Słyszysz własne tętno
Śniegi dla ambitnych - wyprawa Kilimandżaro 2009

Góra literatów, sześciotysięcznik wyrastający wprost z sawanny - fenomen natury z kulturową "nadbudową". Wyprawa na Kilimandżaro zorganizowana przez Centrum Kreowania Liderów pozwoliła zmierzyć się ludziom biznesu i wolnych zawodów z wyzwaniem zupełnie innym niż codzienne problemy w pracy.
Kilimandżaro to góra znana poprzez związki z literaturą. Ale legendzie przysłużyły się także medialne zapowiedzi, że przy obecnym tempie zmian klimatycznych za 20-30 lat z Dachu Afryki znikną ostatnie lodowce, a tytuł opowiadania Hemingwaya stanie się odwołaniem do innej epoki.
Doskonałe na początek
- Oprócz emocjonalnych powodów popularności tej góry, są i racjonalne - uważa Leszek Cichy, lider wyprawy, jeden z najsłynniejszych polskich himalaistów, współautor (z Krzysztofem Wielickim) pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest. - Kilimandżaro jest doskonałe na początek przygody z górami wysokimi, a to dlatego, że można je zdobyć niejako z marszu - bez mozolnej aklimatyzacji.
W tym przypadku w 5 dni po wylocie z Polski, idąc, a nie wspinając się, można stanąć na szczycie. Nie bez znaczenia jest też lokalizacja w sercu Afryki. Startujemy z dżungli, potem jest sawanna, wyżej alpejska roślinność typu tundrowego, potem pustynia, a wreszcie śnieg i lód.
- Staramy się angażować w projekty, które stanowią nowe wyzwania. Nie są nam jednak obce wyzwania w mniejszej, a w każdym razie w zupełnie innej skali - wyjaśnia jeden z uczestników wyprawy Wojciech Kuśpik, prezes zarządu PTWP SA, wydawca Rynku Zdrowia.
- Wyprawa na Kilimandżaro to także projekt związany z konsekwentnym pokonywaniem barier.
Proces motywowania
rozpoczyna się już w kraju. Ważne, by uzmysłowić, co będzie nagrodą za trud włożony w wejście na szczyt - satysfakcja, możliwość zaimponowania innym, radość z pokonania słabości, wysokoenergetyczne poczucie, że "nie ma rzeczy nie do zdobycia"...
- Nagrodę tę każdy przydziela sam sobie, konsekwentnie dążąc do celu - podkreśla Cichy. - Wśród uczestników jest wiele osób, które myśl o wejściu na Dach Afryki noszą w sobie od lat. To podstawa, na której można zbudować solidną motywację.
Z 12 uczestników wyprawy CKL-u na szczyt nie weszły tylko trzy osoby. Średnia wszystkich wypraw to zaledwie 40% wejść.
- Taka skuteczność to w dużej części zasługa naszego lidera, jego umiejętności motywowania każdego z nas - podkreśla Krzysztof Moćko, lekarz ze szpitala miejskiego nr 1 w Siemianowicach Śląskich, uczestnik wyprawy. - Leszek to spokój, kompetencja i skromność. Zadziwiająca, biorąc pod uwagę to, czego dokonał. Pokonanie pięciokilometrowej różnicy poziomów w ciągu pięciu dni stanowi dla organizmu spory stres adaptacyjny. Ostatnie etapy to walka z narastającym zmęczeniem i odczuwalne rozrzedzenie powietrza.
- Tętno spoczynkowe powyżej stu to nic dziwnego - wspomina Moćko.
- Metabolizm ukierunkowany jest na dotlenienie organizmu. Słyszysz i czujesz własne tętno, a każdy krok wiąże się z wysiłkiem. Kluczowa okazuje się psychika. Po takiej walce ludzie na szczycie nie mogą powstrzymać łez...
Emocje porównałbym ze zdobyciem medalu olimpijskiego. Widok z gładkim "morzem chmur", gdzieś tam w dole, naprawdę zapada w pamięć. - Góra zmienia ludzi - uważa Cichy.
- Zaczynają rozumieć, że poza pracą, ważne są i inne sprawy; że warto zadbać o zdrowie, o jakość życia, by w przyszłości wydawać pieniądze na to, co w życiu dobre i przyjemne, a nie na lekarzy.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)