Oderwany palec - to nie powód, żeby wysłać karetkę?
Krakowiance, która straciła palec odmówiono wysłania ambulansu. Dyspozytorka pogotowia stwierdziła, że to nie jest stan zagrożenia życia i zaleciła wziąć taksówkę, i jechać na szpitalny oddział ratunkowy.

Mieszkanka Krakowa zahaczyła pierścionkiem o płot. Okazało się, że serdeczny palec u lewej ręki jest urwany. Jego brakująca część leżała w trawie.
Według kobiety rozmowa, z dyspozytorką pogotowia trwała niecałą minutę. Nie udzieliła jej żadnych rad, jak się zachować i jak zabezpieczyć to, co z palca pozostało. Kazała wziąć jedynie taksówkę i pojechać na SOR. Palca nie uratowano. Trudno ocenić, czy uratowano by go, gdyby pacjentka dotarła do szpitala w karetce.
Jak wyjaśnia Joanna Sieradzka, rzeczniczka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, decyzja o konieczności udzielenia pomocy przez zespół ratownictwa medycznego zależy od szeregu czynników, jak na przykład: mechanizmu urazu, występowania krwawienia, lokalizacji obrażeń, czy występowania innych niepokojących objawów.
Według rzeczniczki w tym wypadku uraz palca nie stanowił stanu bezpośredniego zagrożenia życia i nie uniemożliwiał poruszania się.
Więcej: www.dziennikzachodni.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)