Wykonujemy za mało zabiegów na zastawkach serca. Mimo ewidentnych wskazań do leczenia

Choć coraz więcej pacjentów kwalifikuje się do wykonania małoinwazyjnych zabiegów naprawczych na zastawkach serca, to w Polsce przeprowadza się ich wciąż za mało. - Liczbę wykonywanych procedur ogranicza poziom finansowania bądź w przypadku niektórych - brak refundacji - tłumaczy prof. Wojciech Wojakowski, kierownik Kliniki Kardiologii i Chorób Strukturalnych Serca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Wraz z wiekiem wzrasta ryzyko wystąpienia nabytych wad zastawkowych serca. Leczeniem cierpiących na nie pacjentów zajmują się wyspecjalizowane centra
- W Polsce mamy 25 takich ośrodków. Dysponują odpowiednim sprzętem i kadrą doświadczonych specjalistów. Mimo to polscy pacjenci wciąż mają mniejszy dostęp do skutecznego leczenia od chorych w innych krajach europejskich
- O tym, jak w kraju naprawia się zastawki serca i które zabiegi są niedofinansowane rozmawialiśmy podczas XXVI Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego w Katowicach z prof. Wojciechem Wojakowskim ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego
Leczenie wad zastawkowych serca. Dostęp do zabiegów wciąż jest niewystarczający
Starzenie się społeczeństwa sprzyja powstawaniu chorób zastawkowych serca. Dotyczy to zmian zarówno w zastawce aortalnej, mitralnej, jak i trójdzielnej. Jeszcze do niedawna chorzy z nabytymi wadami musieli liczyć się z koniecznością poddania się klasycznej operacji kardiochirurgicznej z otwarciem klatki piersiowej. Obecnie coraz więcej pacjentów - z uwagi na obciążenia kliniczne i zaawansowany wiek - kwalifikuje się do leczenia metodami kardiologii interwencyjnej.
- To nie są już tylko pacjenci nieoperacyjni czy pacjenci bardzo wysokiego ryzyka, ale również pośredniego ryzyka, a w pewnych warunkach u osób w podeszłym wieku niskiego ryzyka - podkreśla prof. Wojciech Wojakowski, kierownik Kliniki Kardiologii i Chorób Strukturalnych Serca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jeśli chodzi o aspekt organizacyjny opieki nad pacjentami z wadami zastawkowymi, to zdaniem profesora, nadąża on za opublikowanymi przed rokiem wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
W Polsce mamy 25 ośrodków leczenia wad zastawkowych. Dysponują one odpowiednim sprzętem i doświadczoną kadrą specjalistów. Problemem jest wciąż dostęp pacjentów do wspomnianych wysokospecjalistycznych zabiegów małoinwazyjnych, jak przezcewnikowe wszczepienie zastawki aortalnej, tzw. zabieg TAVI, czy metody "brzeg do brzegu", polegającej na założeniu klipów na płatki zastawki mitralnej.
Długie kolejki do zabiegów. Winne są limity, niskie finansowanie procedur i brak refundacji
Zabiegi TAVI są z definicji obarczone mniejszym ryzykiem niż wymiana zastawki metodą chirurgiczną. Ponadto, w dwuletniej obserwacji, przeżywalność po zabiegach wszczepienia zastawki aortalnej za pomocą cewnika jest porównywalna do wyników leczenia konwencjonalnego.
- W zakresie ciężkiego zwężenia zastawki aortalnej, gdzie wskazania dla wykonania TAVI poszerzają się, cały czas mamy jeszcze kolejki pacjentów do zabiegu. Choć wiemy, że zbyt długie oczekiwanie na wymianę zastawki aortalnej, w sytuacji kiedy chory ma jej ciężkie zwężenie, jest dla niego niebezpieczne - przyznaje prof. Wojakowski.
Jeszcze w trudniejszej sytuacji są pacjenci cierpiący na niedomykalność zastawki mitralnej i niedomykalność zastawki trójdzielnej. W przypadku pierwszej grupy chorych barierą w dostępie do zabiegów typu "brzeg do brzegu" są ograniczenia w finansowaniu procedur. Obecnie w Polsce wykonuje się około 280 takich zabiegów rocznie, co jest niewspółmierne do potrzeb.
Z kolei pacjentów z niedomykalnością zastawki trójdzielnej, choć często nie kwalifikują się do klasycznej operacji, a leczenie ich farmakologicznie nie przynosi efektów, niemal wcale nie poddaje się zabiegom przezcewnikowym. Nie są one bowiem refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Choć istnieją istotne przesłanki ku temu.
- Zabieg nie wyleczy z niedomykalności zastawki trójdzielnej, ale poprzez redukcję fali zwrotnej jesteśmy w stanie sprawić, że pacjent poczuje się lepiej, będzie miał lepszą tolerancję wysiłku i nie będzie tak często trafiał do szpitala z zaostrzeniem niewydolności serca - podkreśla prof. Wojciech Wojakowski.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
POLECAMY W PORTALU
-
Kiedy można zwolnić pracownika na L4? Tych zasad trzeba przestrzegać
-
Co z niezrealizowanymi receptami sprzed 1 września? NFZ: system będzie je wkrótce blokował
-
Ten lek można już otrzymać za darmo. Kolejne pojawią się na liście od 1 listopada
-
Gdzie sprawdzić listę bezpłatnych leków dla seniorów i dzieci? Jest łatwy sposób
-
Niezdolność do pracy. Te warunki trzeba spełnić, aby otrzymać świadczenie
-
Nowe standardy kształcenia medyków od przyszłego roku. Egzamin OSCE obowiązkowy