×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu
  • PARTNER SERWISUpartner serwisu

Krajowa Sieć Onkologiczna. Prof. Jassem: kryteria referencyjności ośrodków są wzięte "z sufitu"

Autor: Iwona Bączek • Źródło: Rynek Zdrowia07 marca 2023 12:40

W ustawie o Krajowej Sieci Onkologicznej (KSO) bardzo poważne wątpliwości budzą m.in. dwie kwestie: nadrzędności jednych ośrodków nad innymi oraz kryteriów kwalifikacji do najwyższego poziomu referencyjności - mówi prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Krajowa Sieć Onkologiczna. Prof. Jassem: kryteria referencyjności ośrodków są wzięte "z sufitu"
Kryteria referencyjności ośrodków w KSO są wzięte "z sufitu" - mówi nam ekspert Fot. Shutterstock
  • W ustawie o Krajowej Sieci Onkologicznej (KSO) wątpliwości budzą m.in. dwie kwestie: nadrzędności jednych ośrodków nad innymi oraz kryteriów kwalifikacji do najwyższego poziomu referencyjności - mówi prof. Jacek Jassem
  • Jeśli dwa podmioty w Krajowej Sieci Onkologicznej będą finansowane przez NFZ i oba będą rywalizowały o środki publicznego płatnika, to jeden z nich nie może być nadrzędny nad drugim - wskazuje
  • Podstawowym warunkiem uzyskania najwyższego stopnia referencyjności jest posiadanie w strukturze jednostki chirurgii onkologicznej, radioterapii i leczenia systemowego, a nie jakość świadczeń - zauważa
  • Tymczasem najwyższy stopień referencyjności powinny otrzymywać jednostki oferujące najwyższą jakość, która podlega niezależnej kontroli i weryfikacji. Ustawa mówi natomiast, że monitorowaniem jakości w szpitalach niższego rzędu będą się zajmowały nadzorujące je szpitale - zaznacza
  • O KSO będziemy rozmawiać 10 marca br. podczas sesji pt. "Onkologia - organizacja systemu i dostępność do leczenia" w ramach Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach ZAREJESTRUJ SIĘ

W ustawie o Krajowej Sieci Onkologicznej (KSO) bardzo poważne wątpliwości budzą m.in. dwie kwestie: nadrzędności jednych ośrodków nad innymi oraz kryteriów kwalifikacji do najwyższego poziomu referencyjności - mówi prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

"Przyznanie stopnia referencyjności będzie decyzją administracyjną. A co z jakością?"

- Jeśli dwa podmioty w Krajowej Sieci Onkologicznej będą finansowane przez NFZ i oba będą rywalizowały o środki publicznego płatnika, to jeden z nich nie może być nadrzędny nad drugim. Pytanie, czy w ogóle pozwala na nią prawo - wskazuje prof. Jassem.

Jak zauważa, sama kwestia referencyjności jest zasadna, ale nie takim wydaniu, jakie zaproponował ustawodawca w ustawie o KSO. Podstawowym warunkiem uzyskania najwyższego stopnia referencyjności jest bowiem posiadanie w strukturze jednostki wszystkich trzech metod leczenia onkologicznego: chirurgii onkologicznej, radioterapii i leczenia systemowego, a nie jakość świadczeń.

- Przyznanie stopnia referencyjności będzie więc decyzją administracyjną, bez uwzględnienia jakości i doświadczenia w leczeniu poszczególnych nowotworów. Najwyższy stopień referencyjności powinny otrzymywać jednostki oferujące najwyższą jakość, która podlega niezależnej kontroli i weryfikacji. Można by to rozwiązać, premiując zamiast instytucji skoordynowaną opiekę w ramach centrów kompetencji czy doskonałości - precyzuje.

"Ośrodki zakwalifikowane jako nadrzędne, będą miały pokaźny bonus finansowy"

- Widzimy wyraźnie, komu ustawodawca chce te uprawnienia nadać – są to często słabe instytucje, ale dobrze ulokowane w systemie. Co najważniejsze, za uprawnieniami stoją pieniądze. Ośrodki zakwalifikowane jako nadrzędne, będą miały pokaźny bonus finansowy. To bardzo silny bodziec, aby forsować ideę sieci w obecnej wersji. Reszta to tylko ideologia - ocenia ekspert.

- Wyobraźmy sobie szpital, który bardzo dobrze realizuje jakieś procedury, ale nie może uzyskać najwyższego stopnia referencyjności, bo nie ma „pod jednym dachem” wszystkich metod leczenia. Podam przykład: Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie wykonuje w Polsce najwięcej operacji w raku płuca i ma w tym zakresie największe doświadczenie. Nie posiada jednak radioterapii i dlatego za leczenie raka płuca otrzyma mniejsze pieniądze, niż jakikolwiek inny ośrodek, który te trzy specjalności posiada - zaznacza prof. Jassem.

Jak zauważa, w tej samej sytuacji jest wiele innych świetnych oddziałów, które mają nieszczęście funkcjonować w szpitalu nie posiadającym wszystkich specjalności.

- Należy do nich na przykład większość szpitali klinicznych. Otóż z powodu błędnej polityki rozwoju onkologii w Polsce, zaledwie kilka z nich ma zakłady radioterapii. To oznacza, że pozostałe, nawet jeśli reprezentują świetny poziom, nie otrzymają najwyższego stopnia referencyjności - dodaje.

"Budujemy absurdalny, demotywujący system"

- Nie wzięto w ogóle pod uwagę, że w leczeniu nowotworów liczą się umiejętności i jakość w odniesieniu do konkretnych nowotworów, a nie zasoby szpitala. W mojej ocenie budujemy absurdalny system, który jest demotywujący, bo jego uczestnicy od początku widzą, pod kogo został skrojony - wyjaśnia profesor.

- Generalnie: kryteria referencyjności oceniam jako „wzięte z sufitu” i stwarzające duże możliwości manipulacji. Zresztą w projekcie ustawy znajduje się intrygujący zapis, że kryteria można w razie potrzeby zmieniać. Jak? Tego się już z ustawy nie dowiadujemy. Wydaje się, że i tutaj będą się liczyć wpływy i znajomości - zauważa prof. Jassem.

Ponadto, w jego ocenie, wpisywanie szczegółowych kryteriów w ustawie zamiast w rozporządzeniu, jest ryzykowne, ponieważ jeśli okażą się źle dobrane, trzeba będzie je zmieniać również w drodze ustawy.

"Mierzeniem jakości w Sieci powinna zajmować się niezależna instytucja, a nie inny szpital"

Osobnym problemem jest mierzenie jakości w Sieci. Co proponuje w tym zakresie ustawa o KSO? Projekt przewiduje, że monitorowaniem jakości w szpitalach niższego rzędu będą się zajmowały nadzorujące je szpitale.

- Pomijając już kwestię niezależności, pozostaje pytanie jakie mają do tego kompetencje i kto się tym będzie tym zajmował? Na pewno nie lekarze, i tak już przeciążeni obowiązkami. Jeśli nawet zatrudniona zostanie w tym celu armia pracowników administracyjnych, to oni nie będą mieli odpowiednich kompetencji, bo monitorowanie jakości w ochronie zdrowia to wyższa szkoła jazdy. Przy takim podejściu jest to przedsięwzięcie z góry skazane na niepowodzenie - przewiduje prof. Jassem.

Jak przypomina, na świecie zajmują się tym wyspecjalizowane, niezależne instytucje, dysponujące kadrą z odpowiednią wiedzą i doświadczeniem i oraz odpowiednimi narzędziami. W zajmuje się tym Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia w Krakowie.

- Jak słyszymy, ma ono jednak ulec likwidacji, a jego uprawnienia przejmie Narodowy Fundusz Zdrowia. Ta sprawa budzi w środowisku duże kontrowersje. Część ekspertów uważa, że wzmocni to nadmiernie rolę NFZ, inni, że w myśl zasady „firma płaci, firma wymaga”, Fundusz wymusi odpowiednią jakość. W projekcie ustawy monitorowania jakości nie powierzono jednak żadnej z tych instytucji - mówi prof. Jassem.

"Kto będzie odpowiadał za skutki leczenia? Ten, kto je zleca, czy ten, kto je realizuje?"

Ekspert zauważa, że w ustawie tkwi jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Projekt zakłada, że chory, który trafia do „podrzędnego” ośrodka, musi przed rozpoczęciem leczenia przejść przez konsylium z udziałem specjalistów z ośrodka „nadrzędnego”.

- Pomijając to, że przy obecnych zasobach w onkologii jest to całkowicie nierealne, powstaje pytanie kto będzie ponosił odpowiedzialność za skutki leczenia - ten który je zleca, czy ten, który je realizuje? Przecież konsylium także może podjąć błędną decyzję, a ośrodek leczący będzie musiał ją wykonać. Ten dylemat muszą rozstrzygnąć prawnicy - podkreśla prof. Jassem.




 

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum