Zapomniani pacjenci. Sądy na lata kierują ich do zakładów psychiatrycznych
W szpitalach psychiatrycznych przebywają ludzie, których skierowały tam sądy, żeby ustalić czy są psychicznie zdrowi i czy mogą odpowiadać karnie. Gdyby zostali skazani, już dawno byliby na wolności. Jednym z nich jest Stanisław B., który po blisko 9 latach opuścił Państwowy Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku.

W 2007 r. przywłaszczył dwie paczki kawy, wcześniej dopuścił się też innych drobnych kradzieży. Z powodów o podobnym znaczeniu detencję (środek zabezpieczający polegający na przymusowym osadzeniu w szpitalu psychiatrycznym - red.) zastosowano wobec jeszcze jednego mężczyzny. On również wiele lat przebywał w Rybniku. Po postanowieniach Sądu Najwyższego, uchylających orzeczenia o zastosowaniu środka zabezpieczającego, ich sytuacją zajął się Rzecznik Praw Pacjenta.
Krystyna Barbara Kozłowska w wystąpieniu do ministra sprawiedliwości "w sprawie ustalenia procedury postępowania w zakresie orzekania środka zabezpieczającego w postaci pobytu w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym" (pismo trafiło m.in. do wszystkich prezesów Sądów Okręgowych) domaga się, by sędziowie penitencjarni bardziej nadzorowali szpitale, w których realizowana jest detencja.
RPP apeluje, żeby badali legalność i prawidłowość wykonywania środków zabezpieczających. Opowiada się nawet za "rewizją" wszystkich długotrwałych detencji, bo opisane przypadki to nie są jednostkowe zdarzenia.
System detencji jest do zmiany
W ocenie RPP, "w przypadku przedłużającego się pobytu pacjenta w ramach realizacji środka zabezpieczającego, zasadne byłoby wprowadzenie regulacji obligujących podmioty decydujące o dalszym stosowaniu detencji do weryfikacji przesyłanej przez kierownika zakładu opinii o stanie zdrowia internowanego".
Polegałoby to na zasięganiu opinii biegłych również z zakładu innego niż ten, w którym pacjent aktualnie przebywa. Miałaby to być regulacja niezależna o tej, która wynika z art. 204 § 1 k.k.w.
Komentując wystąpienie RPP do ministra sprawiedliwości, dr Ewa Dawidziuk, dyrektor Zespołu do spraw Wykonywania Kar w Biurze RPO, podkreśliła, że jest ono bardzo ważne.
- Rzecznik Praw Obywatelskich prowadził bowiem w ostatnim czasie sprawy dotyczące osób umieszczonych w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku i przeprowadzone analizy wykazały szereg nieprawidłowości. Poza tym, do Biura RPO wpływa coraz więcej skarg indywidualnych odnoszących się do wieloletniego przedłużania pobytu internowanego w szpitalu psychiatrycznym, w oparciu o powielane, przygotowywane szablonowo opinie - stwierdziła Ewa Dawidziuk.
- System jest do zmiany, to nie ulega wątpliwości - przyznaje Andrzej Krawczyk, dyrektor Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku w rozmowie regionalnym portalem informacyjnym Nowiny.pl. i słusznie zwraca uwagę, że każdy pacjent oddziału sądowego kierowany jest na detencję decyzją sądu. Szpital psychiatryczny nie ma prawa ani możliwości dyskutować z sądem. Jest zobowiązany wykonać wyrok.
Dyrektor Krawczyk zgłasza generalną wątpliwość: o ile kodeks karny precyzyjnie określa, jaka kara grozi za określone przestępstwo i wyznacza okres jej trwania, o tyle w przypadku detencji nie ma górnej granicy jej utrzymywania.
Dlatego proponuje, żeby np. "stworzyć zapis, że po trzech latach od przyjęcia pacjenta do szpitala - na wniosek sądu - powoływana była zewnętrzna komisja, która ponownie zbada sprawę. Powinni to robić biegli niezwiązani dotąd z tematem, we współpracy z wyznaczonym sędzią, który sprawdzałby wszystkie sprawy formalne".
W zasadniczej kwestii wnioski RPP i dyrekcji szpitala są zbieżne - stosowany w Polsce system detencji należy zmienić. Ale są też różnice, np. w ocenie rzetelności okresowych opinii o stanie zdrowia osób internowanych w zakładach psychiatrycznych.
Przykładanie szablonu
Rzecznik twierdzi, że opinie często były formułowane na podstawie zaledwie kilku -kilkunastominutowych badań (jedynie na podstawie obserwacji pielęgniarskich, ewentualnie krótkich rozmów przeprowadzanych w obecności innych pacjentów w trakcie rutynowych obchodów lekarskich). Ponadto wskazuje, że sporządzali je zwykle ci sami lekarze na przestrzeni wielu lat, a ich treści były powielane (niejednokrotnie z tymi samymi błędami interpunkcyjnymi czy stylistycznymi) i różniły się w zasadzie jedynie datą wystawienia.
Krawczyk nazywa tego rodzaju zarzuty absurdalnymi i cytuje fragmenty listu otwartego psychiatrów oddziałów sądowych (publikowany na stronie szpitala i NRL). Lekarze wyjaśniają w nim, że ”opinia o pacjentach detencyjnych powinna być zwarta i jasno przekazywać sądowi informacje”. Wskazują, że nie jest ona "utworem literackim, gdzie podstawowym wymogiem jest poszukiwanie coraz to nowych figur stylistycznych. Opinia ma ustaloną budowę i zawiera określenia zawodowe, których nie sposób zmienić na inne".
- Innymi słowy - podsumowuje dyrektor - jeśli stan pacjenta się nie zmienia, lekarz nie szuka innych słów, by wydać opinię, bazuje na opinii, do której się odnosi.
Zwraca również uwagę, że każdy pacjent, który uważa, że opinia jest nierzetelna lub jej treść przedstawia nieprawdę, może wystąpić do odpowiednich organów o jej weryfikację. Dodaje, że nie zna żadnej sytuacji, w której biegły ze szpitala w Rybniku zostałby posądzony o nierzetelne przygotowanie okresowej opinii.
Co wolno rzecznikowi, a co lekarzowi?
Nie bez związku z opisaną sprawą jest działalność rzecznika praw pacjenta szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Sygnały rzeczników ze szpitali psychiatrycznych, w tym od Stanisława Frydrychowicza z Rybnika nt. tworzenia okresowych opinii o stanie zdrowia osób detencjonowanych stały się powodem wspomnianego wcześniej wystąpienia RPP do ministra sprawiedliwości.
Nie pierwszy raz Frydrychowicz popadł w konflikt z lekarzami z tamtejszego szpitala.
Czytaj: Kto pomaga pacjentowi? Czyli rzecznik kontra lekarz w szpitalu psychiatrycznym...
Wydaje się, że zarówno wtedy, jak i teraz przyczyną sporu była różnica w interpretacji przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego w zakresie kompetencji rzecznika. Teoretyczne sprawa jest prosta: lekarz ma leczyć, rzecznik ma pilnować, żeby w czasie hospitalizacji przestrzegano praw chorego.
Krystyna Barbara Kozłowska podkreślała wówczas w rozmowie z Rynkiem Zdrowia, że rzecznik w szpitalu psychiatrycznym przyjmuje odmienne od członków zespołu terapeutycznego kryteria. Są nimi prawa pacjenta, a nie kwestie medyczne.
- Już w 2012 roku prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz zwracał uwagę na wątpliwości prawne dotyczące uprawnienia rzecznika praw pacjenta szpitala psychiatrycznego do sprawowania bezpośredniego nadzoru nad procesem leczniczym, w tym uczestnictwa w badaniach, żądania dokumentacji medycznej pacjentów, dopuszczalności i sposobu wyrażania przez rzecznika swojej opinii o prowadzonym leczeniu konkretnego pacjenta, prawa rzecznika do nieograniczonego dostępu do pacjentów, w tym prawa do składania niezapowiedzianych wizyt na oddziałach, na których przebywają - przypomina zastrzeżenia lekarzy rzecznik NIL Katarzyna Strzałkowska.
Odnosząc się do najnowszego sporu Strzałkowska podkreśla: - Dla lekarzy najważniejsze jest to, jakie konsekwencje zdrowotne u pacjentów spowoduje zachowanie Rzecznika Praw Pacjenta - zarówno względem podlegającego mu rzecznika szpitala, jak i w mediach - zdaniem lekarzy podważające zaufanie do nich.
Z kolei Jacek Kozakiewicz, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach, domaga się wyciągnięcia konsekwencji wobec rzecznika szpitala, gdyż jego zdaniem nie do przyjęcia jest fakt "aby na takim stanowisku mogła być osoba, która upublicznia informacje mogące podważać zaufanie do szpitala i lekarzy w nim pracujących".
Krystyna Barbara Kozłowska odpowiada: - Nie zajęłam jeszcze ostatecznego stanowiska w niniejszej sprawie. Zgromadzony został materiał, który w chwili obecnej jest szczegółowo analizowany w celu rzetelnego jej wyjaśnienia.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)