Prof. Bochenek wspomina prof. Zembalę. "Mój serdeczny przyjaciel. Tytan pracy, oddany chorym"

Bez niego polska transplantologia nie byłaby tam, gdzie jest dzisiaj. Tytan pracy i mój serdeczny przyjaciel. Nie potrafił zwolnić tempa życia, nie dbał o zdrowie, dbał o chorych. Pisał do mnie maile w środku nocy - tak wspomina zmarłego w sobotę prof. Mariana Zembalę, jego przyjaciel prof. Andrzej Bochenek. Obu połączyła historia opowiedziana w filmie "Bogowie".
- Prof. Marian Zembala, ceniony polski kardiochirurg, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca, były minister zdrowia zmarł w sobotę, 19 marca
- - Był niezwykle wymagającym lekarzem w stosunku do zespołu, ale taki sam był też wobec siebie - wspomina Profesora przyjaciel, prof. Andrzej Bochenek
- Obaj, jako młodzi lekarze, asystowali prof. Relidze podczas pierwszego zakończonego powodzeniem przeszczepu serca w Polsce
- Profesor był z tego pokolenia lekarzy, którzy rozumieli swoją pracę jako służbę dla pacjenta. - A to w wypadku mojego przyjaciela oznaczało pracę ponad siły. Nie umiał inaczej - wspomina prof. Bochenek
Prof. Andrzej Bochenek o przyjacielu: niezwykle wymagający wobec siebie i zespołu
- To dla mnie najgorsza wiadomość jaką mogłem dzisiaj otrzymać, niedowierzam - mówi nam wyraźnie wzruszony prof. Andrzej Bochenek, jeden z najbliższych przyjaciół zmarłego w sobotę (19 marca) prof. Mariana Zembali, dyrektora Śląskiego Centrum Chorób Sera w Zabrzu.
Obu połączyła historia. W 1985 roku wspólnie z prof. Zbigniewem Religą, wówczas jako jego uczniowie, przeprowadzili pierwszy udany przeszczep serca w Polsce. Potem były kolejne. Po latach tamta pionierska transplantacja została opowiedziana w głośnym filmie "Bogowie".
- Kim był prof. Marian Zembala? Dla mnie przede wszystkim prawdziwym przyjacielem, takim na dobre i na złe. Ale także wybitnym kardiochirurgiem i Człowiekiem niemal bez reszty poświęcającym się dla chorych - zamyśla się prof. Andrzej Bochenek
- Był niezwykle wymagającym lekarzem w stosunku do zespołu, ale taki sam był też wobec siebie. Pamiętać go będziemy jako wielkiego Człowieka, oddanego pacjentom, medycynie transplantacyjnej, rozwojowi kardiochirurgii.
"Pracował ponad siły. Nie umiał inaczej"
Prof. Andrzej Bochenek, gdy wraca pamięcią do pierwszych przeszczepów serca wykonywanych pod okiem prof. Zbigniewa Religii w klinice w Zabrzu, uważa, że transplantologia nie byłoby taka jaką jest dzisiaj, gdyby w jej budowaniu nie uczestniczył prof. Marian Zembala.
- Swoją pracą i pomysłami przez lata miał ogromny wkład w budowanie polskiej kardiochirurgii i transplantologii. Niewątpliwie po profesorze Relidze był kolejnym ojcem rozwijającej się transplantologii. Doprowadził do tego, że transplantacja serca stała się rutynową metodą leczenia. Nie tylko zresztą przeszczep serca, bo przecież także i płuc - opowiada prof. Bochenek.
Jego przyjaciel i wybitny kardiochirurg, torakochirug podejmował się wielu wyzwań, lubił tworzyć, organizować ciągle coś nowego.
Profesor był z tego pokolenia lekarzy, którzy rozumieli swoją pracę jako służbę i oddanie dla pacjenta. - A to w wypadku mojego przyjaciela oznaczało pracę ponad siły. Nie umiał inaczej - wspomina prof. Bochenek
Nie rozumiał postaw młodych lekarzy, którzy w kraju protestowali, grozili strajkiem. Nie chcieli pracować tak, jak pracowało się 20-30 lat temu, gdy życie lekarzy niemal bez reszty było podporządkowane obowiązkom zawodowym. W kierowanym przez Profesora szpitalu taka postawa, choć zmieniał się świat, była nie do pomyślenia. Zresztą sam był tytanem pracy.
- Nie potrafił zwolnić z tempem życia. Nie dbał o swoje zdrowie. Pisał do mnie maile w środku nocy, zdziwiony, kiedy odpisywałem, że o godzinie trzeciej w nocy śpię. On jeszcze pracował.
"Jeszcze w czwartek rozmawialiśmy. O pracy"
Prof. Andrzej Bochenek jest dramatycznie zaskoczony. Rozmawiał z Profesorem jeszcze w czwartek o godz. 17.
O czym rozmawiali? O pracy.
- Rozmawialiśmy o tym, że w uczelni, w której jestem teraz prorektorem ds. klinicznych musimy zorganizować dobry oddział kardiologii dziecięcej. Jako uczelnia nie jesteśmy w stanie szybko teraz tego zrobić. Myślałem, że korzystając z doświadczenia oddziału kardiologii dziecięcej w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu będziemy mogli kształcić studentów.
Prof. Zembala, jak miał w zwyczaju, nie odkładał spraw: - Napisał kolejnego dnia list do rektora z prośbą byśmy zaczęli finalizować taki pomysł.
Dzień wcześniej podczas wspomnianej rozmowy powiedział jednak coś zdumiewającego: - Wiesz Andrzej, ja już nie mam do tego wszystkiego siły...
- Odpowiedziałem, żeby przestał mówić w ten sposób i przede wszystkim zadbał o swoje zdrowie: Nie kładź bez reszty całego swojego życia na szalę obowiązków, pamiętaj, że masz wnuki, oddaną rodzinę. Nie musisz być bez reszty pochłonięty pracą, odpuść...
- Mówiłem mu, jak przyjacielowi, że tak samo ciężko pracowałem, ale potrafiłem w pewnym momencie życia wyluzować z "nadgodzinami" i powinien zrobić to samo.
Prof. Marian Zembala odszedł mając 72 lata
Profesor nie umiał tego zrobić.
W 2018 roku przeszedł udar. Pozostał aktywnie pracującym dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca. Poruszał się na wózku udowadniając wszystkim, że nigdy nie podda się przeciwnościom losu, bo swoje życie zawodowe traktował jak misję.
Kiedy prof. Bochenek przymyka oczy i sięga do wspomnień sprzed wielu, wielu lat widzi w nich obok siebie kapitalnego przyjaciela, zawsze pogodnego, chętnego do pomocy. Z głową pełną wizji, które wspólnie będą przekuwać w czyn, bo przecież tyle jest do zrobienia w kardiochirurgii.
A ostatnie wspomnienie? Jakby podobne. Minęły lata i inna jest polska kardiochirurgia, ale prof. Zembala nadal jest w ciągłym biegu, pomimo swoich fizycznych ograniczeń nie przestaje pracować, kierować Śląskim Centrum Chorób Serca. Gdy odszedł miał 72 lata.
Niezwykła pracowitość była tą cechą Profesora, którą podkreśla także dr hab. Romuald Cichoń, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Serca Medinet, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego i Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie. To także jeden z uczniów prof. Zbigniewa Religi, wspólnie z Zembalą i Bochenkiem ukazany w filmie "Bogowie".
- Prof. Zembala pracował do ostatniej chwili. Nie umiał tylko żyć, musiał stale coś z pasją tworzyć, pracować. Widzieliśmy się około rok temu w Zabrzu. Nieustannie parł do przodu. Dotknięty chorobą, ale pokonujący ograniczenia, do końca ambitny, patrzący w przyszłość. Takim go zapamiętałem - powiedział nam profesor Cichoń.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
POLECAMY W PORTALU
-
ZUS zwraca pieniądze odkładane na emeryturę. Trzeba złożyć wniosek
-
Ustawa o niektórych zawodach medycznych opublikowana. Zmiany dla ratowników, farmaceutów czy psychoterapii
-
Zarobki pielęgniarek w małopolskich szpitalach. Tyle wynoszą realne pensje z dodatkami
-
Pielęgniarki kelnerkami na balu lekarzy. Prezes lecznicy: przepraszam środowisko i wszystkie kobiety
-
Bezpłatne leki dla nowych grup pacjentów. Ważna zmiana w wystawianiu recept
-
Nawet 3 tys. zł miesięcznie dla studentów medycyny czy pielęgniarstwa. Trwa nabór wniosków