Radiolog oskarżona o narażenie zdrowia i życia pacjentki nadal czeka na wyrok sądu
Dzisiaj miał zakończyć się w Białymstoku proces radiolog oskarżonej o narażenie zdrowia i życia pacjentki z nowotworem piersi. Tak się jednak nie stało. Zabrakło świadka obrony.

- Prokuratura stoi na stanowisku, że ponieważ radiogram był od strony technicznej nieprawidłowo wykonany, nakazem było powtórzenie badania
- Kilka miesięcy później okazało się, że pacjentka ma nowotwór prawej piersi
- Zakończenie w piątek procesu uniemożliwiła nieobecność świadka wskazanego przez obronę
Prokuratura zarzuca lekarce, że naraziła zdrowie i życie pacjentki w ten sposób, że błędnie opisała badanie mammograficzne, czym opóźniła jej leczenie.
Proces dotyczy badania sprzed ponad dwunastu lat. Specjalistka radiolog pracująca w jednej z białostockich przychodni profilaktyki i diagnostyki obrazowej, w ramach programu wczesnego wykrywania raka piersi opisywała wynik mammografii pacjentki wykonanej w mammobusie. Kobieta została na to badanie zaproszona przez tę przychodnię.
Co zarzucają lekarce śledczy?
W ocenie śledczych, lekarka błędnie opisała - nieprawidłowo przeprowadzone - badanie i skierowała do pacjentki pisemną informację, że mammografia nie wykazała podejrzenia zmian nowotworowych, czym - według prokuratury - naraziła kobietę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Prokuratura stoi na stanowisku, że ponieważ radiogram był od strony technicznej nieprawidłowo wykonany, nakazem było powtórzenie badania. Kilka miesięcy później okazało się, że pacjentka ma nowotwór prawej piersi. "Zaniechanie przeprowadzenia diagnostyki doprowadziło do opóźnienia rozpoznania zasadniczej choroby w postaci raka" - uważa prokuratura.
W ubiegłym roku białostocki sąd rejonowy uznał lekarkę za winną i skazał ją na pół roku więzienia w zawieszeniu. Orzekł też obowiązek naprawienia szkody w części, poprzez zapłatę na rzecz pacjentki 15 tys. zł.
Sąd Okręgowy w Białymstoku rozpoznaje apelacje złożone przez wszystkie strony procesu - prokuratora, oskarżycieli posiłkowych, obrońcę i samą oskarżoną. Prokuratura chce, by sąd orzekł o obowiązku zadośćuczynienia w kwocie wyższej niż 15 tys. zł (sąd pierwszej instancji takiego wniosku nie uwzględnił). Oskarżyciele posiłkowi chcą m.in. uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do sądu rejonowego, obrona i sama oskarżona - uniewinnienia.
Obrona ma argumenty
Obrońcy argumentują m.in., iż opinie biegłych w tej sprawie wskazują na to, że nowotwór mógł rozwinąć się w okresie między badaniem mammograficznym w listopadzie 2008 roku a wizytą w Białostockim Centrum Onkologii, która miała miejsce w lipcu 2009 roku, która to wizyta była kluczowa dla rozpoznania raka.
W ocenie tych argumentów miała sądowi drugiej instancji pomóc dokumentacja z wizyt pacjentki w różnych innych placówkach medycznych. Dokumentacja została przez te placówki przesłana; okazało się, że w jednym z NZOZ-ów w podbiałostockich Łapach kobieta miała wizyty, które mogły mieć związek ze zmianami zaobserwowanymi w piersi. Sąd dostał jednak nieczytelną kserokopię karty tej pacjentki.
Dlatego na piątkowej rozprawie miała być przesłuchana lekarka z tej poradni. Nie stawiła się jednak, tłumacząc to obowiązkami zawodowymi. Sąd zdecydował, że wyznaczy jeszcze jeden termin na to przesłuchanie. Sprawę odroczył do drugiej połowy maja.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)