Prokuratura sprawdza czy szpital w Lublińcu wyłudzał pieniądze z NFZ
Z doniesienia Rzecznika Praw Obywatelskich prowadzone jest śledztwo, czy SP ZOZ Szpital w Lublińcu poświadczał nieprawdę w dokumentach dla NFZ, zawyżając liczbę lekarzy dyżurujących, by wyłudzić pieniądze od płatnika.

Cała sprawa zaczęła się w ubiegłym roku. Ciężko ranną kobietę przywieziono do szpitala w Lublińcu. Leżała w izbie przyjęć co najmniej pół godziny, nikt się nią nie zajmował. Ratownicy, widząc, że 20-latka umiera, odjechali do następnego szpitala. Ranna trafiła do szpitala w Blachowni dopiero po dwóch godzinach od zgłoszenia wypadku. Tam zmarła.
Prokuratura postawiła byłemu już dyrektorowi lublinieckiego szpitala Józefowi M. zarzut „działania na szkodę interesu prywatnego lub publicznego - poprzez niedopełnienie obowiązków przy organizacji szpitalnej izby przyjęć”. Śledztwo umorzono z powodów formalno-prawnych.
- Z przepisów kodeksu karnego i orzecznictwa Sądu Najwyższego wynika, że dyrektora szpitala podległego samorządowi - a więc nie państwowego - nie można uznać za funkcjonariusza publicznego. Dlatego nie można mu postawić karnego zarzutu złej organizacji pracy szpitala. Umorzenie nie jest jeszcze prawomocne - wyjaśnił prokurator rejonowy w Lublińcu, Krzysztof Droździok.
Terenowe biuro Rzecznika Praw Obywatelskich w Katowicach otrzymało z prokuratury dokumentację umorzenia pierwszego wątku śledztwa, dotyczącego okoliczności śmierci kobiety.
Po szczegółowej analizie zaczęło się zastanawiać, czy nie doszło do składania fałszywych zeznań. Doniesienie w tej sprawie trafiło w do lublinieckiej prokuratury w lipcu. Prokuratura szuka teraz odpowiedzi, czy szpitalne dyżury były obsadzone w komplecie i czy szpital nie fałszował dokumentacji, podając fikcyjne plany dyżurów.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)