Proces lekarzy Jerzego Ziobry: oskarżeni nie przyznają się do winy
Lekarze oskarżeni ws. leczenia zmarłego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie Jerzego Ziobry nie przyznają się do winy, tj. narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. W środę (27 listopada) rozpoczęli składanie wyjaśnień w procesie wytoczonym przez rodzinę zmarłego.

Lekarzom zarzucono, że pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem (...) został on narażony na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego 2 lipca 2006 r. zmarł. Wśród oskarżonych są: ówczesny kierownik II oddziału Kliniki Kardiologii i oddziału klinicznego szpitala prof. Jacek D., lekarz tego oddziału i wiceszef pracowni hemodynamiki, a obecnie szef II oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych prof. UJ Dariusz D., lekarka dyżurna Katarzyna S. i ordynator sali monitorowanej Andrzej K.
Zarzuty dotyczą nieprawidłowej diagnozy i wyboru nieprawidłowego leczenia - przeprowadzenia zabiegu angioplastyki wieńcowej (założenie stentów), zamiast operacji kardiochirurgicznej (wszczepienia by-passów). Zdaniem skarżących zabieg wykonano wbrew wskazaniom aktualnej wiedzy medycznej, standardom i procedurom Europejskiego i Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Przeprowadził go bez konsultacji kardiochirurgicznej Dariusz D., posiadający wówczas specjalizację z chorób wewnętrznych.
Oskarżony Dariusz D. wyjaśnił, że miał uprawnienia do wykonywania wszystkich zabiegów kardiologicznych; w tamtym czasie miał też ukończone wszystkie staże kardiologiczne, ale egzamin specjalizacyjny zdał później ze względu na pracę w Europejskim Towarzystwie Kardiologicznym. Poinformował, że dokonał wyboru metody leczenia zgodnie ze standardami, kierując się własnym doświadczeniem, oceną sytuacji oraz stanem i wolą pacjenta. Jak podkreślił, przy tego typu schorzeniach zabieg angiografii jest bezpieczniejszy niż operacja kardiochirurgiczna na otwartym sercu, obciążona wyższym ryzykiem śmiertelności. Według niego oba zabiegi stentowania były udane, a drobne rozwarstwienia tętnicy nie stanowiły powikłania, nie wymagały zaopatrzenia i nie upoważniały do operacji założenia by-passów.
Dodał, że - wbrew publikowanym w internecie zapewnieniom oskarżycielki posiłkowej, że walczy o lepsze traktowanie innych pacjentów - wieloletnie oskarżenia rodziny pacjenta działały destrukcyjnie na pracę kliniki i szkodziły polskiej kardiologii. - Współczuję rodzinie, jest mi przykro, że pacjent zmarł. (...) Nie ma takiego ośrodka na świecie, który potrafiłby zapewnić zero śmiertelności - mówił.
Do winy nie przyznał się także oskarżony prof. Jacek D. Jak podkreślał, pacjent leczony był zgodnie ze standardami i po konsultacjach z rodziną. Obaj oskarżeni nie chcieli odpowiadać na pytania oskarżycieli. Na kolejnej rozprawie wyjaśnienia złożą pozostali oskarżeni.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)