Jakość musi się opłacać
W Polsce dynamicznie rośnie liczba szpitali, które poddały się ocenie i przeszły procedurę akredytacyjną, co potwierdza wysoką jakość świadczonych w nich usług medycznych. Placówki te liczą, że decydenci zaczną doceniać ich wysiłek wkładany w podnoszenie jakości i będą preferowane w kontraktowaniu świadczeń.

O tym, co zrobić, aby pacjent był w szpitalu bezpieczny, jak zminimalizować ryzyko zdarzeń niepożądanych i czy opłaca się inwestować w jakość, rozmawiano podczas sesji "Zdrowy szpital. Bezpieczeństwo i efektywność terapii", która odbyła się w ramach XI Forum Rynku Zdrowia.
Sesja była okazją do reprezentatywnej dyskusji nad różnymi aspektami wdrażania rozwiązań podnoszących jakość świadczeń zdrowotnych w podmiotach leczniczych.
Jakość kosztuje
Prof. Piotr Kuna, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego w Łodzi, zwracał uwagę, że jakość jest najważniejsza, ale nie jest wcale łatwa do uzyskania. - Jakość świadczeń to wypadkowa wielu elementów, w tym zaangażowania całego personelu, począwszy od lekarzy i pielęgniarek przez pracowników pomocniczych. Efektem końcowym jest zdrowy i zadowolony pacjent, ale zadowolenie to jest okupione kosztem ekonomicznym i wkładem intelektualnym. W szpitalu akredytowanym świadczenie kosztuje więcej - podkreślał profesor.
Jak zaznaczył, płatnik nie dostrzega wysiłku, jaki lecznice wkładają w otrzymanie certyfikatu akredytacyjnego oraz utrzymanie standardów jakościowych.
- Inwestycja w jakość to w codziennej pracy konieczność przestrzegania ściśle określonych standardów, prowadzenia wymaganej dokumentacji, rejestrów. Ciągła praca w tych standardach kosztuje 7-8% przychodów szpitala - wyjaśniał prof. Kuna, przyznając, że dlatego szpitale akredytowane oczekują lepszego finansowania. Podkreślił, że kryteria jakościowe nie są realizowane przez wszystkie podmioty, a więc są czymś, co wyróżnia z ogółu pewne placówki.
Wyścig trwa
W odpowiedzi Krzysztof Tuczapski, zastępca prezesa ds. medycznych NFZ, przekonywał, że posiadanie certyfikatu to gwarancja bezpieczeństwa pacjentów, ale i personelu danej placówki zdrowia.
- Dla NFZ jakość jest podstawą i nie jest tak, że ją pomijamy. Jest ona premiowana w kontraktowaniu. Może nie tak, jak chcieliby tego świadczeniodawcy, ale parę punktów (5 punktów - przyp. red.), które podmioty dostają właśnie za standard świadczonych usług, nie jest bez znaczenia - mówił.
Tuczapski zwracał uwagę, że ostatnie konkursy miały miejsce przed kilkoma laty. Liczy zatem, że w nowej rundzie warunki będą już inne i jakość stanie się wyraźniej premiowana.
Marcin Kalinowski z Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia podkreślał, że wysiłek, jaki muszą podjąć placówki starające się o akredytację i konieczność utrzymania określonych standardów, na razie nie jest wystarczająco promowany przez płatnika, ale to nie zniechęca do sięgania po certyfikaty.
- Obserwujemy rosnące zainteresowania placówek podnoszeniem standardów i - co najważniejsze - odnotowujemy coraz więcej pozytywnych ocen akredytacyjnych. Pozostaje liczyć, że wkrótce przełoży się to również na wymierny wynik ekonomiczny - zaznaczył i dodał, że wyniki w postaci zmniejszenia w akredytowanych placówkach zdarzeń niepożądanych i poprawy efektów leczenia są zauważalne już na tym etapie.
Kalinowski zwrócił uwagę, że wśród korzyści wynikających ze stosowania określonych norm jakościowych są też: uporządkowanie procesów obsługi pacjenta oraz wzmocnienie nadzoru nad dokumentami, co na pewno jest argumentem za inwestowaniem w jakość.
- Przestrzeganie wysokich standardów w placówkach ochrony zdrowia w krótkim czasie przekłada się na poprawę funkcjonowania jednostki, poprawę bezpieczeństwa opieki nad pacjentem, a długofalowo przekłada się na poprawę wyników leczenia - wyliczał.
- Na przykład stosowanie okołooperacyjnej karty kontrolnej, która już stała się obowiązkowa, ale przez CMJ promowana była już od 2009 r., jest narzędziem redukującym wystąpienie zgonu lub też powikłań pooperacyjnych o jedną trzecią. Mamy twarde dowody, że wdrażanie jakości do szpitali jest opłacalne, także ekonomicznie, bo mniej powikłań to mniej dodatkowych kosztów terapii - komentował Marcin Kalinowski.
Akredytacje pomagają porządkować system
Dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, tłumaczyła, że akredytacja i certyfikacja to doskonałe narzędzia, które porządkują procesy w systemie ochrony zdrowia i większość menedżerów zdobywa je nie dla dodatkowych punktów w procesie kontraktowania, ale dlatego, że regulują one codzienne funkcjonowanie podmiotów.
- Jakość to proces ciągłego doskonalenia, ale i umiejętność analizowania i wyciągania wniosków. W Polsce nie prowadzi się jednolitej i uporządkowanej polityki mierzenia i promowania jakości w ochronie zdrowia. To musimy zmienić - zaznaczała. - Kolejnym krokiem, jaki muszą podjąć resort i płatnik w celu doskonalenia systemu, jest płacenie za realne efekty leczenia - dodała.
Trudny monitoring
Eksperci wskazywali, że od kilku lat w Polsce spada liczba zakażeń szpitalnych. Wiąże się to m.in. z wprowadzeniem nowych procedur nastawionych na większe bezpieczeństwo pacjentów. Jednak lecznice wciąż mają problem z przyznaniem się do zdarzeń niepożądanych i z trudem wyciągają z nich wnioski.
Dr Gałązka-Sobotka przedstawiła wyniki badania prowadzonego na zlecenie CMJ dotyczącego identyfikacji zjawiska zdarzeń niepożądanych. - Wyniki tego badania - jak podkreślała - jasno wskazują, że konieczne jest ujednolicenie rejestrowania i monitorowania zjawisk niepożądanych. Dziś rozbieżność w odnotowywaniu tych zjawisk w poszczególnych regionach, jak i konkretnych dziedzinach, jest niewiarygodna.
- Musimy się wciąż uczyć i doskonalić. Fakt, że odnotowano przypadek działania niepożądanego, nie jest słabością. Wręcz odwrotnie, wskazuje na siłę podmiotu, który potrafi ten błąd wychwycić i to jest bardzo istotna informacja w procesie doskonalenia procedur. Musimy o tym głośno mówić, aby i personel miał to przekonanie - przekonywała dr Gałązka-Sobotka.
Przypomniała, że nowoczesna bezinterferonowa terapia, która jest już dostępna dla polskich pacjentów, sprawia, że dziś np. zakażenie HCV, prowadzące do przewlekłego zapalenia wątroby typu C - które przez lata było zmorą szpitali - może zostać całkowicie wyeliminowane. - Mamy skuteczne leki, ale musimy skupić się na edukacji i rozwiązaniach dotyczących diagnostyki, które przyczynią się do zwiększenia poziomu wykrywania zakażeń HCV w celu eradykacji wirusa - zaznaczyła.
Potrzeba tworzenia rejestrów
Eksperci wskazywali, że jednym z fundamentów podnoszenia poziomu jakości w placówkach ochrony zdrowia jest tworzenie rejestrów. To one umożliwiają zbieranie informacji, które po przeanalizowaniu pozwolą wdrażać rozwiązania, które pomogą mobilizować personel do budowania jakości.
Maciej Mądrala, dyrektor generalny Centrum Medycznego Mavit Sp. z o.o., podkreślał, że szczególnie widoczne jest to w walce z zakażeniami wewnątrzszpitalnymi, gdzie szczelny system raportowania jest konieczny, a jakość powinna być mierzona na poziomie każdego oddziału.
Jak wykazał, prowadzenie rejestru wiąże się z dodatkową, olbrzymią pracą biurokratyczną, za którą NFZ nie płaci. - W naszej placówce zaczęliśmy od wdrożenia certyfikatów jakościowych, ale cały czas czuliśmy niedosyt. Chcieliśmy wiedzieć, jak leczymy i jak wypadamy w porównaniu z innymi. Szukaliśmy rozwiązań i zdecydowaliśmy się na połączenie z zewnętrznym rejestrem medycznym. Ponieważ specyfiką naszej działalności jest okulistyka, a w kraju takiego rejestru nie ma, połączyliśmy się z jednym z rejestrów funkcjonujących w Europie - mówił dyrektor Mądrala.
Wyjaśniał, że na potrzeby rejestru w jego placówce monitorowane są wyniki leczenia, dane przedoperacyjne, śródoperacyjne, wyniki kontrolne, dane z urządzeń medycznych, prowadzony jest monitoring pacjenta do dwóch miesięcy po wykonanym zabiegu. Analiza wszystkich zebranych danych pozwala w efekcie końcowym na sprawdzenie poziomu leczenia i wytyczenie obszarów, w których potrzebne są zmiany.
Mądrala zwrócił uwagę, że w Szwecji dzięki prowadzonemu rejestrowi i efektywnej analizie płynących z niego informacji udało się ograniczyć znacząco odsetek zakażeń związanych z zabiegiem usunięcia zaćmy, które mogą prowadzić nawet do ślepoty.
Robert Mołdach, doradca prezydenta Pracodawców RP, zwracał uwagę, że wszystkie systemy ochrony zdrowia podążają tym samym szlakiem - na pierwszym etapie skupiają się na finansowaniu kosztów, przechodząc do drugiego, czyli finansowania procedur; na kolejnym etapie dostrzegają potrzebę mierzenia jakości, aż w końcu dochodzą do uwzględniania efektów zdrowotności populacji.
- My już mamy za sobą etap finansowania kosztów, płacimy za procedury, ale powinniśmy iść w kierunku, który uwzględniałby efekty leczenia. Problemem pozostaje jednak, jak rozliczać z efektów zdrowotnych - podkreślał Robert Mołdach.
Bezpieczny outsourcing
W trakcie panelu wskazywano także, że coraz popularniejszy outsourcing w polskich szpitalach, który traktowany jest jako narzędzia służące racjonalizowaniu kosztów, ma też olbrzymi wpływ na bezpieczeństwo i jakość świadczeń.
Maciej Tarasiuk, dyrektor TZMO SA, zwracał uwagę, że prawo o zamówieniach publicznych nie mówi już, że ma być wybrana oferta najtańsza, a najkorzystniejsza. Dlatego placówki ochrony zdrowia powinny, wybierając do współpracy podmiot zewnętrzny, dokładnie przyglądać się jakości świadczonych przez takich partnerów usług.
Jarosław Czapliński, kierownik działu dezynfekcji i centralnej sterylizacji w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Elblągu, wskazywał, że dziś na straży bezpieczeństwa i higieny w szpitalach w dużym stopniu stoi nowoczesna technologia.
- Bez odpowiedniej sterylizacji nie można mówić o bezpieczeństwie procedur w lecznicach. Postęp, jaki w tym zakresie nastąpił w Polsce w ostatniej dekadzie, jest olbrzymi. Dzisiaj gros naszych sterylizatorni jest wyposażonych na poziomie nieodbiegającym od innych państw - zaznaczał.
Eksper t przyznał, że dzisiaj problemem w szpitalach jest niedostatek narzędzi. - Nie jest rzadkością w kraju, że blok operacyjny dysponuje jednym zestawem narzędzi do przeprowadzenia określonych procedur. Oczekiwanie, że w takich przypadkach blok będzie funkcjonował z maksymalną wydajnością, jest nieporozumieniem - podkreślał Czapliński.
Dodał: - Jeżeli mówimy o jakości placówek, to w takich przypadkach musimy radykalnie zwiększyć podstawowe instrumentarium medyczne, by zapewnić płynną pracę. Bo od strony technologicznej radzimy sobie coraz lepiej.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)