Pobrotyn: jakość w kwestii bezpieczeństwa danych kosztuje, ale brak jakości rujnuje
To do czego zmierzamy to archiwizacja online dokumentacji w dwóch niezależnych źródłach poza szpitalem, ale marzymy o zunifikowanym sieciowym rozwiązaniu – tak wyobrażał sobie system zabezpieczania danych w swojej jednostce Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, podczas V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online.

Według szefa wrocławskiego szpitala, problem leży w skali aktywności placówki, bo archiwizować trzeba m.in. obrazy tomografii, rezonansów, wyniki histopatologii, laboratoryjne, całą kartotekę medyczną.
- Obecnie tworzymy dwie kopie zapasowe na własnych nośnikach, ale marzylibyśmy o zunifikowanym sieciowym rozwiązaniu, pewnie ogólnopolskim. Mam nadzieję, że takie powstanie. Teraz z przyczyn technicznych agregujemy dane między godziną 24 a 2 w nocy, czyli tworzymy kopie zapasowe raz na dobę, ale mamy oczywiście procedury odtworzenia dokumentacji na wypadek utraty danych z jednego dnia - opisywał Piotr Pobrotyn 17 czerwca br. podczas sesji "Elektroniczna dokumentacja medyczna".
Obecnie szpital zastanawia się nad techniczną możliwością przejścia na system archiwizowania co 12 godzin.
- Pewnie to zrobimy, bo wrażliwość tych danych jest bardzo duża i trzeba podkreślić, że jakość kosztuje, ale brak jakości rujnuje. Należyta staranność przy zabezpieczaniu danych nie tylko w procesie ich odtwarzania, ale również kopiowania do nośników jest bardzo ważna. To do czego zmierzamy to archiwizacja online w dwóch niezależnych źródłach poza szpitalem, bo muszą być przynajmniej dwie kopie zapasowe - zwracał uwagę dyrektor.
Dbanie o bezpieczeństwo przetwarzania danych jednak sporo kosztuje. Jak podaje szef wrocławskiego szpitala, autoryzacja systemów już funkcjonujących czy inwestycje w oprogramowanie i nowe rozwiązania bezpieczeństwa to roczny koszt w wysokości kilku milionów złotych.
- W ciągu 14 lat mojej pracy w szpitalu zdarzyła się tylko jedna awaria, na 8 godzin, ale wiem jaka to była praca dla personelu administracyjnego i medycznego, żeby odtworzyć dane z tak krótkiego okresu. To było duże wyzwanie – opisywał dyrektor Pobrotyn.
Zdaniem szefa szpitala warto zainwestować nie jak zwykle w wyspowe narzędzie, ale w jedno zunifikowane rozwiązanie, być może sieciowe, bo to rozwiązałoby problem bezpieczeństwa.
- Pozostaje problem przypadków ostrych, kiedy utrata danych nawet na 12 godzin może być bardzo brzemienna w skutkach terapeutycznych, podjętych decyzji, dotyczących natychmiastowego dostępu do informacji sprzed paru godzin, które lekarze, ratownicy czy pielęgniarki mieć powinni – podkreślał dyrektor Pobrotyn.
Dlatego w szpitalu drukuje się dokumentację, z powodu bezpieczeństwa, nie tylko prawnego, ale i medycznego. Równolegle poza elektronicznym prowadzeniem obszaru aktywności, archiwizuje się również formę papierową.
- To olbrzymi wysiłek. A jak uświadomimy sobie, że lekarz i pielęgniarka muszą wpisać na każdej stronie imię, nazwisko i pesel, to zdajemy sobie sprawę, dlaczego ich praca zamiast na chorego przeznaczona jest w dużej części na administrację – podsumował szef wrocławskiego szpitala.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)