Powołując się na przeprowadzone we współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim badania podkreśla, że w grupie stu przebadanych onkologów 80 proc. miało cechy zespołu wypalenia zawodowego.

Magazyn "Polska i Świat" w TVN24 opisuje historię pacjentki, która dwukrotnie chorowała na nowotwór piersi. Kobieta zaznacza, że chorzy w szpitalach często czują się jak petenci, którzy muszą zawalczyć o uwagę.

Jak mówi, dziesięć lat temu leczenie poszło sprawnie, ale za drugim, w czerwcu 2017 roku, pojawiły się kłopoty, by w ogóle dostać się do onkologa przed wyznaczonym na za dwa miesiące terminem wizyty kontrolnej. "Jeździłam, wystawałam pod gabinetem, wpychałam się, wypraszano mnie. Nie dość, że byłam przejęta sytuacją, że znowu mam guza, to jeszcze czułam się dramatycznie upokorzona tym, że muszę błagać i być namolna" - wspomina.

W szpitalu czas oczekiwania na USG wynosił dwa miesiące, a na operację - kolejne dwa miesiące. Gdy zakomunikowała, że to dla niej za długo, bo guz się bardzo szybko rozwija, lekarka "wzruszyła ramionami i powiedziała, że ona ma samych pacjentów wymagających bardzo pilnej interwencji chirurgicznej".

Pacjentka zmieniła szpital i pomyślnie przeszła leczenie. W grudniu tego roku powinna zrobić rezonans, jednak najbliższy termin wizyty u jej onkologa wyznaczono za 12 miesięcy.

"Czas, który lekarz może poświęcić pacjentowi, to 3-4 minuty. To już nie jest onkologia, ale patologia" - oceniał w styczniu br. prof. Cezary Szczylik w portalu gazeta.pl.

Profesor zaznaczał, że w Polsce nadal, mimo karty DiLO dla pacjentów onkologicznych, nie skrócił się też czas do ostatecznego postawienia diagnozy i rozpoczęcia leczenia. Tłumaczył, że nie uwzględniono, iż w systemie pojawi się kilkukrotnie większa liczba osób do zdiagnozowania.

Podobał się artykuł? Podziel się!