Warszawa: lekarze nie chcą być biegłymi sądowymi
Wynagrodzenia za opinie biegłych lekarzy są żenująco niskie, sądy nie szanują ich czasu, a dodatkowo biegli są narażeni na agresję lub różnego rodzaju naciski - uważają lekarze. Dlatego Okręgowa Rada Lekarska apeluje, by lekarze nie wpisywali się na listy biegłych sądowych, dopóki nie nastąpi zmiena przepisów.

W tym roku kończy się pięcioletnia kadencja biegłych sądowych w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga.
– Dopóki nie zmienią się przepisy dotyczące biegłych, nie będziemy zachęcać do przedłużania kadencji ani namawiać lekarzy do bycia biegłymi – mówi Życiu Warszawy Andrzej Włodarczyk, przewodniczący Okręgowej Rady Lekarskiej. – Wręcz przeciwnie: będziemy im to odradzać – zapewnia.
Sądy już teraz borykają się z niedostatkiem ekspertów. Na niektóre opinie czeka się nawet rok.
Powodów, dla których brakuje biegłych jest kilka. Na pewno niskie wynagrodzenie. Za przeanalizowanie dokumentacji medycznej, zapoznanie się z aktami sprawy, zbadanie pacjenta i sporządzenie opinii z reguły lekarz otrzymuje 200 – 300 zł.
– W Unii Europejskiej biegli za tę samą pracę otrzymują od kilkuset do kilku tysięcy euro. Należy podkreślić, że wydanie opinii wymaga często kilku tygodni pracy, a pracę tę wykonują wybitni specjaliści – mówi portalowi rynekzdrowia.pl Andrzej Włodarczyk.
W jego opinii sądy nie szanują czasu biegłych. Jeden z wybitnych lekarzy poprosił sąd o skreślenie go z listy biegłych, po tym, jak kilka razy stawiał się w sądzie, a rozprawy były odwoływane.
– Większość lekarzy pracuje obecnie na kontraktach. Gdy jadą do sądu, są zoobowiązani do załatwienia zastępstwa. Gdy sprawa jest odwoływana, a nikt ich o tym nie infromuje, tracą podwójnie: raz na zastępstwach, drugi raz na tym, że w tym czasie mogliby wykonywać operacje, przyjmować pacjentów, również w swoich prywatnych praktykach – wylicza Włodarczyk.
Kolejny problemem na który zwraca uwagę przewodniczący warszawskiej ORL są utrudnienia związane z wykonywaniem badań, jakie musi zlecić biegły lekarz.
– Płaci za nie NFZ, a nie Ministerstwo Sprawiedliwości, i to poniżej realnych kosztów. Dyrektorzy placówek odmawiają więc wykonywania badań a problem zostaje na głowie biegłego – podkreśla Andrzej Włodarczyk.
Biegły ma też niejednokrotnie kontakt z roszczeniowymi lub agresywnymi stronami.
– Niestety, biegli nie mają statusu funkcjonariusza publicznego, nie podlegają więc ochronie prawnej – dodaje Włodarczyk. – Są narażeni na to, że gdy wystawią opinię niekorzystną dla którejś ze stron, mogą być szykanowani, straszeni, podlegać różnego rodzaju naciskom.
Jego zdaniem, trzeba zmienić przepisy. Te które działają pochodzą z lat 50. i mają za sobą tylko jedną nowelizację przeprowadzoną w latach 70.
– Nie odzwierciedlają one w ogóle zmian, które dokonały się w ciągu tych kilkudziesięciu lat. Nie dziwię się, że lekarze wypisują się z list biegłych. To zjawisko będzie narastać, dopóki przepisy się nie zmienią – uważa Andrzej Włodarczyk.
Ministerstwo Sprawiedliwości zna problem. – Trwają prace nad ustawą o biegłych sądowych, która ureguluje m.in. zasady ich wynagradzania – mówi ŻW Wioletta Olszewska z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Nie wiadomo, od kiedy nowe przepisy będą obowiązywały. Raczej nie wcześniej niż w następnym roku.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)