Kolosalna zmiana w onkologii. "Lekarz nie odeśle pacjenta na kontrolę za pół roku"
Poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego m.in. o przypadki podejrzenia nowotworu zgłoszonego przez lekarza jest słusznym kierunkiem. Czy będzie to prowadziło do nadmiernego obciążenia ośrodków onkologicznych? Wręcz przeciwnie - mówi prof. Piotr Rutkowski.

- Podczas poniedziałkowego posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia, która zaopiniowała ustawę o Krajowej Sieci Onkologicznej (KSO) przegłosowanych zostało 45 poprawek, w tym poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego
- Zgodnie z tą zmianą definicja ma dotyczyć także przypadków podejrzenia nowotworu zgłoszonych przez lekarza, a ponadto obejmować wszystkie nowotwory, nie tylko złośliwe, czy miejscowo złośliwe
- Poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego m.in. o przypadki podejrzenia nowotworu zgłoszonego przez lekarza jest słusznym kierunkiem - ocenia prof. Piotr Rutkowski
- Czy będzie to prowadziło do nadmiernego obciążenia ośrodków onkologicznych? Wręcz przeciwnie. Będą do nich trafiać chorzy we wcześniejszych stadiach nowotworu, a to nie zwiększa, ale zmniejsza ostatecznie obciążenie szpitali onkologicznych - wyjaśnia
- Poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego ma kolosalne znaczenie - lekarz będzie wiedział, że ma pełne prawo do takich działań i nie odeśle pacjenta na wizytę kontrolną za pół roku - wskazuje dr Janusz Meder
- Jeśli chodzi o nowotwory łagodne, które także znalazły się w poszerzonej definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego, zawsze należy mieć na uwadze, że w badaniu może się okazać, iż zmiana, która na pozór wygląda niegroźnie, wcale nie jest nowotworem łagodnym, tylko np. początkiem stanu przedrakowego - dodaje
Od 1 marca drożej za dwa leki na cukrzycę
"Poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego to słuszny kierunek"
Podczas poniedziałkowego posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia, która zaopiniowała ustawę o Krajowej Sieci Onkologicznej (KSO) przegłosowanych zostało 45 poprawek, w tym poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego. Zgodnie z tą zmianą, definicja ma dotyczyć także przypadków podejrzenia nowotworu zgłoszonych przez lekarza, a ponadto obejmować wszystkie nowotwory, nie tylko złośliwe, czy miejscowo złośliwe.
- Poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego m.in. o przypadki podejrzenia nowotworu zgłoszonego przez lekarza jest słusznym kierunkiem - ocenia prof. Piotr Rutkowski z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, przewodniczący Zespołu Ministra Zdrowia ds. Narodowej Strategii Onkologicznej, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Dodaje, że łączy się to z włączeniem całego procesu z Karty Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego (DiLO) oraz postępowania w przypadku podejrzenia nowotworu po badaniach profilaktycznych.
"Czy obciąży to nadmiernie ośrodki onkologiczne? Wręcz przeciwnie"
- Właśnie na styku podejrzenia nowotworu i wchodzenia do diagnostyki w kierunku choroby nowotworowej pojawia się najwięcej problemów. Dotychczas niektóre podmioty działające w tym obszarze nie były nawet ujęte w systemie opieki onkologicznej, a ten - rozumiany jako wyspecjalizowane ośrodki onkologiczne - nie poradzi sobie bez wsparcia Sieci - wskazuje ekspert.
Dlatego, jak podkreśla prof. Rutkowski, Krajowa Sieć Onkologiczna powinna obejmować wiele różnych ośrodków odpowiednio ustrukturyzowanych w zakresie swoich umiejętności i możliwości. Ważne będzie również, że będzie temu towarzyszyła ocena jakości. W tym kontekście KSO i szersza definicja diagnostyki i leczenia onkologicznego zmierzają ku poprawie ścieżki pacjenta.
- Czy będzie to prowadziło do nadmiernego obciążenia ośrodków onkologicznych? Wręcz przeciwnie. Dzięki uwzględnieniu w Sieci także podejrzeń nowotworów i ustrukturyzowaniu diagnostyki na tym etapie, pacjenci mogą mieć szansę na szybsze leczenie, a to oznacza, że do ośrodków onkologicznych będą trafiać chorzy we wcześniejszych stadiach nowotworu. To natomiast nie zwiększa, ale zmniejsza ostatecznie obciążenie szpitali onkologicznych - zaznacza.
- Dodatkowym plusem dla pacjenta z podejrzeniem nowotworu jest także to, że ośrodek diagnozujący go w ramach Sieci zapewni mu jakość i terminowość bliżej miejsca zamieszkania - dodaje ekspert.
"Najpierw należy wykluczyć nowotwór, a później diagnozować inne choroby"
Poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego bardzo dobrze ocenia również dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii.
- Podejrzenie nowotworu to bardzo ważny obszar. Tu na pierwszym miejscu zawsze stawiam zasadę 2-3 tygodni. Jeśli objawy, które dotychczas nie występowały, nie ustępują w tym czasie pod wpływem leczenia objawowego - przeciwbólowego, przeciwgorączkowego, najwyżej jednym antybiotykiem, jeśli są ku temu wskazania lekarskie - to najpierw należy wykluczyć nowotwór, a dopiero potem zajmować się diagnozowaniem innych chorób - wyjaśnia.
Jak zauważa, tego powinni trzymać się wszyscy lekarze, bo lekarz każdej specjalizacji może być dla pacjenta lekarzem pierwszego kontaktu. Każdy powinien też wiedzieć, że w takiej sytuacji nie można sobie pozwolić na czekanie z poszerzeniem diagnostyki. Sprzyja temu wzmocnienie wachlarza narzędzi, jakimi dysponują obecnie lekarze rodzinni.
Nowotwory łagodne. "W badaniu może się okazać, że to stan przedrakowy"
- Mam też wielką nadzieję, że po latach rozmów na ten temat włączeni zostaną w ten zakres również lekarze medycyny pracy, którzy powinni być zdecydowanie bardziej obecni w badaniach okresowych, przesiewowych, służących wczesnemu wykrywaniu nowotworów i innych chorób cywilizacyjnych - zaznacza dr Meder.
- W tym kontekście poszerzenie definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego ma kolosalne znaczenie - lekarz będzie wiedział, że ma pełne prawo do takich działań i nie odeśle pacjenta na wizytę kontrolną za pół roku. Nawet jeśli nie u wszystkich choroba nowotworowa się potwierdzi, o wiele taniej jest zdiagnozować ją na wcześniejszym etapie, niż ponosić olbrzymie koszty zaniedbań i zaniechania, nie mówiąc już o utracie szansy na wyleczenie - dodaje.
- Jeśli natomiast chodzi o nowotwory łagodne, które także znalazły się w poszerzonej definicji diagnostyki i leczenia onkologicznego, to mogą być one leczone przez lekarzy różnych specjalności. Zawsze należy mieć jednak na uwadze, że w badaniu mikroskopowym może się okazać, iż zmiana, która na pozór wygląda niegroźnie, wcale nie jest nowotworem łagodnym, tylko np. początkiem stanu przedrakowego - wyjaśnia dr Meder.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (3)