Opieka nad pacjentami z astmą ciężką w Polsce: wyceny procedur są zaniżone nawet kilkukrotnie
– Wycena procedury w alergologii dokonana przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji jest zaniżona trzy-, a nawet czterokrotnie. Próbujemy o tym rozmawiać – mówi prof. Piotr Kuna, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. – W Polsce leczymy zaledwie 6-7% chorych z ciężką astmą, którzy wymagają terapii biologicznej – mówi prof. dr hab. Piotr Kuna.

Luiza Jakubiak, Rynek Zdrowia: Ilu mamy w Polsce pacjentów z ciężką astmą?
Prof. Piotr Kuna: Jeśli chodzi o badania epidemiologiczne, które zostały wykonane na losowej grupie 50 tysięcy osób w Polsce, oceniono częstość występowania astmy na około 12% populacji. Teoretycznie w Polsce powinniśmy mieć zatem 4,5 miliona chorych na astmę.
Najwięcej osób choruje na astmę łagodną, kolejna grupa ma astmę umiarkowaną i niewielka część – około 3% – ma astmę ciężką. Według danych epidemiologicznych tych chorych powinno być 120-130 tysięcy.
Mamy również bazy danych Narodowego Funduszu Zdrowia, które pokazują, że z pomocy lekarskiej z rozpoznaniem astmy korzysta rocznie około 2,3 miliona Polaków. Gdybyśmy od tej grupy liczyli te 3%, to byłoby to około 70 tysięcy pacjentów.
Biorąc pod uwagę kryteria włączenia do programów lekowych, które nie są zgodne z charakterystyką produktu leczniczego, ale znacznie zawężają dostępność tego typu terapii, można powiedzieć, że mniej więcej połowa z nich kwalifikuje się do leczenia. Zostaje nam więc około 35 tys. chorych, z których w tej chwili objęliśmy opieką nieco ponad 2 tysiące. Można powiedzieć, że leczymy zaledwie 6-7% chorych, którzy wymagają terapii biologicznej.
Jak wyglądają możliwości terapeutyczne i co ogranicza dostęp do nowoczesnego leczenia?
Oczywiście, jak w każdym problemie, nie ma tutaj tylko jednej przyczyny, tylko jest bardzo wiele różnych czynników, które na to wpływają. Są to czynniki wynikające z zachowań pacjenta. Często również duża odległość, brak dostępu do ośrodka, który prowadzi daną terapię. Brak wiedzy lekarskiej, że taka terapia jest dostępna i można zamienić leki, które szkodzą, na przykład sterydy systemowe, brane doustnie, domięśniowo lub dożylnie, które niestety wywołują bardzo wiele powikłań i skracają ludzkie życie, i to znacznie.
To również czynniki związane chociażby z pracą lekarzy, bowiem w ośrodkach, które leczą astmę ciężką, ta praca nie jest wynagradzana adekwatnie do stopnia skomplikowania i wysiłku, jaki wkładamy w leczenie pacjentów. Proszę pamiętać, że to są pacjenci bardzo trudni, z bardzo wieloma współchorobowościami, którym naprawdę należy poświęcić wyjątkową uwagę i czas.
Do tego mamy do wyboru w tej chwili 4, za chwilę będzie 5 różnego rodzaju terapii biologicznych plus terapia farmakologiczna, która również musi być kontynuowana. To wymaga wiedzy. Konieczne jest monitorowanie takich chorych, a zatem potrzebna jest specjalistyczna literatura, regularne badanie pacjenta. To wszystko przekłada się na naprawdę wyjątkową pracę z tą grupą ciężko chorych ludzi.
Tak jak powiedziałem, w tej chwili to jest grupa około 2 tysięcy pacjentów, więc niewielka. Ale wynagradzanie za tę pracę jest nieadekwatne do włożonego wysiłku. W wielu ośrodkach – i nie mówię o lekarzach, ale o osobach zarządzających tymi środkami – po prostu nie chce się widzieć takich chorych, bo to jest tylko problem, a nie ma z tego żadnego przychodu dla szpitala, który byłby istotny w budżecie. Lepiej robić inne rzeczy, o wiele bardziej uzasadnione ekonomicznie. To też należy rozumieć. Dlatego że dzisiaj mimo wszystko ochrona zdrowia to nie tylko powołanie i powinność, ale również gra sił rynkowych.
Pozytywną rzeczą, wynikającą z mojej pozycji kierowania dużym ośrodkiem leczącym chorych na ciężką astmę, największym w Polsce, jest to, że mam bardzo pozytywne odczucia ze współpracy z NFZ i z Ministerstwem Zdrowia.
Dzisiaj polscy pacjenci mają praktycznie dostęp do wszystkich nowoczesnych terapii. Kiedy proponujemy razem z Polskim Towarzystwem Alergologicznym, z konsultantem krajowym w dziedzinie alergologii, panią profesor Kariną Jahnz-Różyk, pewne modyfikacje i ułatwienia dla pacjentów, Ministerstwo zawsze nas wspiera w tych działaniach i podejmuje stosowne decyzje. Nie mamy ze strony NFZ żadnych ograniczeń w związku z sfinansowaniem zakupu leków i ich podawaniem.
Natomiast wycena tej procedury dokonana przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji jest po prostu zaniżona – moim zdaniem trzy-, a nawet czterokrotnie. Próbujemy od pewnego czasu rozmawiać z Agencją, żeby zrobić ponowną wycenę, ale brak jest czasu, aby podjąć stosowne działania.
Czy ta dostępność jest również zależna od tego, w jakiej formie podawany jest lek, czy na przykład w warunkach szpitalnych czy w warunkach domowych?
Część pacjentów ma wiele współchorobowości, różnego rodzaju objawów niepożądanych związanych z innymi lekami, a poza tym są to pacjenci z chorobą wieńcową, z nadciśnieniem, czasami po udarach mózgu, z innymi chorobami, na przykład chorobami metabolicznymi i powikłaniami wywołanymi wcześniejszym leczeniem sterydami.
Ci chorzy wymagają specjalnego nadzoru i ich terapię prowadzimy zazwyczaj w szpitalach. Natomiast część pacjentów, która jest w lepszym stanie, jest leczona ambulatoryjnie w poradni i raz na 3 miesiące otrzymuje lekarstwa.
Jednak lekarze, którzy przyjmują pacjentów w poradni, muszą praktycznie wykonać wszystko to samo, co lekarz w szpitalu. Tyle że pacjent nie ma tak dobrej opieki pielęgniarskiej całościowej, nie jest pilnowany i na tym polega różnica. W szpitalu pacjenta się pilnuje i robi to cały zespół medyczny, nie tylko lekarze. W ambulatorium pracuje głównie lekarz, który za pacjenta wymagającego bardzo dużej wiedzy – a takich lekarzy w Polsce jest zaledwie kilkudziesięciu, którzy potrafią to naprawdę robić – nie otrzymuje stosownego wynagrodzenia. Często więc lekarze zniechęcają się i nie chcą przyjmować nowych pacjentów do terapii, bo nie mają na to siły i czasu.
Jeżeli lekarz może otrzymać znacznie wyższe wynagrodzenie, to wybiera miejsce pracy tam, gdzie ta praca jest dużo lżejsza, mniej odpowiedzialna i bardziej opłacalna.
Wspomniał pan o dobrej współpracy z Ministerstwem Zdrowia i NFZ oraz potrzebie rozmowy z AOTMiT w kwestii wyceny procedur. Czy mamy analizy, które pokazują, że dany sposób finansowania może być efektywny i mieć pozytywny wpływ na budżet?
My nie patrzymy na ochronę zdrowia i na zdrowie pacjentów w sposób holistyczny, w sposób całościowy. Często zajmujemy się tylko jedną chorobą. Koncentrujemy się na jednej chorobie, na tym, ile kosztują leki, ile kosztuje leczenie. Nie patrzymy na tego pacjenta, na co jeszcze choruje, jak często leży w szpitalu, czy jest sprawny, jakie koszty ponosi na niego społeczeństwo. Tego w Polsce po prostu nie ma. I bardzo, ale to bardzo tego brakuje.
Podkreślam, że u ciężko chorych na astmę problemem jest nie tylko astma, ale wiele współchorobowości, niezwykle kosztownych. Wszystkie badania pokazują, że jeżeli chodzi o QALY, to w rzeczywistości jest to terapia, która jest dla społeczeństwa korzystna. Mówię o terapiach biologicznych, przeznaczonych dla chorych na ciężką astmą oskrzelową. Response rate, czyli odsetek pacjentów, którzy pozytywnie reagują na tę terapię, jest niezwykle wysoki, jest jednym z najwyższych wśród wszystkich terapii biologicznych, jakie są dostępne w bardzo wielu chorobach.
Astma jest tak naprawdę małym wycinkiem i zmiana wyceny za przeprowadzoną procedurę nie uczyniłaby żadnego uszczerbku, a usprawniłaby proces leczenia, pomogła bardzo wielu ciężko chorym ludziom i po prostu byłaby korzystna dla społeczeństwa. To jest moje zdanie.
Czy są takie badania HTA?
Nie znam aktualnych badań HTA, ale były robione kilka lat temu, już na początku, kiedy rozpoczynaliśmy możliwość leczenia domowego. Pokazaliśmy wtedy, że te procedury są źle wycenione, zaniżone i są kompletnie nieuzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia, że będzie to prowadziło do tego, by nie leczyć chorych. I tak się stało.
Czy jako Polskie Towarzystwo Alergologiczne mogą państwo proponować różne rozwiązania?
Na pewno Polskie Towarzystwo Alergologiczne może takie działania sugerować, ale zawsze w porozumieniu i we współpracy z konsultantem krajowym do spraw alergologii.
Chcę również powiedzieć, że szpital, w którym pracujemy i dział wyceny usług medycznych, „idzie” za pacjentem od wejścia do szpitala i spisuje każdą procedurę, czas wykonywania, zużyty materiał, czas pracy ludzi i wycenia to wszystko. Te nasze wyceny udowadniają, że procedury są zaniżone nawet kilkukrotnie. Mamy więc dane zarówno z prawdziwego życia szpitalnego, jak i wykonane przez ekspertów PTA.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)