Pozwał szpital: chce 220 tys. zł i rentę, bo lekarz nie rozpoznał krwiaka mózgu
38-letni mieszkaniec Helu domaga się od tamtejszego szpitala 220 tys. zł oraz renty w wysokości 3 tys. zł miesięcznie, bo lekarz na izbie przyjęć nie rozpoznał krwiaka w mózgu.

Mężczyzna został pobity 30 listopada 2013 r., sprawę wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Pucku.
W dokumentacji medycznej napisano, że lekarz stwierdził "powierzchowny uraz głowy i otwartą ranę głowy", założył szwy i polecił powrót do domu.
Gdy okazało się, że pobity jest w agonii, został przewieziony do Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie. Tam od razu trafił na oddział intensywnej terapii. Stwierdzono: nieodwracalne uszkodzenia prawej półkuli mózgu, niedowład lewej strony ciała i utratę wzroku w prawym oku. Ponadto uszkodzeniu uległa pamięć krótkotrwała i wystąpiły zaburzenia mowy. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, z której wybudził się dopiero po dwóch miesiącach.
Mecenas wynajęty przez rodzinę zarzuca szpitalowi w Helu niewykonanie badania RTG czaszki i tomografii komputerowej. Obrona - w odpowiedzi na pozew - przekonywała, że "tożsame następstwa w zdrowiu wystąpiłyby także w przypadku podjęcia szerszego zakresu czynności przez szpital".
Tymczasem - w trakcie kolejnych rozpraw przed gdańskim sadem okręgowym - wypowiedzą się biegli: chirurg i neurolog.
Czytaj: www.trojmiasto.wyborcza.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)