Stawiamy na sport czy używki?
Nie ulega wątpliwości, że "zmory" cywilizacyjne, takie jak otyłość, palenie papierosów, picie alkoholu odpowiadają za wiele chorób, których - dzięki odpowiedniemu stylowi życia - można uniknąć. Autorzy polskiego Narodowego Programu Zdrowia na lata 2007-2015 twierdzą nawet, że to, jakie mamy zdrowie, aż w 50 procentach zależy od tego, "jak się prowadzimy".

W odniesieniu do śmiertelności w ogóle styl życia aż w 50% miał wpływ na to, kiedy umrzemy, dostępność ochrony zdrowia i predyspozycje genetyczne - po 20%, a miejsce (kraj, region, w którym żyjemy) - w 10%.
Doceniając znaczenie tej grupy czynników ryzyka, WHO w 2002 r. oszacowała procentowe udziały poszczególnych czynników w ogólnej liczbie zgonów w krajach europejskich.
W opinii międzynarodowych ekspertów w Polsce najistotniejsze okazały się: palenie tytoniu wysokie ciśnienie krwi i poziom cholesterolu nadwaga i otyłość nadmierne spożycie alkoholu niskie spożycie owoców i warzyw mała aktywność fizyczna.
Minęło ponad 11 lat od wydania tego dokumentu, jednak czy postawy Polaków w tym czasie uległy zmianie?
Wiedza nie idzie w parze z zachowaniem
Prof. Bogdan Wojtyniak z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie przyznaje, że wiedza dotycząca tego, co nam zagraża i jak powinniśmy żyć, żeby zachować swoje zdrowie w dobrej kondycji, jest zdecydowanie większa niż jeszcze 10-15 lat temu. Informacje na temat zdrowego stylu życia są coraz powszechniej dostępne zarówno w mediach specjalistycznych, jak i popularnych.
- Niewątpliwie przekaz ten trafia do ludzi, jednak z analiz dostępnych badań nie wynika, aby miał on duży wpływ na nasze postępowanie. Nie obserwuje się, aby te zmiany w zachowaniu zachodziły tak szybko, jakby zależało specjalistom od zdrowia publicznego - podkreśla prof. Wojtyniak.
Naszego rozmówcę niepokoi też fakt, że występuje wyraźne zróżnicowanie społeczne w rozpowszechnieniu niekorzystnych postaw i zachowań zdrowotnych. Osoby lepiej wykształcone są w znacznie lepszej sytuacji i między innymi dzięki temu żyją znacznie dłużej i w lepszym zdrowiu niż osoby gorzej wykształcone.
Także prof. Przemysław Kardas, kierownik I Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, zaznacza, że świadomość, jak wiele zależy od nas samych, powoli narasta. Coraz więcej ludzi, w jego ocenie, przykłada wagę do tego, jak się odżywia, jak spędza wolny czas, niektórzy zaczynają też dbać o to, by okresowo się badać, sprawdzać stan swojego zdrowia. Niestety, prof. Kardas podziela pogląd prof. Wojtyniaka, że w tej dziedzinie wciąż mamy wiele do zrobienia.
Co z tym paleniem...
Papierosy śmierdzą i powodują raka, jednak według danych z 2009 r. w Polsce nadal pali je codziennie 33,5% mężczyzn (19. miejsce wśród 27 krajów Unii Europejskiej) oraz 21% kobiet (20. miejsce). Zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet najwyższy odsetek palących obserwuje się w grupie wiekowej 40-59 lat.
Prof. Bogdan Wojtyniak podkreśla jednak, że niewątpliwie za sukces można uznać fakt, że ten największy czynnik zagrożenia zdrowotnego - czyli palenie tytoniu - zwłaszcza wśród mężczyzn, zmniejsza się. W ślad za tym idzie też redukcja negatywnych skutków zdrowotnych, np. umieralność z powodu raka płuc.
- Widać wyraźnie, że w stosunku do roku 1996 r. wśród mężczyzn obserwujemy spadek liczby palących, bez względu na wiek i poziom wykształcenia.
We wszystkich grupach wahał się on w granicach 20-25% - wyjaśnia prof. Wojtyniak.
Niestety, zależności tej nie obserwuje się wśród pań. U kobiet spadek zainteresowania paleniem, i to niewielki, wystąpił tylko w grupie tych kobiet, które w 1996 roku były w przedziale wieku 30-39 lat oraz 60- 69 lat. Co więcej - u pań w wieku 15- 19 lat oraz 50 lat i więcej zaobserwować można wzrost liczby palących.
Zdaniem eksperta, efekty takiej postawy kobiet widać wyraźnie w postaci negatywnych skutków zdrowotnych, zwłaszcza obserwowanego systematycznego wzrostu zachorowania na raka płuc i umieralności z jego powodu.
Prof. Tadeusz Orłowski, krajowy konsultant w dziedzinie chirurgii klatki piersiowej podkreśla z kolei negatywny wpływ palenia przez matki w czasie ciąży na zdrowie ich przyszłych dzieci.
... i alkoholem
Według Światowej Organizacji Zdrowia alkohol znajduje się na trzecim miejscu wśród czynników ryzyka dla zdrowia populacji i warunkuje ponad 60 rodzajów chorób i urazów.
Mimo tak zdecydowanie negatywnego wpływu na nasze zdrowie, spożycie alkoholu w Polsce wynosi 10,1 litra na osobę powyżej 15. roku życia w ciągu roku i jest tylko nieco niższe od średniej europejskiej (10,7 litra).
Polacy zdecydowanie częściej sięgają po alkohole wysokoprocentowe i piwo, a znacznie rzadziej wybierają wino.
Jednak tym, co szczególnie niepokoi, jest rosnące zainteresowanie alkoholem wśród młodzieży. Z raportu HBSC11, dotyczącego picia alkoholu przez młodzież wynika, że chociaż odsetek młodzieży sięgającej po trunki przynajmniej raz w tygodniu jest w Polsce o ok 40% niższy niż w innych krajach biorących udział w badaniu, to jednak rośnie z wiekiem i wynosi: dla jedenastolatków 2% i 1% (odpowiednio dla chłopców i dziewczynek), wśród trzynastolatków - 8% i 4%, a piętnastolatków - 17% i 11%.
W ocenie prof. Wojtyniaka, na poziom spożywania alkoholu ogromny wpływ ma jego cena. Profesor podkreśla, że obniżenie akcyzy w 2002 r. spowodowało wzrost spożycia alkoholu w naszym kraju.
- Po podniesieniu akcyzy w roku 2009 sytuacja się trochę poprawiła. W efekcie zaobserwowaliśmy zmniejszenie negatywnych skutków zdrowotnych związanych z piciem, tj. spadek umieralności z powodu takich chorób jak marskość wątroby, zatrucia alkoholowe, psychozy alkoholowe - wyjaśnia prof. Bogdan Wojtyniak.
Przyznaje, że chociaż na tle Europy nie wyglądamy pod tym względem tak tragicznie, to jednak obawy budzi fakt, że w UE poprawa następuje bardzo wyraźnie, a u nas nie.
Mamy nadwagę, nie lubimy się ruszać
W Polsce od kilku lat obserwuje się wzrost w grupie osób z nadwagą i otyłością. Rozpowszechnienie tego problemu narasta nie tylko wśród dorosłych, ale i wśród młodzieży szkolnej, zwłaszcza chłopców.
W ankietowym badaniu stanu zdrowia ludności Polski (EHIS) przeprowadzonym przez GUS w listopadzie 2009 r. stwierdzono, że zbyt wysoką masę ciała - nadwagę (BMI w zakresie 25-30) lub otyłość (BMI równe 30 lub więcej) - miało ponad 61% mężczyzn i niemal 45% kobiet.
Od 2004 roku ich udział w populacji wzrósł o 9 punktów procentowych w przypadku mężczyzn i o 5 punktów wśród kobiet.
Zmiany te sprawiły, że na tle innych krajów Polska wypada gorzej niż przed kilku laty. Obecnie nasz odsetek mężczyzn z nadwagą lub otyłością należy do najwyższych w Unii Europejskiej, podczas gdy jeszcze w 2004 roku plasowaliśmy się w dolnej połowie analogicznego zestawienia.
Rozpowszechnienie tego problemu wśród kobiet lokuje nas w środkowej grupie krajów unijnych.
Jak wynika z badania Eurobarometr z 2009 roku, Polska należy też do krajów o niskim odsetku osób regularnie ćwiczących - 6%, natomiast pod względem innych form aktywności fizycznej sytuacja jest korzystniejsza i zbliżona do średniej UE - 26%. Jednocześnie aż 49% Polaków nie uprawia sportu w ogóle, zaś 17% nigdy nie podejmuje innych form rekreacji fizycznej.
Młodzież w Polsce również nie osiąga rekomendowanego poziomu aktywności, tj. co najmniej 60 minut dziennie ćwiczeń o umiarkowanej lub wysokiej intensywności. Co więcej, odsetek ćwiczących zmniejsza się z wiekiem, szczególnie mocno wśród dziewcząt.
W 2010 roku odpowiedni poziom aktywności zadeklarowało tylko 4% dziewcząt w grupie wieku 17-18 lat.
Ten trend sprzyja otyłości.
- Coraz częściej mówi się, że duża łatwość w dostępie do komputerów czy telewizorów sprawia, że urządzenia te "wysysają" dzieci z podwórka, czyli tego naturalnego środowiska aktywności fizycznej - stwierdza prof. Wojtyniak.
W jego ocenie, mamy też trochę sprzeczny obraz dotyczący aktywności fizycznej naszego społeczeństwa.
- Obserwujemy w aglomeracjach wielkomiejskich wzrost osób korzystających z klubów sportowych, uprawiających jogging czy jeżdżących na rowerach, jednak wydaje się, że jest to mocno wyselekcjonowana grupa. Dostępne dane pokazują bowiem zupełnie inny obraz. Nie wynika z nich, że aktywność tych grup wielkomiejskich przynosi korzyść w wymiarze populacyjnym - wyjaśnia ekspert.
Rozwiązania systemowe dają efekty
Według prof. Bogdana Wojtyniaka największy wpływ na zmianę naszych postaw mają rozwiązania systemowe. Jak zaznacza, można mówić, żeby mniej pić, ale jak się podniesie ceny, to spożycie alkoholu wyraźnie spada. Podobnie jest z papierosami.
Wprowadzenie stref wolnych od dymu nikotynowego na pewno zmniejszyło narażenie osób niepalących na ten czynnik ryzyka, co należy uznać za wielki sukces.
Wielką porażką z kolei jest, zdaniem naszego rozmówcy, niezaakceptowanie przez polski rząd zakazu używaniu mentolu do produkcji papierosów i wyeliminowania z rynku papierosów cienkich.
- Nie poparliśmy takiego rozwiązania.
Trzeba się było zastanowić, jakie to są koszty pośrednie i bezpośrednie.
Bo już dziś wiadomo, że one znacznie przekraczają straty, jakie poszłyby w ślad za tym, że część rolników miałaby kłopoty związane z ograniczaniem upraw tytoniu - wyjaśnia prof. Wojtyniak.
I podsumowuje: - Niektóre kraje mają tego świadomość. Zdają sobie sprawę, że akcje i kampanie społeczne nie przynoszą spektakularnych efektów w wymiarze populacyjnym.
Dają je natomiast rozwiązania systemowe.
My chyba tego jeszcze nie doceniamy.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)