Potrzebne są nowe rozwiązania systemowe
Osiągnięcia polskiej kardiologii, potrzeba zmian w modelu dzisiejszej opieki ambulatoryjnej, zwiększenia dostępności do rehabilitacji, rola telemedycyny w chorobach sercowo-naczyniowych, a także konieczność zwiększenia nakładów na wysokospecjalistyczne oddziały kardiochirurgii dziecięcej, to główne problemy poruszone w trakcie sesji "Kardiologia - żeby sukcesów było jeszcze więcej", podczas XI Forum Rynku Zdrowia.

Polska kardiologia ma doskonałe wyniki dotyczące leczenia ostrych zespołów wieńcowych, jednak wyniki te giną po 2-3 latach od przeprowadzenia zabiegów udrażniających naczynia.
- Nie da się obniżyć odległej śmiertelności poszpitalnej po leczeniu zawału serca bez otoczenia chorego opieką z zakresu rehabilitacji kardiologicznej - zapewniał dr Zbigniew Eysymont t, dyrektor Śląskiego Centrum Rehabilitacji i Prewencji w Ustroniu, przewodniczący Sekcji Rehabilitacji Kardiologicznej i Fizjologii Wysiłku Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Liczą się twarde dane
Z danych przedstawionych przez dr. Krzysztofa Chlebusa z I Katedry i Kliniki Kardiologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, wiceministra zdrowia w latach 2012-2014 wynika, że w Polsce rocznie mamy ponad 75 tys. ostrych zespołów wieńcowych i ponad 311 tys. hospitalizacji z tego powodu.
- Śmiertelność szpitalna w tej grupie chorych w pierwszym roku wynosi średnio 10,5%. I to jest zadowalający wynik. Zestawienie go z bardzo rzetelnymi danymi pochodzącymi z Niemiec wskazuje, że osiągamy zupełnie porównywalny parametr - zapewniał dr Chlebus.
Przypomniał jednak, że jeżeli spojrzymy na tę grupę chorych już po dwóch latach, to śmiertelność wzrasta powyżej 18%, a po trzech latach powyżej 28%. Jednym z powodów wzrostu śmier telności odległej w zawałach serca jest utrudniony i nierówny dostęp do rehabilitacji kardiologicznej.
Z danych, które pochodzą z obszernego rapor tu powstałego w 2014 roku przy udziale ekspertów z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - PZH i Uniwersytetów Medycznych - Ślaskiego, Warszawskiego i Gdańskiego - wynika, że w grupie osób do 65. roku życia, co trzeci chory trafia na rehabilitację, a w grupie osób starszych - powyżej 80. roku życia z rehabilitacji korzysta tylko 6%.
- Dane te pokazują niedomagania systemu w tym zakresie. Nie bez znaczenia jest też brak skuteczności działania lekarzy POZ - zaznaczał dr Chlebus.
Trzeba postawić na rehabilitację
Z obliczeń przedstawionych przez dr. Eysmontta wynika, że już w pierwszym roku po zawale koszty tzw. utraconej produktywności wynoszą pół miliarda złotych, a koszty tzw. odwróconej produktywności ponad 20 mld zł.
- Gdyby prewencja wtórna po zdarzeniu sercowo-naczyniowym była intensywniejsza, dużą część tych osób można by uratować. Skupiając się w terapii jedynie na blaszce miażdżycowej w tak ciężkiej chorobie, jaką jest choroba wieńcowa, będziemy zawsze ponosić klęskę - tłumaczył Eysmontt.
Podkreślał również, że nie można wierzyć w to, iż opiekę po zawale zapewni lekarz kardiolog lub lekarz rodzinny: - Jeszcze długo, nawet przy najlepszych chęciach, takie rozwiązanie nie przyniesie efektów. Dzisiaj pacjent bardzo szybko opuszcza oddziały fazy ostrej, a potem przez krótki czas spotyka się z lekarzem rodzinnym, zbyt późno też trafia do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Tymczasem najlepszym rozwiązaniem dla pacjenta jest zapewnienie mu rehabilitacji w wyspecjalizowanych ośrodkach, w których ma zapewniony czas, miejsce, zespół i opracowane metody efektywnej rehabilitacji.
- Z danych pochodzących ze Śląska wynika, że u tych pacjentów, którzy po OZW byli rehabilitowani znamiennie rzadziej, występowały wtórne zdarzenia sercowe i zgony - wyjaśniał dr Eysmontt.
Dodał, że skuteczna rehabilitacja musi być kompleksowa, planowana i indywidualna. Powinna zawierać diagnostykę, farmakoterapię, usprawnianie oraz elementy edukacji zdrowotnej i motywowania pacjenta do zmiany trybu życia. Dziś mamy dwie grupy chorych kardiologicznych, którzy wymagają rehabilitacji. Pierwsza to chorzy po kardiochirurgii, zwykle starsi, ze schorzeniami towarzyszącymi, których należy rehabilitować w ośrodkach stacjonarnych. Druga grupa to chorzy młodsi, po prostych angioplastykach; te osoby można rehabilitować ambulatoryjnie.
Brakuje profesjonalnej prewencji wtórnej
Dyskutując o jakości prewencji wtórnej dr hab. Piotr Jankowski, prof. UJ, przewodniczący Komisji Promocji Zdrowia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i członek Zarządu Głównego PTK zaznaczał, że jedną z przyczyn tak wysokiej śmiertelności po zawale serca, jest rzeczywiście niedostateczna jakość prowadzenia wtórnej prewencji.
- Od blisko 20 lat jakość opieki medycznej w zakresie wtórnej prewencji w Polsce nie uległa znaczącej poprawie. Gdybyśmy chcieli ocenić odsetek pacjentów po zawale serca, by-passach czy angioplastyce, którzy mają dobrze kontrolowane główne czynniki ryzyka, takie jak ciśnienie tętnicze, poziom cholesterolu, nadwaga, cukrzyca, to okaże się, że tylko 9% pacjentów ma w normie wspomniane parametry. Są to pacjenci leczeni w najlepszych ośrodkach - podkreślał prof. Jankowski.
Wyjaśnił również, że eksperci z PTK opracowali założenia optymalnego modelu kompleksowej rehabilitacji i wtórnej prewencji, w ramach którego zaproponowano założenia organizacyjne, które można by wprowadzić w Polsce, dotyczące edukacji pacjentów, rehabilitacji, opieki poszpitalnej, opieki koordynowanej przez dobrze wyszkolone pielęgniarki. Projekt tego modelu trafił dwa lata temu do resortu zdrowia i, niestety, do dziś nie doczekał się odpowiedzi.
Z kolei dr Marek Król, dyrektor ds. medycznych American Heart of Poland SA, ordynator I Oddziału Kardiologiczno-Angiologicznego PAKS w Ustroniu wyjaśniał, że są trzy powody zbyt wysokiej śmiertelności pacjentów po ostrym zdarzeniu sercowym: niepełna rewaskularyzacja, niedostateczna liczba wszczepionych kardiowerterów-defibrylatorów oraz rażący brak rehabilitacji.
- Ważną rolę odgrywa też tzw. opóźnienie przedszpitalne, które średnio wynosi cztery godziny, a w regionie centralnym sięga nawet 6-7 godzin. Tyle czasu ludzie myślą, czy zadzwonić po pogotowie. Opóźnienie wewnątrzszpitalne wynosi jedynie 15 minut. Następną kwestią jest dokończenie rewaskularyzacji. Generalnie leczenie interwencyjne zawału to jest zabezpieczenie naczynia odpowiedzialnego za wystąpienie zawału, natomiast znaczna część chorych ma chorobę wielonaczyniową. Te pozostałe naczynia też należałoby udrożnić. Zapewnienie bezpieczeństwa choremu daje dopiero pełna rewaskularyzacja rozłożona na etapy oraz dostęp do rehabilitacji - podkreślał dr Król.
Brakuje ablacji w migotaniu przedsionków
Prof. Danuta Czarnecka, kierownik I Kliniki Kardiologii i Nadciśnienia Tętniczego, Instytutu Kardiologii, Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie zwróciła uwagę na potrzeby w zakresie elektrokardiologii w Polsce. Jak wyjaśniała, jeżeli chodzi o wszczepialność zwykłych rozruszników serca, to potrzeby w Polsce są w pełni zaspokojone.
- Mamy 145 ośrodków, które wszczepiają rozruszniki - stymulatory. To jest imponująca liczba. Średnio wszczepiamy 800 stymulatorów na milion mieszkańców, najwięcej w woj. mazowieckim, śląskim, najmniej w woj. łódzkim. Ogólnie liczba implantacji rozruszników wynosi ponad 30 tys. rocznie. Na tle Europy plasujemy się wysoko, bo na 5. miejscu. Jeżeli dołożymy do tego rozruszniki resynchronizujące, to liczba ta sięga prawie 34 tys. - podkreślała prof. Czarnecka.
Zdaniem specjalistki, wszczepialność kardiowerterów-defibrylatorów nie jest już na tak zadowalającym poziomie. Ich średnia wszczepialność wynosi ok. 230 kardiowerterów-defibrylatorów na milion mieszkańców. Najwięcej wszczepia się w woj. pomorskim, następnie śląskim, najmniej w woj. świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim.
- Ten wynik nie jest zły, jednak pożądany jest wzrost o ok. jedną trzecią zabiegów. Podobnie sytuacja wygląda w odniesieniu do rozruszników resynchronizujących - dodała prof. Czarnecka.
Wskazała również, że naprawdę duże zaległości polska elektrokardiologia ma w ablacji w migotaniu przedsionków. Polska plasuje się na końcu listy krajów pod względem liczby wykonywania tych zabiegów. Za nami jest tylko: Ukraina, Litwa i Słowacja.
Kardiologia dziecięca potrzebuje wsparcia
Prof. Jadwiga Moll, kierownik Kliniki Kardiologii Dziecięcej Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, członek Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zwracała uwagę na problemy kardiochirurgii dziecięcej. Poinformowała, że ciągu ostatnich 25 lat w tej dziedzinie dokonał się ogromny postęp, spowodowany m.in. rozwojem technik i metod operacyjnych oraz wykształceniem chirurgów.
- Dzięki tym zmianom jesteśmy w europejskiej czołówce. Na koniec 2014 roku przeżywalność dzieci z wadami serca wyniosła ponad 90%. Obecnie naszym celem jest troska o to, aby ci pacjenci, wchodząc w dorosłe życie, otrzymali jak najlepszą opiekę medyczną dostosowaną do ich stanu zdrowia - podkreślała profesor. - Aby to było możliwe, konieczne jest stworzenie płynnego przejścia pacjentów po ukończeniu 18. roku życia z opieki medycznej dla dzieci do systemu dla dorosłych.
- Ogromną rolę może odegrać porozumienie między dwiema grupami zawodowymi - kardiochirurgiami dziecięcymi i dla dorosłych, aby wyszkolić w poszczególnych ośrodkach ekspertów, którzy będą rozumieli, jak należy zająć się tą grupą pacjentów, żeby żyli jak najdłużej - wyjaśniała prof. Moll.
Zaznaczyła, że w Polsce jest 10 ośrodków kardiochirurgii dziecięcej, a trzy spośród nich wykonują pełen zakres operacji, od prostych zabiegów do tych najcięższych.
- Ta liczba pokrywa zapotrzebowanie polskiego rynku. Dziś nie musimy już mnożyć ośrodków kardiochirurgii dziecięcej. Trzeba natomiast doinwestować te, które są. Konieczne jest również zróżnicowanie wyceny świadczeń w zależności od stopnia referencyjności danego ośrodka - mówiła prof. Moll.
Będzie realna wycena
Na zakończenie sesji dr Gabriela Sujkowska, dyrektor Wydziału Taryfikacji, Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji zwróciła uwagę, że Agencja już w tym roku zajęła się wycenami w obszarze kardiologii i kardiochirurgii.
- Bardzo intensywnie pracujemy m.in. nad wycenami procedur wysokospecjalistycznych z kardiochirurgii dziecięcej. Planujemy prace z tego zakresu dokończyć do końca bieżącego roku. Udało nam się wprowadzić do katalogu świadczeń konsylia telemedyczne w obszarze kardiologii. Cały czas trwają rozmowy dotyczące telerehabilitacji hybrydowej - poinformowała dr Sujkowska.
Podkreślała również, że już teraz Agencja zdaje sobie sprawę, że istnieje konieczność szczegółowego przeanalizowania grup obejmujących leczenie zachowawcze, które do tej pory były zaniedbywane. Konieczne jest również pochylenie się nad modelem opieki koordynowanej, która w kardiologii mogłaby odegrać bardzo ważną rolę. - Zdajemy sobie sprawę, że w kierunku tej formy opieki idzie cały świat - podsumowała Gabriela Sujkowska.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)