagnostyką i brak skryningu powodują, że w większości przypadków raka jajnika nie wystarczy samo leczenie chirurgiczne i należy sięgać po farmakoterapię.

Także prof. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej w krakowskim Oddziale Narodowego Instytutu Onkologii zaznacza, że problem z leczeniem raka jajnika polega na tym, że jego złe rokowanie jest bezpośrednio związana z bardzo wysokim odsetkiem przypadków zaawansowanych stadiów tej choroby już w momencie stawiania diagnozy.

- Wśród aż 70-80 proc. nowo zdiagnozowanych pacjentek ten nowotwór jest rozpoznawany w trzecim lub czwartym stopniu zaawansowania, czyli obejmującym już cała jamę brzuszną lub nawet pokonującą granicę jamy brzusznej - tłumaczy ekspert.

Dodaje: - Kiedy mamy do czynienia z chorobą rozsianą, z przerzutami, samo leczenie radykalne, chirurgiczne nie jest już skuteczne. Rak jajnika jest jednym z niewielu nowotworów, w którym zadaniem leczenia operacyjnego jest stworzenie sprzyjających warunków do dalszej terapii bardziej skutecznymi metodami.

Mamy poważny problem organizacyjny

- Jeżeli operując chorą z rakiem jajnika jesteśmy w stanie usunąć z jamy brzusznej kilogram, a czasami więcej, tkanki nowotworowej, łatwo sobie wyobrazić, że korzyść polegająca na usunięciu tak dużej ilości komórek nowotworowych będzie się przekładała na większą skuteczność leczenia systemowego (np. chemioterapią - red.) - stwierdza prof. Blecharz.

- Leczenie chirurgiczne w raka jajnika, chociaż wielokrotnie podkreślam jego znaczenie, ma tak naprawdę sens tylko wówczas, kiedy idzie w parze z bardzo dobrym, prawidłowo zaplanowanym i prowadzonym leczeniem systemowym (farmakologicznym) - tłumaczy prof. Blecharz.

Wskazuje też na zasadniczy, w jego opinii, organizacyjny problem w leczeniu raka jajnika w Polsce: - Większość pacjentek w naszym kraju trafia do szpitali, w których nie ma infrastruktury i procedur w zakresie diagnostyki genetycznej raka jajnika. 80 proc. operacji u chorych z tym nowotworem wykonuje się w Polsce w oddziałach całkowicie nieonkologicznych - podkreśla.

Postępy w metodach leczenia

Dobra wiadomość jest taka, że w ostatnim czasie nastąpił istotny postęp w farmakoterapii raka jajnika. Oprócz standardowej chemioterapii specjaliści mają dziś do dyspozycji, między innymi leczenie ukierunkowane molekularnie - inhibitory PARP, jako nowoczesne leczenie podtrzymujące.

- Ostatnie lata dają nadzieję na poprawę wyników leczenia pacjentek z tym nowotworem - przyznaje prof. Paweł Blecharz. Wskazuje, że przyszłością leczenia systemowego raka jajnika będą właśnie terapie ukierunkowane molekularnie, takie jak inhibitory PARP.

- To obecnie największa nadzieja na skuteczne leczenie zaawansowanego i nawrotowego raka jajnika. Okazuje się, że chociaż inhibitory PARP były tworzone dla chorych z mutacją w genach BRCA 1/2 - drastycznie podnoszącą ryzyko raka jajnika - to również pacjentki nie mające takiej mutacji odnoszą korzyść ze stosowania tej terapii - informuje ekspert.

- Pacjentki z rakiem jajnika w Polsce korzystają już z terapii ukierunkowanych molekularnie, chociaż nie w takim zakresie, jak byśmy chcieli. Powodem są koszty - zaznacza.

Dodaje, że największymi beneficjentkami inhibitorów PARP są w Polsce pacjentki z wrodzoną lub nabytą mutacją BRCA 1/2: - Regularną refundacją tego leku objęte są pacjentki z mutacją BRCA 1/2, mające dostęp do tej terapii - jako leczenia podtrzymującego - zarówno w pierwszej linii, jak też w nawrocie choroby. Pozostałe pacjentki muszą na razie szukać innych metod finansowania tego leczenia - przypomina prof. Blecharz.

Ograniczony dostęp do nowoczesnej terapii

Obecnie dla większości polskich pacjentek z rakiem jajnika (czyli ok. 70 proc., które nie mają mutacji w genach BRCA) nie ma żadnej refundowanej terapii podtrzymującej - ani w 1., ani w 2. linii leczenia.

- Różnice w czasie przeżycia pomiędzy pacjentkami po zastosowaniu inhibitorów PARP a chorymi, które nie korzystały tej terapii są dziś ogromne. Stąd należałoby pomyśleć o tym, że niezastosowanie tego leku w pierwszej linii jest dziś już pewnym błędem w sztuce - podkreśla prof. Radosław Mądry.

Czy jest więc szansa, by wszystkie pacjentki z rakiem jajnika w Polsce, których zresztą większość nie ma wykonywanych badań pod kątem mutacji BRCA 1/2, otrzymały inhibitory PARP przedłużające czas do kolejnej wznowy? - Myślę, kierunek zmian będzie prowadził do tego, że wszystkie pacjentki - głównie ze względu na fatalne rokowanie w tej chorobie - z czasem uzyskają możliwie szeroki dostęp do tej terapii - odpowiada prof. Paweł Blecharz.

Mamy o co walczyć

Wskazuje zarazem, że według ostrożnych szacunków tylko ok. 30 proc. chorych z rakiem jajnika miało w Polsce przeprowadzoną diagnostykę w kierunku nosicielstwa mutacji BRCA 1/2. - To zdecydowanie za mało, aby efekt stosowania inhibitorów PARP był w Polsce zauważalny - podsumowuje prof. Paweł Blecharz.

- Dla porównania, w Holandii badaniami genetycznymi w kierunku mutacji BRCA 1/2 objętych jest 95 proc. pacjentek. Tam nie ma dobrowolności w tej kwestii, jest natomiast określony standard postępowania - podkreśla prof. Mariusz Bidziński.

- Na raka jajnika choruje w naszym kraju 3 700 kobiet. Wskaźnik przeżyć 5-letnich w Polsce w przypadku tego nowotworu sięga 37,5 proc., podczas gdy np. w Szwecji 46 proc. Mamy więc o co walczyć - zaznacza prof. Joanna Didkowska, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów i Krajowego Rejestru Nowotworów w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie.

Wszystkie wypowiedzi zanotowane zostały podczas debaty online Rynku Zdrowia pt. "Nowotwory kobiece w dobie COVID-19" transmitowanej 26 kwietnia br. w portalu rynekzdrowia.pl


 

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum