Wrocław: reality show na bloku operacyjnym?
Zdaniem dyrekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu nie ma nic złego w tym, że kamery będą obserwowały to, co dzieje się na bloku operacyjnym. Operowanych pacjentów nikt nawet nie zamierza pytać o zgodę.

Agnieszka Czajkowska-Masternak, rzecznik szpitala, wyjaśnia w Gazecie Wyborczej, że urządzenia monitorujące sale operacyjne to zwykłe kamery przemysłowe, a nie specjalny sprzęt służący studentom medycyny do nauki (wtedy taka zgoda byłaby wymagana - przyznaje). Poza tym ”wszystkie wejścia do szpitala są dokładnie oznaczone tabliczkami "obiekt monitorowany" i wszyscy - zarówno pacjenci, jak i personel - powinni mieć tego świadomość”.
Gdyby jednak ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy osoby postronne powinny oglądać obnażone ciała pacjentów, nierzadko z otwartymi powłokami, powinien przyjąć do wiadomości, że ”dostęp do obrazu z monitoringu ma tylko kilka osób z personelu medycznego, które zostały wyznaczone przez dyrektora USK i zostały odpowiednio przeszkolone”. Nie są to więc jacyś podglądacze, tylko zawodowcy w liczbie kilku, a nie np. kilkudziesięciu osób.
USK we Wrocławiu przekonuje wstydliwych, że sposób rejestracji, dostępu i utrwalania obrazu z monitoringu jest zgodny z aktualnie obowiązującymi przepisami, w szczególności zapewnia poszanowanie praw pacjenta.
Więcej: www.gazeta.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)