Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej: w klauzuli no-fault nie chodzi o bezkarność dla lekarza
W naszej sytuacji prawnej lekarz może być skazany na karę więzienia także wówczas, gdy zdarzenie nie jest przez niego zawinione. To może wpływać na jego decyzje dotyczące leczenia. Może się zdarzyć, że zrezygnuje z ryzykownej procedury, choć w danej chwili byłaby ona najlepsza dla pacjenta - mówi Klaudiusz Komor.

- W Senacie uczestnicy posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia dyskutowali na temat reguły no-fault
- Jest ona tłumaczona przez niektórych jako bezkarność dla lekarza. Aby zrozumieć, że nie o to w tym chodzi, wystarczy postawić się w sytuacji medyka, który czasem w ciągu kilku sekund musi podjąć decyzję dotyczącą zdrowia i życia pacjenta - mówił Klaudiusz Komor
- W naszej sytuacji prawnej mamy obecnie casus, że nawet jeśli coś jest niezawinione, lekarz może być skazany na karę więzienia. Może to wpływać na jego decyzje dotyczące leczenia - wyjaśniał
- Bezpieczny lekarz to bezpieczny pacjent. Uderzając w bezpieczeństwo lekarza, uderzamy w bezpieczeństwo pacjenta - przekonywał
"Pacjent ma prawo do uzyskania odszkodowania za każdy błąd"
- Każdy z nas ma prawo do leczenia zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną i zgodnie z etyką lekarską. Dlatego proponowana przez nas zasada no-fault ma się opierać na trzech filarach związanych nieodłącznie z prawami pacjenta - mówił w Senacie Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia.
Jak wyjaśniał, po pierwsze chodzi o to, aby pacjent mógł korzystać z najnowszej wiedzy medycznej, opartej na faktach. Te fakty to badania kliniczne oraz rejestry wyciągające wnioski ze zdarzeń z przeszłości. Wszyscy uczymy się na błędach i na sukcesach, a rejestr ma służyć nie do szukania winnych i ich karania, ale do wypracowania lepszych standardów leczenia.
- Po drugie pacjent ma prawo do uzyskania odszkodowania za każdy błąd, nieważne czy zawiniony, czy też nie. Ponieważ przy określonej liczbie wykonanych operacji zawsze zdarzy się jakiś procent powikłań, kolejnym filarem proponowanego przez nas no-fault jest szybki system kompensacyjny dostępny dla każdego pacjenta. Rzecz w tym, aby chory mógł otrzymać pieniądze od razu i przeznaczyć je choćby na rehabilitację, zamiast czekać na nie latami do decyzji sądu - wskazywał wiceprezes NRL.
Dodał, że do Do najbardziej „pozworodnych” dziedzin należy chirurgia, ginekologia i położnictwo oraz SOR.
"Lekarz w Polsce nie funkcjonuje w ramach standardów i odpowiada za wszystko"
Po trzecie, jak mówił - sama zasada no-fault, tłumaczona jest przez niektórych jako bezkarność dla lekarza. Aby zrozumieć, że nie o to w tym chodzi, wystarczy postawić się w sytuacji medyka, który czasem w ciągu kilku sekund musi podjąć decyzję dotyczącą zdrowia i życia pacjenta.
- W Polsce nie mamy standardów postępowania. Obowiązują one w USA i żaden tamtejszy lekarz nie wychyli się poza nie, bo alternatywą jest sprawa przed sądem. Minus dla pacjenta polega na tym, że w takim systemie nie może liczyć na indywidualne podejście do swojej sytuacji. Z drugiej strony plusem jest fakt, iż żadna procedura nie zostanie pominięta - zaznaczył Klaudiusz Komor.
- Polski lekarz nie funkcjonuje w ramach standardów, ale jednocześnie jest obciążony za wszystko co dotyczy zakresu medycznego. Będzie odpowiadał za to co zrobi, ale też za to, czego nie zrobi. Decyzję dotyczącą leczenia podejmuje sam, a my chcielibyśmy, aby podejmując ją nie pozostawał pod niepotrzebną presją - dodał wiceprezes NRL.
Jak zauważył, w naszej sytuacji prawnej mamy obecnie casus, że nawet jeśli coś jest niezawinione, lekarz może być skazany na karę więzienia. Może to wpływać na jego decyzje dotyczące leczenia. Dlatego może się zdarzyć, że zrezygnuje z ryzykownej procedury, choć byłaby ona w danej chwili najlepsza dla pacjenta.
"Kwestia bezpieczeństwa prawnego jest przyczyną wyjazdów lekarzy z Polski"
Klaudiusz Komor podkreślił, że no-fault nie dotyczy oczywiście sytuacji, gdy leczenie kończy się śmiercią pacjenta lub gdy lekarz w trakcie wykonywania procedury popełnił rażące zaniedbanie, był pod wpływem alkoholu albo środków odurzających. Mowa tu ponadto wyłącznie o zakresie prawa karnego. Pacjent zawsze będzie miał prawo skarżyć lekarza na drodze cywilnej bądź zawodowej. Tych zakresów reguła no-fault w ogóle nie dotyczy.
- Generalnie: bezpieczny lekarz to bezpieczny pacjent. Uderzając w bezpieczeństwo lekarza, uderzamy w bezpieczeństwo pacjenta - przekonywał.
- Co istotne, wdrożenie w Polsce systemu no-fault wpłynęłoby na zmniejszenie problemów, jakie mamy obecnie z deficytem kadr lekarskich. Z ankiety przeprowadzonej wśród młodych lekarzy wynika, że pieniądze wcale nie są najważniejszym elementem decydującym o tym, że nie chcą oni pracować w Polsce. O ich wyborach decyduje bezpieczeństwo prawne i organizacja pracy - wskazywał.
- Pamiętajmy również o ankiecie przeprowadzonej wśród studentów medycyny, w której tylko 13 proc. zadeklarowało pewność pozostania w kraju. W tym przypadku bezpieczeństwo prawne było kwestią w największym stopniu decydującą o wyborze. Jasnym sygnałem są także wolne miejsca specjalizacyjne na chirurgii, najbardziej narażonej na powikłania - argumentował wiceprezes NRL.
Sanatorium z ZUS. Rzecznik o tym, jak dostać skierowanie
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (5)