×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
  • GINEKOLOGIA I POŁOŻNICTWO

  • Start

Wirus przestał oszczędzać ciężarne. „Takich dramatów nie widzieliśmy nigdy wcześniej”

Autor: BĄCZEK Iwona • Źródło: Iwona Bączek/Rynek Zdrowia16 kwietnia 2021 06:00

Przeżywaliśmy wielkie tragedie. Rozwiązywaliśmy ciąże pacjentek w bardzo ciężkim stanie, na skrajnie niskiej saturacji, po czym matki były przekazywane w ręce anestezjologów - mówi prof. Mariusz Zimmer.

Wirus przestał oszczędzać ciężarne. „Takich dramatów nie widzieliśmy nigdy wcześniej”
Wirus przestał oszczędzać młodych. I tym samym ciężarne. Fot. Shutterstock
  • Wcześniej ciężarne były nosicielkami wirusa, ale nie widywaliśmy u nich groźnych zapaleń płuc i niewydolności oddechowej - mówi prof. Zimmer
  • Od połowy lutego 2021 r. sytuacja zmieniła się diametralnie. Przyszedł moment, gdy w klinice zajęte były wszystkie łóżka - zaznacza
  • Niektóre z naszych pacjentek nadal przebywają na intensywnej terapii, podczas gdy ich dzieci są już w domu, z rodziną, i czekają na swoje mamy - dodaje

Jak przypomina kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, 15 marca 2020 r. Towarzystwo jako pierwsze opracowało schemat postępowania z pacjentkami w ciąży Covid dodatnimi.

- Ówczesne dane wskazywały, że ciężarnych zakażonych koronawirusem i z objawami Covid-19 jest niewiele i raczej nie ma co spodziewać się, że to się zmieni. I rzeczywiście, taki stan utrzymywał się do końca 2020 r. - wskazuje prof. Zimmer.

- Schemat postępowania był w związku z tym modyfikowany, pojawiały się także sygnały, że nie ma już sensu tworzyć położniczych oddziałów izolowanych, tzw. czerwonych, przystosowanych dla potrzeb pacjentek covidowych. Chodziło nie tylko o to, że takich osób było mało, ale także sam przebieg zakażenia był bezobjawowy. Ciężarne były nosicielkami wirusa, ale nie widywaliśmy u nich wówczas groźnych zapaleń płuc i niewydolności oddechowej - wyjaśnia ekspert.

Fala przyszła w lutym

Zaznacza, że od połowy lutego 2021 r. sytuacja zmieniła się diametralnie. Decyzją wojewody w województwie dolnośląskim obowiązuje rotacyjna zmiana oddziałów położniczych zajmujących się pacjentkami z Covid-19. W ramach wcześniejszych dyżurów rotacyjnych takich ciężarnych było 5-6 w ciągu miesiąca. Taka była ówczesna norma.

- Gdy nasza klinika przejęła dyżur, tj. od 15 lutego, „wstrzeliła” się akurat w falę, która przyniosła 5-6 pacjentek Covid dodatnich do porodu, ale nie miesięcznie, tylko dziennie. Oddział przygotowany na 25 łóżek został powiększony do 30-łóżkowego, ale i tak przyszedł moment, w którym zajęte były wszystkie łóżka - mówi prof. Zimmer.

- Świadczy to o wzroście zachorowań związanych ze zwiększoną inwazyjnością wirusa, który przestał oszczędzać młodych. I tym samym ciężarne. Opracowaliśmy nowy, indywidualny schemat postępowania dla oddziału patologii ciąży, na którym mamy obecnie 20 pacjentek i 4 pacjentki na intensywnej terapii, które po porodzie walczą o życie - dodaje.

Jedyna szansa dla dziecka

- Przeżyliśmy wielkie tragedie. Rozwiązywaliśmy ciąże pacjentek w bardzo ciężkim stanie, na skrajnie niskiej saturacji, po czym matki były przekazywane w ręce anestezjologów. Niektóre z nich nadal nadal przebywają na intensywnej terapii, podczas gdy ich dzieci są już w domu, z rodziną, i czekają na swoje mamy. Takich sytuacji życiowych nie doświadczaliśmy nigdy wcześniej - zauważa specjalista.

- Należy dodać, że opiekę w ramach intensywnej terapii stosujemy w takim zakresie, w jakim my, jako położnicy możemy ja zastosować. W momencie, w którym wykracza ona poza nasze doświadczenie i możliwości sprzętowe, tj. wówczas, gdy stan pacjentki znacząco się pogarsza, przekazujemy chorą na oddział intensywnej terapii. Mamy to szczęście, że pracujemy w szpitalu interdyscyplinarnym ze świetną anestezjologią. O życie pacjentek walczą najlepsi specjaliści - dodaje.

Jak mówi prof. Zimmer, przebieg Covid-19 u ciężarnych jest bardzo różny.

- Mamy pacjentki, które są nosicielkami wirusa i wymagają jedynie obserwacji. Jeżeli nie ma żadnych objawów choroby, mogą - jeśli taka jest decyzja lekarza - przebywać w domu. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek objawy niewydolności oddechowej, są przyjmowane do szpitala. To konieczność, ponieważ niewydolność oddechowa może się dramatycznie pogorszyć w ciągu jednego dnia - wskazuje kierownik kliniki.

- Mieliśmy już sytuację, w której zastanawialiśmy się nad wypisaniem do domu pacjentki w ciąży, u której jedynym objawem była lekka chrypka, po czym następnego dnia trzeba było rozwiązywać ciążę, ponieważ nastąpiło nagłe załamanie oddechowe.

W takich przypadkach musimy rozwiązywać także ciąże niedonoszone. To jedyna szansa dla dziecka, które „dojrzewa” w inkubatorze, podczas gdy jego mama jest leczona z powodu covidowego zapalenia płuc. To są właśnie ekstremalne sytuacje, z którymi mamy teraz do czynienia - wyjaśnia.

Reżim sanitarny w szpitalu i w domu

- Trudno na razie ocenić, ile takich pacjentek przeszło od połowy lutego przez naszą klinikę. Dokładną liczbą będziemy dysponowali pod koniec kwietnia, gdy przekażemy opiekę nad ciężarnymi z Covid-19 innemu szpitalowi w Dolnośląskiem. Jeśli natomiast chodzi o ostatni tydzień, to mieliśmy około 35 porodów covidowych. Dotychczas udało nam się uratować wszystkie dzieci, jakie od połowy lutego przyszły na świat w naszej klinice. Zmarła natomiast jedna z mam - zaznacza prof. Zimmer.

- Co ważne, dzieci matek z Covid-19 rodzą się zdrowe, nie są zakażone SARS-CoV-2. Tym istotniejsze jest, aby chore matki bezwzględnie przestrzegały reżimu sanitarnego. Mogą karmić swoje dzieci piersią, ale na pewno muszą pamiętać o tym, aby zbliżać się do nich wyłącznie w masce - podkreśla.

- Na taką konieczność wskazują również nasze doświadczenia. Na miejscu, w klinice, pilnujemy, aby te zasady były przestrzegane i do zakażeń dzieci nie dochodzi. Ale mieliśmy już przypadki, że po trzech tygodniach od wyjścia ze szpitala dzieci wracały do nas chore. To świadczy o tym, że w domu reżim sanitarny może jednak ulec rozluźnieniu - ocenia szef kliniki.

- Nieustannie apelujemy również do szpitali o testowanie wszystkich przyjmowanych pacjentek. Jeśli tak się nie dzieje, a po kilku dniach hospitalizacji pacjentka okaże się zakażona, kaskada epidemiczna ruszy nieuchronnie - mówi prof. Zimmer.

- Nie sposób również nie zauważyć, że nadal, po ponad roku pandemii, nie wszyscy zdają sobie sprawę z grozy sytuacji, jaką niesie za sobą Covid-19. Nadal spotykamy się z naporem na prowadzenie porodów rodzinnych. Mieliśmy także kontrolę Rzecznika Praw Pacjenta, który chciał wiedzieć, dlaczego zalecamy pacjentkom noszenie maseczek na oddziale. To jedna ze spraw, których nie jestem w stanie zrozumieć. Wydaje się, że apeli o rozsądek nigdy dosyć - podsumowuje ekspert.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum