×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Zapłacą nietrzeźwi kierowcy?

Autor: GUBAŁA Katarzyna • Źródło: Katarzyna Rożko   • 24 lutego 2014 09:16

Tylko w 2012 r. w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców rannych zostało w Polsce ponad 3 tys. osób. Koszty ich leczenia zamykają się w milionach złotych. Czy za hospitalizację i rehabilitację powinien zapłacić nietrzeźwy sprawca?

Zapłacą  nietrzeźwi kierowcy?
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

Według danych Komendy Głównej Policji w 2012 r. miało miejsce 37 tys. wypadków drogowych, w których rannych zostało 45,7 tys. osób. Nietrzeźwi kierowcy byli sprawcami 2,3 tys. wypadków, w których zginęło 306 osób, a rannych zostało 3,1 tys.

- Nie ma dwóch takich samych przypadków, ale pamiętajmy, że samochody są obecnie szybsze i większe niż te sprzed kilku dekad. Prędkość i masa tworzą z auta prawdziwy pocisk. Jeśli samochód uderzy w pieszego, zazwyczaj ginie on na miejscu. W przypadku poszkodowanych w samochodach zwykle są to mnogie obrażenia ciała: niemal zawsze głowy, klatki piersiowej, miednicy oraz złamania kończyn - mówi nam dr Czarosław Kijonka, ordynator SOR w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 w Sosnowcu, które pełni funkcję Centrum Urazowego.

Ile trwa średni okres leczenia

Specjalista zaznacza, że zwykle chodzi o ciężkie obrażenia, wymagające najpierw agresywnych działań ratujących życie - bardzo kosztownych, czaso- i pracochłonnych: - Następnie poszkodowani przechodzą zabiegi na chirurgii operacyjnej, neurologii, chirurgii naczyń, chirurgii szczękowej, urologii. Wymagają długiej hospitalizacji i długotrwałej rehabilitacji. Średni okres leczenia ofiary wypadku - pacjenta w stanie ciężkim - trwa dwa lata. - Mówimy o przypadku, gdy poszkodowany nie został kaleką i nie ma trwałego uszczerbku na zdrowiu - dodaje ordynator SOR w Sosnowcu.

Dodatkowo, jak wskazuje lekarz, mamy do czynienia z osobą przez wiele miesięcy wyłączoną z pracy, której być może przyznana zostanie grupa inwalidzka. W sezonie letnim, w okresie natężenia ruchu drogowego związanego z wyjazdami na weekendy i wakacje, do szpitala w Sosnowcu trafia miesięcznie ponad 100 ofiar wypadków w stanie ciężkim. Koszty ich leczenia w jednej tylko lecznicy idą w setki tysięcy złotych.

Wśród pacjentów Górnośląskiego Centrum Rehabilitacji REPTY w Tarnowskich Górach nie brakuje poszkodowanych w wypadkach samochodowych. Wiesław Rycerski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa placówki, wyjaśnia, że powrót do sprawności zależy od wielu czynników, m.in. od wieku i sprawności przed wypadkiem.

- Może to być kilkanaście tygodni, ale i wiele lat, gdy mamy do czynienia z powikłaniami lub urazem wielonarządowym. Do powikłań może dojść także w trakcie leczenia, na uraz pierwotny mogą nałożyć się kolejne - mówi Rynkowi Zdrowia Wiesław Rycerski.

Jego zdaniem istotne jest pytanie nie tylko o czas leczenia (w przypadku ortopedii to 3-6 tygodni), ale także o to, na ile ten okres wypełniony jest działaniami związanymi z terapią.

- Być może pacjent potrzebowałby leczenia przez 12 tygodni, ale NFZ finansuje tylko 6. Co dalej? Jeśli kogoś stać na kontynuowanie terapii za własne pieniądze, na pewno na tym skorzysta. Ale co z osobami pozbawionymi takich możliwości? W tej sytuacji powrót do zdrowia jest trudniejszy, dłuższy lub nie następuje w ogóle - podkreśla zastępca dyrektora.

Rehabilitacja nie może czekać

Wiesław Rycerski zwraca uwagę, że dochodzenie roszczeń w oparciu o procesy cywilne trwa. Tymczasem pacjenta czeka długa rehabilitacja. - Teoretycznie zapewnia ją system ochrony zdrowia, jest on jednak niedrożny, bo na rehabilitację przeznacza się za mało środków. Wyjściem jest szybsza, płatna rehabilitacja w placówkach prywatnych. W praktyce wielu chorych z niej nie korzysta, ponieważ ich na to nie stać, a pieniądze przychodzą zazwyczaj zbyt późno - mówi doktor Rycerski.

Czy pijani kierowcy - sprawcy wypadków powinni zatem ponosić pełniejszą odpowiedzialność finansową za leczenie swych ofiar? - Pojawia się jednak pytanie, co w przypadku, gdy kierowca sam jest poszkodowany albo ginie? Kto miałby płacić? Jego rodzina? Tu powinna jednak działać odpowiedzialność państwa - uważa Rycerski.

Nad problemem karania i odpowiedzialności pijanych kierowców zastanawia się również dr Czarosław Kijonka.

- Wysoka kara finansowa będzie na pewno bardzo dotkliwa - ocenia specjalista. - Czy i w jaki sposób pieniądze z grzywien mogłyby być przeznaczane bezpośrednio na leczenie ofiar wypadków? Na pewno płatnik powinien zadbać o dobre finansowanie szpitalnych oddziałów ratunkowych, ponieważ wypadków - z różnych powodów - wciąż jest bardzo dużo, a SOR jest kluczową jednostką w stabilizacji funkcji życiowych, pierwszym etapem ratowania i leczenia ratunkowo-operacyjnego - dodaje dr Kijonka.

Grzywny od pijanych na koszty leczenia

Dr Rafał Muchacki, senator PO i lekarz, zwracał już uwagę na łamach Rynku Zdrowia, że "dobrym rozwiązaniem byłoby, aby NFZ mógł żądać od kierowcy, który spowodował wypadek w stanie nietrzeźwości, zwrotu kosztów leczenia poszkodowanych". - Nie byłyby one wówczas pokrywane przez nas wszystkich, z naszych składek zdrowotnych - mówił nam senator Muchacki.

- Proponowałbym rozwiązanie, w którym mandaty od kierowców, którzy niekoniecznie spowodowali wypadek, ale prowadzili pod wpływem alkoholu, przekazywać na specjalne konto, z którego byłyby finansowane nie tylko leczenie i rehabilitacja, ale również stypendia dla dzieci, które zostały osierocone - wskazuje senator.

Według policyjnych danych, w 2012 r. zatrzymano blisko 171 tys. nietrzeźwych kierujących. Przypomnijmy, że we wspomnianym roku w wyniku działań tej grupy kierowców rannych zostało 3,1 tys. osób. Zgodnie z zapowiedziami premiera, pijani kierowcy mają płacić grzywny od 5 tys. do nawet 100 tys. zł. Nie ulega wątpliwości, że ponad 171 tysięcy mandatów po 5 tys. zł każdy mogłoby pokryć część kosztów leczenia ofiar wypadków pijanych kierowców...

Jolanta Budzowska, radca prawny z kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy, specjalizująca się w roszczeniach odszkodowawczych, uważa jednak, że fundusz na leczenie ofiar wypadków zasilany z grzywien pochodzących od nietrzeźwych sprawców nie jest dobrym pomysłem. W jej ocenie problemem byłby m.in. podział środków między kolejne podmioty lecznicze zajmujące się poszkodowanym.

- Grzywny mogłyby wpływać na wydzielony rachunek w NFZ, z którego finansowane byłyby, w większym stopniu niż wynika to z dotychczasowych kontraktów, szpitalne oddziały ratunkowe przyjmujące największą liczbę ofiar wypadków drogowych - mówi mecenas Budzowska.

Zapłacą ubezpieczyciele?

W jej opinii nie ma także powodu, aby NFZ nie mógł dochodzić zwrotu kosztów leczenia ofiar pijanych kierowców od ich ubezpieczycieli. - Tak pozyskane środki powinny - podobnie jak grzywny - zasilić budżet Funduszu, uprzednio uszczuplony przez finansowanie takiego leczenia. W efekcie obowiązek wyegzekwowania od sprawców sum wypłaconych wcześniej NFZ ciążyłby na zakładach ubezpieczeń, a te są najlepiej do tego przygotowanymi i doświadczonymi podmiotami - uważa Jolanta Budzowska.

Wskazuje, że ubezpieczyciele już obecnie dochodzą (najczęściej w sądach) roszczeń regresowych, czyli zwrotu odszkodowań wypłaconych osobom poszkodowanym w wypadkach, które spowodowali pijani kierowcy.

- Warto podkreślić, że w takich przypadkach ubezpieczenie OC działa - tzn. chroni ofiary, którym przysługuje bezpośrednio od ubezpieczyciela m.in. rekompensata kosztów leczenia, jakie ponieśli z własnej kieszeni, ale kierowca musi się liczyć z obowiązkiem zwrotu tych pieniędzy zakładów ubezpieczeń. W sytuacji, gdy do zwrotu byłyby też koszty leczenia finansowane pierwotnie przez NFZ - sprawca ponosiłby przez wiele lat konsekwencje finansowe swojego czynu - mówi mecenas.

Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum