Śrubokręty w dłoń. Pora odkręcać szyldy z napisem NFZ
Z ulic znikną szyldy Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie wiadomo dokładnie kiedy, ale to przesądzone. PiS postanowił, że świadczenia zdrowotne finansowane będą bezpośrednio z budżetu państwa - instytucja pośrednicząca nie będzie potrzebna. Logo z granatowo-białymi literami i wpisanym w nie serduszkiem trafi na złomisko.

Nim tablice informacyjne zostaną przetopione na bardziej potrzebne rzeczy, warto zauważyć, że jako znak towarowy miały wymierną wartość rynkową. Ponieważ lekarze, farmaceuci i diagności laboratoryjni nie mogą się reklamować, umieszczenie tablicy na budynku, w którym udzielano świadczeń zdrowotnych stanowiło istotny element wpływania na decyzje pacjentów o wyborze placówki.
Szczególnie działającym na wolnym rynku stomatologom zależało na eksponowaniu znaku NFZ. Działał jak wabik, zwiększał dochody. Dlatego mimo zakończenia kontraktu z płatnikiem niektórzy nie demontowali tablic, czym wprowadzali w pacjentów w błąd.
- Nie sprawdzamy tego, czy ktoś ma prawo do umieszczenia logo NFZ w sytuacji, gdy nie ma kontraktu - nie mamy tytułu prawnego do przeprowadzenia kontroli. Możemy kontrolować tylko i wyłącznie te podmioty, z którymi mamy podpisane umowy. Chyba, że dostaniemy wyraźny sygnał. Wtedy możemy napisać czy zadzwonić do placówki medycznej wykorzystującej szyld NFZ z prośbą o jego ściągnięcie - wyjaśnia Joanna Mierzwińska, rzecznik Dolnośląskiego OW NFZ.
Dodaje, że świadczeniodawca w czasie realizacji umowy ma prawo i obowiązek zainstalowania (na własny koszt) w widocznym miejscu znaku NFZ, co jest formą poinformowania, że realizuje świadczenia opieki zdrowotnej finansowane ze środków publicznych.
Przyznaje, że niezdejmowanie tablic przez podmioty, które nie mają już umowy, może wynikać z merkantylnych powodów i deklaruje gotowość podjęcia interwencji w przypadku otrzymania konkretnego sygnału o nieuzasadnionym posługiwaniu się znakiem NFZ.
Na marginesie wyjaśnijmy, że według ustawowej definicji, znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny (w szczególności wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, w tym forma towaru lub opakowania, a także melodia lub inny sygnał dźwiękowy), jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia w obrocie towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. Powyższe odnosi się także usług.
Tablice wiszą, bo zostały powieszone
Podobne wyjaśnienia, jak we Wrocławiu słyszymy również w Opolskim OW NFZ. - Po zakończeniu umowy nie sprawdzamy szyldów. Jednak świadczeniodawca, z którym umowa jest rozwiązana nie ma prawa używać symboli NFZ - wyjaśnia rzecznik Beata Cyganiuk.
- Zajmujemy się kontrolą udzielanych świadczeń. Podmioty, które nie posiadają umowy, nie są kontrolowane. Lepiej, żebyśmy kontrolowali jakość świadczeń, a nie to, czy ktoś zdjął tablicę. Poza tym nie mamy tylu kontrolerów, żeby to sprawdzać - przekonuje Cyganiuk i wyjaśnia, że nie było sygnałów, żeby ktoś, kto nie ma umowy pozostawił na budynku tablicę.
Pytanie tylko, kto i po co miałby zgłaszać podobne przypadki?
Wychodzą one na jaw przy okazji badania innych spraw. W Krakowie była taka historia. Poszło o estetkę miasta i opłaty za tablice informacyjne umieszczane na budynkach przez niepubliczne ZOZ-y. Po skargach radnych przeprowadzono kontrolę i stwierdzono, że ”na budynkach stanowiących własność Gminy Kraków i Skarbu Państwa, przeznaczonych na realizację świadczeń zdrowotnych, znajdują się nośnik informacji, których treść, forma, ilość jak i wymiary, niejednokrotnie odbiegają od wzoru określonego w zarządzeniu Prezesa NFZ”.
Lecz co w tym kontekście ważniejsze, ”Zarząd Budynków Komunalnych stwierdził brak wymaganych obowiązującymi przepisami umów regulujących warunki zajęcia nieruchomości pod ww. nośniki. W związku z powyższym najemnicy lokali użytkowych, będący właścicielami tych nośników zostali poproszeni o udokumentowanie tytułu prawnego do umieszczania tych nośników. Zostali poinformowani że w przypadku braku takiego tytułu prawnego (…) zostaną obciążeni opłatą z tytułu bezumownego korzystania”.
Tak więc miasto mogło zająć się sprawą korzystania z prawa do znaku. Tymczasem ujawnianie i eliminowanie tego rodzaju praktyk to obowiązek właściciela logotypu, czyli NFZ - nie radnych czy przechodniów. Ale Fundusz, jeśli dba o znak, to o jego rozmiary i kolorystykę; nie o to, kto się nim posługuje.
Wizerunek ważna sprawa, nie zabawa
Swego czasu NFZ opublikował wytyczne dla świadczeniodawców ws. systemu identyfikacji wizualnej Narodowego Funduszu Zdrowia. W oparciu o tzw. księgę znaku będącą załącznikiem do zarządzenie nr 96/2007/BAG Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia z dnia 26 października 2007 r. omówiono sytuacje, w których dopuszczalne są odstępstwa ”od ściśle określonego w księdze wzoru”, np. wtedy, gdy brak jest miejsca na zainstalowanie pełnowymiarowej tablicy.
Funduszowi jako właścicielowi znaku graficznego/znaku towarowego wolno znacznie więcej niż ustalanie wymiarów tablic. Przysługuje mu prawo ochronne na znak towarowy nadawane przez Urząd Patentowy RP. Gdy zostaje ono naruszone, można - jak mówią przepisy - żądać zaniechania naruszania i usunięcia jego skutków oraz wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, a także naprawienia szkody na zasadach ogólnych i poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej opłacie licencyjnej albo innego stosownego wynagrodzenia.
Korzystają z tego prawa firmy i instytucje na całym świecie i za bezprawne posługiwanie się znakiem wygrywają w sądach grube miliony. Kto nie dba o wizerunek, przegrywa, odkręca szyldy.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)