Profesorowie wspominają rewolucję w polskiej kardiologii. "Decyzji pomógł przypadek"

O tym, że pierwszy udany przeszczep serca został przeprowadzony przez prof. Zbigniewa Religę w szpitalu w Zabrzu (obecnie Śląskie Centrum Chorób Serca) wiedzą wszyscy. Fakt, że także w Zabrzu zaczęło się polskie systemowe interwencyjne leczenie zawału serca jest mniej znany. Podczas spotkania w Śląskim Centrum Chorób Serca przypomniano postać prof. Stanisława Pasyka, który utworzył taki system.
- W Zabrzu w 1985 roku został przeprowadzony pierwszy udany przeszczep serca w Polsce. W 1987 roku w tym samym szpitalu ruszył pierwszy w Polsce 24-godzinny dyżur zawałowy
- Od tamtego wydarzenia minęło 35 lat. Inicjatorem był prof. Stanisław Pasyk, którego postać przypomniano podczas spotkania w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu
- Decyzji w pewnym sensie pomógł przypadek
- - Normalnie pracownia hemodynamiki była czynna do godz. 13.00. Chory trafił po 16.00. Żeby go ratować, postanowiliśmy, że otworzymy pracownię - wspomina prof. Andrzej Lekston
- - Ściągnęliśmy nieprzeszkolony niestety zespół, ale zabieg udrożnienia tętnicy wieńcowej się udał - dodaje
- Po tym wydarzeniu prof. Pasyk, stawiający na młodych lekarzy, zdecydował o wprowadzeniu całodobowych dyżurów zawałowych
- Obecnie w Polsce w ramach systemu leczenia zawałów działa 140 pracowni hemodynamiki
Pierwszy przeszczep serca, pierwsze dyżury zawałowe. To było w Zabrzu
- Wiedza o tym, że to w Zabrzu 35 lat temu wprowadzono po raz pierwszy w Polsce kardiologiczne 24-godzinne dyżury zawałowe i interwencyjne leczenie zawału, nie jest szeroka - powiedział Piotr Przybyłowski, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
W poniedziałek, podczas uroczystego spotkania w Centrum, przypomniano postać prof. Stanisława Pasyka. Profesor, kierujący Wojewódzkim Ośrodkiem Kardiologii w Zabrzu, nie tylko ściągnął do Zabrza docenta Zbigniewa Religę, który w 1985 roku przeprowadził tam pierwszy udany przeszczep serca w Polsce. W 1987 roku prof. Pasyk podjął decyzję o organizacji pierwszych w Polsce 24-godzinnych dyżurów zawałowych pracowni hemodynamiki.
- Pan profesor Stanisław Pasyk, kierując kliniką kardiologii w Zabrzu, w 1976 roku uruchomił trzecią w Polsce i pierwszą na Śląsku pracownię hemodynamiki. To pozwoliło diagnozować inwazyjnie zmiany w tętnicach wieńcowych. W 1977 roku zaczęła działać karetka kardiologiczna - wspominał dziś swego mistrza prof. Andrzej Lekston.
Karetka wyjeżdżała do chorych z podejrzeniem zawału, wzywana przez szpitale w regionie, co spowodowało, że znacząco skrócił się czas od wystąpienia bólu zawałowego do ustalenia wstępnego rozpoznania, wdrożenia leczenia i transportu do zabrzańskiego ośrodka.
Kulisy przełomu w polskiej kardiologii
Decyzji o wprowadzeniu w Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu (obecnie Śląskie Centrum Chorób Serca) ostrych dyżurów zawałowych w pewnym sensie pomógł przypadek.
- Kolega, dr Borkowski, przywiózł karetką chorego z zawałem o godz. 16.00. Jego nazwisko pamiętam do dzisiaj: Twardowski - opowiada prof. Lekston. - Pracownia hemodynamiki była zamykana o godz. 13.00, jak każda pracownia radiologiczna.
Taki chory w ówczesnych warunkach mógł trafić na „erkę” i otrzymać streptokinazę, lek fibrynolityczny. W zawale serca streptokinazę podaje się dożylnie tak wcześnie, jak to tylko możliwe, w celu rozpuszczenia zakrzepów w tętnicach wieńcowych. Zmniejsza to stopień uszkodzenia mięśnia sercowego.
- To był młody chory – pamięta prof. Lekston. - Żeby go ratować postanowiliśmy, że otwieramy pracownię hemodynamiki. Ściągnęliśmy zespół. Nieprzeszkolony niestety, ale zabieg udrożnienia tętnicy wieńcowej się udał.
Jak mówi profesor, emocje były tak duże, że zapomniał zadzwonić z wieczornym raportem do prof. Pasyka. - Usłyszałem parę przykrych słów na odprawie, a potem zostaliśmy poproszeni na kolejne spotkanie u profesora. Poszliśmy przestraszeni, przekonani, że będzie dalszy ciąg reprymendy - opowiada.
Było inaczej.
Już od progu usłyszeli polecenie szefa: - Od jutra wprowadzamy ostre 24-godzinne dyżury zawałowe - przywołuje tamte chwile prof. Lekston.
"Panie profesorze, ale nas jest trzech-czterech. - Nie szkodzi będziecie co drugi dzień dyżurować".
Przełom w polskiej kardiologii
Jak mówi prof. Andrzej Lekston, śmiała decyzja profesora Stanisława Pasyka okazała się przełomem w polskiej kardiologii.
- Pragnę podziękować młodszym kolegom, którzy wówczas przejęli obowiązki dyżurowania, odbyli przyspieszony kurs i to m.in. dzięki nim te dyżury miały rację bytu - zaznaczył profesor kierując te słowa m.in. do obecnych na sali profesorów: Mariusza Gąsiora i Zbigniewa Kalarusa.
Prof. Stanisław Pasyk, który otworzył nową epokę w polskiej kardiologii zmarł w 2020 r.
Jak podkreśla prof. Andrzej Lekston, zabrzański model leczenia zawału serca zaczęto z czasem wdrażać w całym kraju.
- Należy zaznaczyć, że do lat dziewięćdziesiątych metoda inwazyjnego leczenia zawału mięśnia sercowego była dostępna w nielicznych ośrodkach w kraju i za granicą. Dopiero w 2002 roku stała się metodą preferowaną, zalecaną w standardach leczenia towarzystw kardiologicznych, co podkreśla jej nowatorskie znaczenie w latach, gdy była wprowadzona w naszym ośrodku - napisał na swojej stronie internetowej.
Śmiertelność w zawale. Co mówią dane
Dzisiaj w Polsce działa 140 pracowni hemodynamiki, w których stosując techniki kardiologii interwencyjnej przeprowadzane są zabiegi udrożnienia tętnic wieńcowych u pacjentów z zawałem serca.
Obecnie, jak mówił podczas spotkania kierownik Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Zbigniew Kalarus, w ciągu roku w Polsce dochodzi ok. 140 tys. ostrych zespołów wieńcowych, z czego ok. 80 tys. to zawały serca.
- Śmiertelność wewnątrzszpitalna, w zależności od województwa, wynosi od 6 do 9 procent, śmiertelność wśród chorych po wypisie sięga 10-12 proc. - podał dane prof. Mariusz Gąsior z Śląskiego Centrum Chorób Serca, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
W ciągu roku od wystąpienia zawału umiera ok. 20 proc. pacjentów, czyli co piąta osoba, która doznała zawału.
Dla ograniczenia śmiertelności - jak wskazał profesor Gąsior - kluczowe jest m.in. skrócenie czasu upływającego od wystąpienia bólu związanego z zawałem do przeprowadzenia zabiegu. Osoby z bólem zawałowym niestety zwlekają z wezwaniem pogotowia, co powoduje, że z powodu trwającego niedokrwienia zwiększa się obszar mięśnia sercowego objęty zawałem. Im większe jest uszkodzenie serca, tym gorsze rokowanie.
Sukces w interwencyjnym leczeniu zawału teraz najbardziej zależy od... pacjenta?
Czas od początku pojawienia się bólu zawałowego u pacjenta do momentu wykonania angioplastyki wieńcowej w STEMI [zawał serca z uniesieniem odcinka ST, przyp. red.] od 15 lat jest niemal taki sam. Mediana wynosi prawie 5 godzin. W innych krajach te czasy są wyraźnie krótsze - zwracał wcześniej uwagę prof. Mariusz Gąsior w rozmowie z Rynkiem Zdrowia.
Z danych zebranych w 2017 r. w stacjach ratownictwa medycznego w woj. śląskim wynikało, że czas, jaki upływał od wykonania telefonu do pogotowia do momentu przywiezienia pacjenta bezpośrednio na izbę przyjęć ośrodka kardiologii interwencyjnej średnio wynosił 48 minut. Czas, w jakim pacjent z zawałem już w samym szpitalu trafiał na zabieg angioplastyki wynosił średnio 40 minut.
To samo badanie pokazało natomiast, że opóźnienie po stronie pacjenta wynosiło średnio aż 142 minuty. I w tym fakcie prof. Mariusz Gąsior upatruje braku postępu w redukcji śmiertelności pacjentów po zawale serca w ostatnich latach. - Tu zatem potrzebna jest zdecydowana edukacja pacjentów. Nie zwlekajmy z wezwaniem karetki w razie bólu zawałowego - apeluje profesor.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
POLECAMY W PORTALU
-
Do tych lekarzy specjalistów skierowanie nie jest potrzebne
-
W rejestracji na rehabilitację na NFZ tylko jedna kolejka na raz. Pacjenci: to absurd
-
Nowe zasady w sanatorium NFZ. To przełom dla kuracjuszy w uzdrowiskach
-
Wchodzi ważna zmiana dla pacjentów. Od lutego NFZ zapłaci więcej za szybki wypis ze szpitala
-
Wchodzą zmiany w kontrolach NFZ. Od dziś nowe zasady
-
Niewydolność serca. Specjaliści postulują zmiany: tych pacjentów nie musi leczyć kardiolog